– Nie są widoczne na pierwszy rzut oka i w nieznacznym stopniu przekładają się na łączne rozmiary akcji kredytowej, bo dotyczą raczej struktury rynku niż jego wielkości – zwraca uwagę Ewa Wernerowicz, prezes Vivusa. Jej firma odnotowuje, m.in. dzięki 500+, ale też za sprawą dobrego rynku pracy, poprawę wskaźnika spłacalności pożyczek oraz zmianę przeznaczenia zaciąganych zobowiązań. – Wejście tak dużego programu społecznego, jakim jest 500+, w zasadzie wyeliminowało „pożyczanie do pierwszego" wśród beneficjentów programu. Rodziny czują się zdecydowanie pewniej finansowo. Dodatkowa gwarantowana kwota z jednej strony pomaga zaoszczędzić w dłuższej perspektywie, z drugiej daje możliwość terminowej spłaty zobowiązań. Dzięki temu maleje liczba osób wpadających w problemy finansowe – mówi Wernerowicz.

Program 500+ nie tylko bardzo mocno zmniejszył rynek tych najsłabszych klientów (co przyczyniło się do upadłości dwóch firm pożyczkowych bazujących na tym segmencie), ale też mocno poprawił sytuację tych bardziej zamożnych, którzy ruszyli po pożyczki do banków, które oferują je na lepszych niż firmy pożyczkowe warunkach (banki taniej się finansują, mają też większą skalę działania, zwykle mają też lepsze systemy oceny ryzyka).

Zdaniem szefowej Vivusa obserwowane trendy będą się umacniać – sytuacja materialna gospodarstw domowych w Polsce jest coraz lepsza, a korzystanie z produktów finansowych bardziej świadome. – Nie znaczy to, że klienci odwrócą się od banków czy instytucji finansowych. Zaczną po prostu staranniej prowadzić rachunek zysków i strat związanych z zadłużaniem się. To dobra wiadomość dla branży finansowej. Zmiana nawyków konsumentów już przekłada się na poprawę jakości portfeli – dodaje Wernerowicz.

Wonga ma inną opinię. – Patrząc na popyt na nasze usługi finansowe, nie zaobserwowaliśmy żadnej korelacji z programem 500+ – mówi Marcin Borowiecki, prezes Wongi w Polsce. W tej firmie rośnie średnia wartość pożyczki, ale to efekt większej koncentracji na sprzedaży tych ratalnych.