Oznacza to powrót popytu do wzrostu po listopadowym spadku (minus 4,4 proc.). Popyt rósł też w październiku (8,1 proc.) i wrześniu (5,4 proc.), który był pierwszym od wybuchu pandemii miesiącem z dodatnią dynamiką. W grudniu o kredyt mieszkaniowy wnioskowało łącznie 33,59 tys. klientów, o 9,7 proc. więcej niż rok wcześniej i o 5,9 proc. niż w listopadzie. Wobec dołka z kwietnia to wzrost o 20,8 proc. Średnia kwota wnioskowanego kredytu wyniosła 307,47 tys. zł, o 6,7 proc. więcej niż przed rokiem.

– Utrwala się optymizm, jaki widzieliśmy w dodatnich odczytach z września i października – mówi prof. Waldemar Rogowski, główny analityk BIK. Ocenia, że sytuacja jest dynamiczna, trudno więc prognozować, jaki będzie popyt na kredyty mieszkaniowe w tym roku. – Można jednak z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że przynajmniej w pierwszej połowie roku utrzyma się wysoka zmienność. Będzie ona szła w parze z sytuacją w gospodarce, której kondycja będzie mieć wpływ na popyt na kredyty mieszkaniowe także w drugiej połowie roku – zaznacza Rogowski. Dane NBP wskazują, że przez 11 miesięcy 2020 r. sprzedaż hipotek dla gospodarstw domowych wyniosła 52,3 mld zł, o 5,1 proc. więcej niż w rekordowym 2019 r.

Ekspert przypomina, że indeks BIK opisuje jedynie popyt, ale warto zwrócić uwagę na wzrost wartości średniej kwoty wnioskowanego kredytu, co częściowo może być związane z poluzowaniem przez część banków wymagań co do udziału własnego oraz zakupem droższych nieruchomości. Napędzać rynek kredytów i średnią ich wartość mogą wciąż drożejące nieruchomości.

GG Parkiet

Banki mają duże oczekiwania co do sprzedaży kredytów mieszkaniowych. Sporo ważą one w ich bilansach i były w 2020 r. jedynym rodzajem produktów kredytowych, których sprzedaż wyraźnie rosła. Przedstawiciele PKO BP wskazują, że liczą nawet na dwucyfrowe tempo wzrostu sprzedaży hipotek w tym roku. Spora nadpłynność i wysokie kapitały banków powodują, że mają one dużą zdolność do zwiększania akcji kredytowej. Dodatkowo stopy procentowe są blisko zera, na historycznie niskich poziomach, a średnie wynagrodzenie Polaków nadal rośnie, więc zwiększa się także zdolność kredytowa. Jednak i tak niektórzy klienci mogą napotkać problem w zakresie podaży. Banki na początku pandemii zaostrzyły politykę kredytową i choć latem ją wyraźnie poluzowały, to jednak wciąż sporo z nich nie udziela kredytów mieszkaniowych osobom, które nie mają umowy o pracę (lecz jedynie zlecenie lub dzieło) lub które pracują w branżach najbardziej narażonych na skutki pandemii. MR