Prawo w czasach zarazy

W 1946 r. niemiecki filozof prawa Gustav Radbruch opublikował artykuł pod tytułem „Ustawowe bezprawie i ponadustawowe prawo". Wypunktował on mechanizmy, które doprowadziły do ­­­­– jak najbardziej zgodnej z zasadami legalizmu – dojścia do władzy nazistów w Niemczech i wprowadzenia przez nich porządku prawnego, który dzisiaj uznalibyśmy za niezgodny z prawami człowieka.

Publikacja: 31.03.2020 05:00

Rafał Wojciechowski, adwokat, dyrektor departamentu prawa rynku kapitałowego, Kancelaria Sadkowski i

Rafał Wojciechowski, adwokat, dyrektor departamentu prawa rynku kapitałowego, Kancelaria Sadkowski i Wspólnicy

Foto: materiały prasowe

Nie będę rozpisywał się o koncepcji moralności prawa i rozwoju systemu ochrony praw człowieka po II wojnie światowej, lecz formuła Radbrucha (tak nazwano wnioski wynikające z jego przemyśleń) jest dzisiaj solidną podstawą prawa państwa demokratycznych – lex iniustissima non est lex. Prawo, które łamie normy moralne nie jest prawem.

W dobie światowej kwarantanny dużo dyskutuje się nad celowością i zgodnością z normami moralnymi zakazów komunikacji, nakazów zaprzestania działalności i innych ograniczeń naszych praw i wolności. Rację miał Alexis de Tocqueville, pisząc, że wolność jednego człowieka zaczyna się tam, gdzie kończy się wolność drugiego.

Czy zatem, pytając przewrotnie, dopuszczalne jest w imię wyższych celów społecznych nieprzestrzeganie norm prawnych prawa pisanego? Czy pomimo istnienia procedur, sformalizowanych polityk i wykształconych w czasach spokoju norm postępowania jednego dnia możemy uznać, że ze względu na aktualną sytuację normy te nie obowiązują i skuteczne pozostają normy, które w danym momencie pozwalają działać na rzecz ochrony społeczeństwa, jego zdrowia i życia?

Pytanie filozoficzne, lecz prawnikom zadawane jest w bardzo życiowych sprawach. Bo czy Sejm może uchwalić ustawę, głosując zdalnie? Czy uchwała Rady Ministrów może zapaść bez osobistego stawiennictwa – telekonferencyjnie? Czy można zamknąć magazyn przed przyjęciem zamówionego towaru? Na te i inne pytania nie zawsze da się prosto odpowiedzieć. Prawo w czasach zarazy nabiera szczególnego znaczenia w kontekście możliwości zastosowania klauzul generalnych, takich jak siła wyższa, zasady współżycia społecznego czy wreszcie interes społeczny. Nie można ich jednak zastosować zawsze, a niekiedy, zwłaszcza w domenie administracyjnoprawnej, jest to wprost zakazane.

Jednak wracamy dzisiaj do takich wyrażeń jak rebus sic stantibus, czyli nadzwyczajna zmiana stosunków powodująca możliwość modyfikacji powstałych wcześniej zobowiązań, znanych już od czasów rzymskich. Znane od ponad 2000 lat instytucje prawne stają się odpowiedzią na bolączki dnia codziennego – bolączki naszego (prze)regulowanego świata, pełnego norm opisujących choćby krzywiznę banana.

Ale obrót gospodarczy nas zaskoczył, dzieje się coś, czego nie przewidzieliśmy, stało się coś, co wymaga poszukiwania w gąszczu zasad tego, co w rozumieniu ludzi XXI wieku jest moralne, sprawiedliwe. Co pozwala rozpędzonej maszynie naszej gospodarki gnać, rozwijać się, zapewniać dobrobyt. I w takich chwilach prawo pisane i szczegółowe normy nie działają, działają zaś zdrowy rozsądek i kroki mające na celu utrzymanie dynamiki gospodarki.

Prawnicy ustalili już (w gazetach i na portalach społecznościowych), że vis maior, że rebus sic stantibus, że stan wyższej konieczności. I że płacić nie trzeba, a wniosek o upadłość to (wiedzą państwo) tylko formalnie, bo i tak „nikt odpowiedzialności nie poniesie"– przecież zadziałały czynniki zewnętrzne. I nawet administracja działa nieco subtelniej i mniej formalnie.

I przyjdą czasy kiedy zapomnimy, że vis maior, że ma być sprawiedliwie i moralnie. I uchwałę telekorespondencyjną (jacyś ludzie) zaskarżą, bo artykuł taki i taki, że brak w statucie, że „istnieją uzasadnione wątpliwości". I zapomnimy o wirusie, o celu norm prawnych i ustawowym bezprawiu, zaczniemy ponownie czytać przepisy literalnie, szukając luk, a nie pamiętając już o szczególnych okolicznościach i czasach.

Tak już jest z prawem w czasach zarazy. Wracamy do korzeni, wracamy do tego co sprawiedliwe i moralne. I niech wraz z epidemią pamięć nie przeminie – pamięć, że na końcu w razie problemów trzeba je rozwiązać w interesie gospodarki i społeczeństwa i że prawo, które łamie normy moralne, nie jest prawem. A normy moralne, choć stałe, nabierają dzisiaj innego znaczenia niż za czasów Radbrucha. A może i nie – wtedy i dziś chodziło o przeżycie.

Felietony
Wzrost zredukuje dług
Felietony
Wyzwania HR emitentów
Felietony
Wejście tygrysa
Felietony
Czy IPO straciło w oczach funduszy?
Felietony
Zasoby srebra szansą dla zielonej transformacji Polski
Felietony
Spółki lepiej monitorowane