W Europie zaczyna się moda na elektryczne skutery i hulajnogi. O rynek walczy, a w zasadzie go buduje, kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt firm, w tym także polskie. Jedni koncentrują się na rynkach lokalnych, a inni mają paneuropejskie plany. Wszyscy twierdzą, że oferowane przez nich rozwiązania usprawnią transport w miastach i pozwolą zmniejszyć ruch aut zwłaszcza w centrach.
Startupy takie jak niemiecki Wind Mobility, szwedzki VOI i niemiecki Tier ruszyły po pieniądze do funduszy venture capital. Wind Mobility zdobył 22 mln dolarów, Tier 25 mln euro, zaś Szwedzi z VOI 50 mln dolarów.
Nie są to małe pieniądze, zwłaszcza gdy uwzględnimy, że Wind Mobility uzyskał je w ramach finansowania zalążkowego, a dwie pozostałe firmy w ramach tzw. serii A. Historyczne dane mówią, że spółki znajdujące się – tak je trzy wspomniane powyżej – na wczesnym etapie rozwoju na początek pozyskują zazwyczaj najwyżej kilka milionów euro czy dolarów. Dziesiątki milionów trafiają do nich na późniejszym etapie.
Szwedzki przypadek jest szczególnie ciekawy. Pieniądze z serii A spółka pozyskała zaledwie trzy miesiące po tym, jak jej pierwsze elektryczne hulajnogi VOI pojawiły się w pierwszym mieście, czyli w Sztokholmie.
Wspomniana trójka przymierza się do konkurowania z amerykańskimi Birdem i Limem. Te firmy, które od funduszy VC pozyskały łącznie blisko miliard dolarów – w ostatnich miesiącach zaczęły wchodzić na rynki na Starym Kontynencie. Lime skusiło się nawet na Polskę i elektryczne hulajnogi udostępnia we Wrocławiu i Warszawie, a potencjalne plany obejmują inne największe miasta, takie jak Łódź, Gdańsk, Poznań czy Kraków. Bird na razie nie ma „polskich planów".