Więcej tortu dla wszystkich

Biznes i sport › Pula nagród nadchodzącego tenisowego turnieju US Open sięga 53 mln dol. W Nowym Jorku tenisiści znów zarobią najwięcej.

Publikacja: 12.08.2018 11:30

Od 2013 r. pula nagród US Open wzrosła o blisko 60 proc.

Od 2013 r. pula nagród US Open wzrosła o blisko 60 proc.

Foto: Bloomberg

Pozostałe turnieje Wielkiego Szlema wciąż są daleko z tyłu. Prawda, nie zasypiają gruszek w popiele i też co roku zwiększają pulę. Jednak Australijczycy z Melbourne przeznaczyli na tegoroczne nagrody 55 mln swoich dol., Francuzi z Roland Garros – 39 mln euro, a Anglicy z Wimbledonu – 34 mln funtów. To stawia ich w przedziale 40–45 mln dol. USA.

Wyścig jest szaleńczy, od 2013 r. pula nagród US Open wzrosła o blisko 60 proc. Szczęśliwie ostatnio organizatorzy turniejów wielkoszlemowych doszli do wniosku, że najlepsi zarabiają wystarczająco dużo (zwycięzcy singla w tegorocznych mistrzostwach USA dostaną po 3,8 mln dol.), dlatego większa część podwyżek trafia do pokonanych we wczesnych rundach. Odprawiony w pierwszym meczu gry pojedynczej odejdzie w tym roku z kwitkiem na 54 tys. dol. To może budzić zdziwienie, bo w końcu niczego nie wygra, jednak warto pamiętać, że żaden zawodnik nie trafia do wielkoszlemowej drabinki wprost z osiedlowych kortów. Zaś walka w dolinach rankingu ATP nie jest łatwa, bo też tenis nie jest sportem tanim – stąd ok. 80 tys. dol., które w pierwszej połowie roku zarobił na korcie zawodnik z okolic 100. miejsca w światowej klasyfikacji, nie robi wielkiego wrażenia. A na tym poziomie o dodatkowych wpływach z kontraktów reklamowych raczej trudno mówić.

Bez wstydu

Władze US Open przebiły granicę 50 mln dol. już w zeszłym sezonie. Ta kwota wygląda niezwykle przy premiach z początków współczesnego tenisa. Mija właśnie pół wieku od chwili, gdy na korty zarezerwowane dla amatorów dopuszczono zawodowców. W 1968 r. władze – International Lawn Tennis Federation – przyjęły w końcu do wiadomości, że „amatorzy" byli nimi tylko z nazwy, bo brak nagród finansowych w ówczesnych turniejach często kompensowano wysokimi dietami. Ukuto nawet termin „shamateur", będące połączeniem słów „shame" (wstyd) i „amateur" (amator). Jednocześnie zawodowcy, którzy już w latach 20. zarabiali pieniądze na meczach i turniejach pokazowych – zwanych nieco pogardliwie cyrkami – na Wimbledon czy Roland Garros wstępu nie mieli.

W roku 1968 rozpoczęła się era tenisa otwartego – stąd do dziś te wszystkie „open" w nazwach turniejów. Zwycięzca pierwszego oficjalnie profesjonalnego – rozpoczętego w wilgotny poniedziałek 22 kwietnia o godzinie 13.43 w Bournemouth, angielskim kurorcie nad kanałem La Manche – miał otrzymać 1000 funtów. Dziś, po uwzględnieniu inflacji, byłoby to ok. 17 tys. Dla zwyciężczyni przeznaczono mniej niż jedną trzecią tej kwoty, były to bowiem mroczne czasy nierówności. Dlatego część tenisistek zbojkotowała turniej, rozpoczynając jedną z wielkich tenisowych batalii o pieniądze.

W każdym razie kasa przyciągnęła widzów – sprzedano rekordowe 23 tys. biletów za 12 tys. funtów. Po wszystkim organizatorzy zanotowali, także rekordowy, zysk – ponad 3 tys. Historycznym zwycięzcą okazał się Australijczyk Ken Rosewall, który 12 lat wcześniej, po wywalczeniu czterech tytułów wielkoszlemowych, przeszedł na zawodowstwo. Począwszy od roku 1968, zdobył cztery kolejne, można więc sobie wyobrazić, jak wyglądałyby tenisowe statystyki, gdyby Rosewall i jemu podobni (zwłaszcza jego rodak Rod Laver) uczestniczyli w czterech największych turniejach bez przymusowej przerwy.

W Bournemouth zagrał także inny spośród największych. 39-letni Amerykanin Pancho Gonzalez był wówczas zawodowcem od niemal dwóch dekad (zdecydował się na ten krok w 1949 r., krótko po zdobyciu drugiego tytułu w mistrzostwach USA, czyli dzisiejszym US Open). Ale w Bournemouth odpadł po pięciu setach ze znacznie młodszym Brytyjczykiem Markiem Coxem.

– Ktoś musi być tym pierwszym, który przegra [z amatorem], więc równie dobrze mogę to być ja – podsumował Gonzalez, chociaż musiał wiedzieć, że rywal miał już na koncie dwa wielkoszlemowe ćwierćfinały.

Pierwszy amator, który pokonał zawodowca, nie podbił świata (chociaż wygrywał turnieje i dotarł do 13. miejsca w rankingu), ale zapisał się w kronikach tenisa.

Rewolta

Ponieważ Mark Cox zgłosił się do turnieju jako amator (bo gracze wciąż byli dzieleni na różne kategorie), awans do półfinału przyniósł mu – zamiast 250 funtów nagrody – czterofuntowy bonus doliczony do 50 funtów zwrotu kosztów. Zwyciężczyni rywalizacji tenisistek, Brytyjka Virginia Wade, również nie wzięła pieniędzy, gdyż miała status amatora i nie była pewna, jakie mogą być konsekwencje przyjęcia nagrody. Zamiast 300 funtów zadowoliła się 62 (50 zwrotu kosztów, 12 bonusu). To wskazuje, że era open nie była przełomem, który w jednej chwili zmienił oblicze tenisa – raczej nastawała stopniowo.

Na dokładkę tenisowa rewolucja nałożyła się na rewoltę społeczną w krajach Zachodu (a też i Wschodu), zatem rozgrywany krótko po Bournemouth pierwszy wielkoszlemowy turniej open – Roland Garros – toczył się w szalonej atmosferze.

„Na ulicach panował chaos, cały kraj sparaliżował strajk generalny i studenckie zamieszki, transport publiczny nie działał, lotniska były zamknięte, a miasto tonęło w śmieciach, bo śmieciarze też strajkowali. Organizatorzy turnieju byli jednak zdeterminowani i podstawili autobusy, które odebrały nas w Belgii" – wspominał tamte wydarzenia Rumun Ilie Nastase, stojący wówczas u progu wielkiej kariery.

Dla formalności, w finale Roland Garros 1968 – tak samo jak w Bournemouth – Rosewall pokonał Lavera, zaś całkowita pula nagród sięgnęła 100 tys. franków. Po uwzględnieniu półwiecznej inflacji oraz kursu wymiany franków na euro otrzymujemy 120 tys. euro – żart w porównaniu z pieniędzmi, jakie były do wzięcia w Paryżu podczas tegorocznej edycji.

Jedno wiadomo – najlepiej płatnym turniejem wielkoszlemowym roku 1968 było, a jakże, US Open. W puli znalazło się 100 tys. dol. (po uwzględnieniu inflacji: 720 tys.). I znów, amator Arthur Ashe, w owym czasie porucznik armii amerykańskiej, zamiast 14 tys. za zwycięstwo dostał 20 dol. dziennej diety.

Tort dla wszystkich

Tenisiści dość szybko, bo już na początku lat 70., zorientowali się, że trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Stworzyli zręby systemu, czego efektem są rządzące dziś dyscypliną ATP (Association of Tennis Professionals) oraz WTA (Women's Tennis Association). Drugą z organizacji stworzyła Billie Jean King, jedna z tenisistek bojkotujących turniej w Bournemouth. Oba związki postawiły sobie za cel ochronę zawodowych i finansowych interesów graczy. Można powiedzieć, że z sukcesem. W 1982 r. Martina Navratilova zapisała się w historii jako pierwsza tenisistka, która zdobyła na korcie milion dolarów w jednym sezonie. Dwa lata później zgarnęła już 2 mln i było to niemało, bo kolejny milion dołożyła dopiero Martina Hingis w roku 1997.

Kula śniegowa szybko ruszyła, efektem było 12 mln dol., które Serena Williams zarobiła w 2013 r. – mowa tu jedynie o nagrodach turniejowych, bo w przypadku najjaśniejszych gwiazd lwią część wpływów stanowią dochody z kontraktów reklamowych. Z tego samego powodu zeszłoroczne 13 mln, które wygrał na korcie Roger Federer, stanowi jedynie ułamek z 77 mln, które według „Forbesa" zarobił w 2017 r.

Jeśli idzie o wszystkie czeki z turniejów, Serena zbliża się do 90 mln dol., Roger – do 120 mln.

Nagrody Agnieszki Radwańskiej też wyglądają imponująco – na koncie Polki zapisano już blisko 28 mln dol. – w pokonanym polu zostały m.in. Martina Hingis i Kim Clijsters, które były liderkami rankingu WTA, mają na koncie tytuły wielkoszlemowe w singlu (Hingis – 5, Clijsters – 4) i które przed dekadą były jeszcze na korcie. To pokazuje, że tempo przyrostu pieniędzy w tenisie zdecydowanie wyprzedza stopę inflacji.

Słusznie więc chyba robią organizatorzy, starając się przeznaczyć nieco więcej tortu dla tych z setnego miejsca w światowym rankingu.

Parkiet PLUS
Do poprawy wyników spółek z branży chemicznej niezbędny jest wzrost popytu i cen
Parkiet PLUS
Najwyższe stopy zwrotu przyniosą średnie spółki
Parkiet PLUS
Drozapol, Kernel... czyli ostra walka o delisting
Parkiet PLUS
Bank centralny jedyną realną opozycją przeciw rządom Victora Orbána
Parkiet PLUS
Nie ma planów i prac nad zmianami w OFE
Parkiet PLUS
Dodatków bio w paliwach przybywa