Zbliżająca się kolejna, już 13., runda amerykańsko-chińskich rozmów handlowych nie wzbudzała we wtorek entuzjazmu na rynkach. Co prawda japoński indeks Nikkei 225 zyskał we wtorek 1 proc., a chiński Shanghai Composite wzrósł o 0,3 proc., to większość europejskich indeksów giełdowych lekko traciła po południu. Sesja na Wall Street zaczęła się od spadków.
Optymistycznie inwestorów nie nastrajało choćby to, że Departament Handlu wpisał na swoją „czarną listę" osiem chińskich spółek technologicznych. Ukarane w ten sposób zostały m.in.: największy na świecie producent systemów monitoringu video Hikvision oraz SenseTime i Megvii, startupy zajmujące się sztuczną inteligencją, wyceniane po ponad 4 mld USD. Amerykańskie spółki będą teraz potrzebowały specjalnych licencji na prowadzenie interesów z tymi firmami. To kara za dostarczanie przez te spółki sprzętu i technologii, które są wykorzystywane przez chińskie władze do masowej inwigilacji oraz represji wymierzonych w Ujgurów. Na „czarną listę" Departamentu Handlu trafiło też 19 chińskich agencji rządowych zaangażowanych w te represje oraz Biuro Bezpieczeństwa Publicznego Ujgurskiego Rządu Autonomicznego Prowincji Xinjang. Chińskie władze zapowiedziały, że mogą odpowiedzieć na te sankcje.
Punkt zapalny
Problemem w rozmowach handlowych może stać się również kwestia Hongkongu, jeśli Chiny zdecydują się na ostrzejsze działania przeciwko demonstrantom.
– Chcielibyśmy, by doszło do bardzo humanitarnego rozwiązania. Chciałbym, by tak się stało, a wiecie przecież, że Hongkong jest bardzo ważny jako światowe centrum handlu. Jeśli stanie się coś złego, to będzie bardzo złą rzeczą dla negocjacji – powiedział w poniedziałek prezydent USA Donald Trump.