Unia Rynków Kapitałowych – inwestorzy indywidualni

Sporządzony przez High Level Forum raport mający na celu przyspieszenie prac zmierzających do utworzenia Unii Rynków Kapitałowych obejmuje bardzo wiele wątków, ale we wcześniejszych felietonach starałem się wybrać tylko te najważniejsze z perspektywy polskiego rynku kapitałowego. Dziś ostatni z nich, poświęcony nieprofesjonalnym inwestorom.

Publikacja: 16.07.2020 05:00

dr Mirosław Kachniewski prezes zarządu, SEG

dr Mirosław Kachniewski prezes zarządu, SEG

Foto: materiały prasowe

Inwestorzy indywidualni zawsze znajdują się w centrum zainteresowani regulatorów i nadzorców, gdyż jest to najbardziej bezbronna grupa uczestników rynku. Niestety, podejmowane od lat działania doprowadziły bardziej do ubezwłasnowolnienia niż do ochrony inwestorów indywidualnych. Przeregulowanie w tym obszarze paradoksalnie powoduje obniżenie poziomu ochrony, gdyż w kontaktach z tą grupą uczestników rynku pośrednicy mają do spełnienia tak wiele wymogów, że zwyczajnie nie wystarcza czasu ani energii na skupienie się na interesie klienta. Autorzy raportu zdają się rozumieć ten problem i proponują z jednej strony objęcie wszystkich minimalną ochroną, z drugiej zaś – możliwość zrzeczenia się tej ochrony.

Pierwszy z tych kierunków mógłby być zrealizowany poprzez wprowadzenie unijnej licencji dla doradców finansowych. Chodzi tu przede wszystkim o „załatanie dziur" poza rynkiem regulowanym – o ile bowiem w tym segmencie rynku regulacji jest aż nadto, o tyle tam, gdzie regulacji nie ma, gdzie ryzyko dla klienta jest zdecydowanie większe – brak jednolitych standardów regulujących działanie branży doradczej. Na razie propozycja dotyczy dobrowolnej licencji opartej o wymogi tworzone w poszczególnych krajach, jednak należy się liczyć z ujednoliceniem tej tematyki na poziomie unijnym w najbliższych latach.

Drugi z tych kierunków to postulat uwolnienia inwestorów od krępujących ich regulacji. Każdy z inwestorów dysponujących określoną wartością aktywów (50 tysięcy euro) i posiadający doświadczenie (trzy lata na rynku instrumentów finansowych) mógłby zostać na swoją prośbę uznany za „nieprofesjonalnego inwestora kwalifikowanego". Dzięki temu miałby łatwiejszy i szerszy dostęp do instrumentów finansowych, nie musiałby podpisywać oświadczeń o objętości książki telefonicznej, mógłby nabywać papiery wartościowe niedostępne dla inwestorów indywidualnych.

Pozornie to brzmi bardzo obiecująco, ale jeśli zagłębimy się w temat, to dojdziemy do wniosku, że propozycja ta de facto oznacza ogłoszenie kapitulacji regulacyjnej. Jest to przyznanie, że regulacje szkodzą inwestorom i że lepiej będzie bez nich. Ale jednocześnie taka propozycja dyskryminuje tych, o których regulacje powinny dbać najbardziej, czyli drobnych inwestorów indywidualnych. Im wciąż będzie trudno dokonywać inwestycji na rynku regulowanym, co bynajmniej nie oznacza, że będą ponosić mniejsze ryzyko. Wręcz przeciwnie – zniechęceni mitręgą biurokratyczną związaną z uczestnictwem w rynku regulowanym, koniecznością podpisywania mnóstwa oświadczeń, wypełniania testów odpowiedniości – pójdą tam, gdzie takich wymogów nie ma: na rynek kryptoaktywów czy inwestycji skrajnie „alternatywnych". Ale tam stracą swoje pieniądze poza czujnym okiem regulatorów i nadzorców i nie będą burzyć ich spokoju ducha.

Pomimo powyższych zastrzeżeń popieram ten ruch, gdyż jest to próba wyjścia ze spirali nadużyciowo-regulacyjnej. Chodzi o to, że każde nadużycie powoduje wzrost obciążenia regulacyjnego, nawet jeśli przyczyną nadużycia nie był brak regulacji, tylko ich naruszenie. A wzrost obciążenia regulacyjnego powoduje, że pośrednicy dbają o zebranie podpisów inwestorów zamiast o ich wynik inwestycyjny. Doszliśmy do tego, że objętość niezbędnych do podpisania dokumentów jest tak duża, że przeciętny człowiek nie jest w stanie ich przeczytać ze zrozumieniem. Ten problem dla drobnych pozostanie nierozwiązany – im mniej profesjonalny inwestor, tym więcej będzie musiał podpisać niezrozumiałych dokumentów i tylko tym średnim zostanie to oszczędzone. Niemniej doceniam próbę przerwania tego błędnego koła – może w kolejnym kroku regulacje pozwoliłyby zrzec się ochrony także drobnym inwestorom. Tym bardziej że raport stwierdza oczywistą oczywistość: inwestorzy nie czytają dokumentów informacyjnych. Postuluje, aby wysiłki szły nie w kierunku zawartości tych dokumentów, tylko sposobu przyjaznego przekazania treści. A obecnego zakresu wymaganych treści nie da się w przyjazny sposób przedstawić, konieczne będzie zatem zmniejszenie zakresu tych treści.

Bardzo ciekawą inicjatywą wydaje się koncepcja stworzenia jednolitej bazy danych instrumentów finansowych oraz narzędzi do ich porównywania. Dzięki temu szeroka rzesza nieprofesjonalnych inwestorów mogłaby bezpośrednio decydować o podejmowaniu decyzji inwestycyjnych w oparciu o możliwie przejrzyste kryteria, nie zaś o sugestie pośredników często obciążone konfliktem interesów. Szkoda, że wśród proponowanych zmian nie znalazła się jeszcze koncepcja powiązania interesu pośredników z interesem klienta, ale może jest na to jeszcze za wcześnie.

Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek
Felietony
Złoty wciąż ma potencjał do aprecjacji, ale w wolniejszym tempie
Felietony
Jak wspominam debiut WIG20
Felietony
Wszystko jest po coś i ma znaczenie
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Felietony
Znieczulica regulacyjna
Felietony
DORA – kluczowe wyzwania w zakresie odporności cyfrowej instytucji finansowych