Strategia – dokąd zmierzamy

Ponoszenie takich samych obciążeń regulacyjnych i takich samych kosztów stałych przez małe i duże rynki musi się skończyć wyginięciem tych pierwszych.

Publikacja: 08.02.2018 03:10

W ostatnich dwóch felietonach starałem się w miarę obiektywnie wskazać, jaki jest stan polskiego rynku kapitałowego w odniesieniu do odczytów historycznych i do porównań międzynarodowych. Dziś pora się skupić na tym, jaki jest pożądany docelowy kształt tego rynku i jakie jego elementy powinny ulec zmianie.

Na temat strategii rozwoju polskiego rynku kapitałowego napisano i powiedziano już bardzo dużo. Najczęściej za dużo, bo w natłoku różnych wątków o różnym ciężarze gatunkowym, przy próbie realizacji różnych partykularnych (i najczęściej wzajemnie sprzecznych) interesów giną, trzy kwestie najważniejsze. Dlatego skoncentruję się tylko na nich, świadomie pozostawiając inne problemy, które są według mnie mniej istotne i w dużej mierze same się rozwiążą, jeśli rozwiązane zostaną problemy natury fundamentalnej: regulacje, koszty i wdrożenie. A konkretnie chciałbym wykazać, że ponoszenie takich samych obciążeń regulacyjnych i takich samych kosztów stałych przez małe i duże rynki musi się skończyć wyginięciem tych pierwszych, a zatem musimy ten stan rzeczy zmienić.

Zacznijmy od regulacji – stosowana od pewnego czasu zasada maksymalnej harmonizacji powoduje, iż na terenie całej UE obowiązują te same przepisy. Kłopot jednak w tym, że ta sama regulacja (np. MAR) zastosowana do spółek największych (wartych grube miliardy funtów czy euro) i do najmniejszych (np. startupów notowanych na NewConnect wartych poniżej 1 miliona złotych – a takich spółek mamy 40) jest olbrzymim nieporozumieniem. Bo bardzo duża część kosztów regulacyjnych to koszty stałe (stworzenie stosownych procedur) i nawet jeśli dla mniejszych spółek mogą się one wydawać niższe (im mniejsza spółka, tym prostsze procedury), to w niektórych obszarach są one wyższe – w ponadnarodowym koncernie „informacja, którą racjonalny inwestor prawdopodobnie wykorzystałby w części przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnej" to musi być duży news, a w najmniejszych spółkach praktycznie każda decyzja biznesowa jest ważna dla jej przetrwania.

Najmniejsze spółki nie mogą jednocześnie zapewnić przestrzegania bardzo restrykcyjnych regulacji i zarabiać pieniędzy dla akcjonariuszy, bo nie mają na to dość zasobów. A jednocześnie czyhają na nie olbrzymie sankcje np. do wysokości ponad 10 mln zł za niewłaściwe, nieterminowe lub niekompletne poinformowanie rynku o bardzo nieprecyzyjnie zdefiniowanej informacji ważnej dla tzw. racjonalnego inwestora. Warto nadmienić, iż na naszym rynku mamy 277 spółek (w tym 44 na rynku regulowanym), których wartość jest niższa od wartości pojedynczej sankcji maksymalnej, a takich sankcji może być bardzo dużo za bardzo różne naruszenia. Oczywiście należy mieć nadzieję, że nie zawsze będzie nakładana sankcja maksymalna, ale sam fakt, że za wiele przewinień natury formalnej grozi kara śmierci (sankcja finansowa powodująca bankructwo spółki, czy też upadłość konsumencką menedżerów i ich rodzin) bardzo zniechęca do obecności na giełdzie.

Drugi istotny problem polskiego rynku kapitałowego to wysokie koszty infrastruktury indukujące wysokie koszty dla wszystkich uczestników rynku. Moim zdaniem są one przeskalowane, bo opierają się na założeniach z czasów, kiedy mieliśmy nadzieję na stabilny dynamiczny rozwój rynku w oparciu o podaż wielkich prywatyzowanych przedsiębiorstw oraz stabilny popyt ze strony OFE indukujący napływ głodnych kapitału spółek zagranicznych. Sytuacja się zmieniła, rynek się aż tak bardzo nie rozwinął i nie będzie się tak dynamicznie rozwijał. Ponoszenie tak dużych kosztów nie ma sensu, gdyż czyni rynek zbyt drogim nie tylko w porównaniu z rynkami zagranicznymi, ale także z alternatywnymi możliwościami „inwestycyjnymi" w kraju. Sukces rynku forex wynika przecież nie z tego, że ludzie wolą waluty od akcji, tylko z tego, że mieli do dyspozycji przyjazny i tani system obrotu (choć oczywiście olbrzymią rolę odegrał także bardzo agresywny „marketing"). Obniżenie kosztów infrastrukturalnych jest zatem kluczem do zwiększenia zainteresowania ze strony inwestorów i emitentów.

Ostatni wreszcie poważny problem dotyczący strategii jest taki, że prace nad tymi dokumentami najczęściej kończyły się wraz z momentem ich przyjęcia, a niekiedy nawet wcześniej (na etapie opracowania lub wręcz poprzestając na zebraniu wsadu od uczestników rynku). Jeśli nie zmienimy tego podejścia i nie wbudujemy w nową strategię mechanizmu jej realizacji impregnowanego na zmiany personalne, to równie dobrze możemy prac nad strategią w ogóle nie zaczynać. Skoro już wiemy, jakie stoją przed nami najważniejsze problemy, skoro wiemy, co chcemy osiągnąć, to pojawia się najważniejsze pytanie – jak to zrobić? O tym napiszę za tydzień.

Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek
Felietony
Złoty wciąż ma potencjał do aprecjacji, ale w wolniejszym tempie
Felietony
Jak wspominam debiut WIG20
Felietony
Wszystko jest po coś i ma znaczenie