#TydzieńNaRynkach: Spadki PKB wzruszyły inwestorów

Choć wiadomo było, że drugi kwartał w większości dużych gospodarek będzie fatalny, to jednak publikacja danych na ten temat wyraźnie zmroziła nastroje na giełdach.

Publikacja: 31.07.2020 18:30

Foto: GG Parkiet

 

Czwartkowe publikacje danych o dynamice głównych światowych gospodarek wyraźnie wpłynęły na nastroje inwestorów pod koniec minionego tygodnia. Ale jasne było, że wieści nie będą dobre.

Gospodarka jest najważniejsza

W przypadku Niemiec sięgający 10,1 proc. po uwzględnieniu czynników sezonowych spadek PKB okazał się nieco gorszy niż oczekiwano, ale nie drastycznie gorszy (bez sezonowości spadek wyniósł 11,7 proc.). To jednak wystarczyło, by DAX poszedł w dół o 3,5 proc. Wymiar „kary" na giełdzie we Frankfurcie nie był wstrząsający, ale zdecydowanie pogorszył obraz i perspektywy rynku. Większość ekonomistów oczekuje poprawy koniunktury gospodarczej w drugiej połowie roku, ale inwestorzy chyba już te przewidywania przynajmniej częściowo zdyskontowali i teraz będą oczekiwać potwierdzenia tego optymistycznego scenariusza. W każdym razie w miniony czwartek trudno było na naszym kontynencie znaleźć parkiet, na którym indeksy szłyby w górę.

Z makroekonomicznego punktu widzenia z prawdziwym dramatem była informacja o spadku PKB Stanów Zjednoczonych o prawie jedną trzecią, ale było to nieco mniej, niż się spodziewano. Typowy dla Amerykanów optymizm i tym razem dał o sobie znać. S&P 500 zniżkował w czwartek o zaledwie 0,4 proc., Dow Jones nie zmienił swojej wartości, a Nasdaq Composite poszedł o 0,4 proc. w górę. Nic wielkiego się więc nie stało, domniemany podwójny szczyt na indeksach z Wall Street jest na razie traktowany pobłażliwie, więc strachu nie ma. Po dwóch tygodniach obaw i spadków, optymizm powrócił na giełdę w Chinach. Shanghai Composite wzrósł o 3,5 proc., powracając powyżej poziomu 3300 punktów. Lekko (o 1 proc.) zwyżkował też wskaźnik rynków wschodzących, jednak po raz kolejny nie udało mu się pokonać 44 punktów (ETF).

Czerwony czwartek na Książęcej

Choć czwartkowa sesja była fatalna na większości światowych giełd, to na naszym parkiecie była fatalna najbardziej. Co gorsza, najmocniej nie tracił indeks największych spółek, najbardziej wrażliwy na nastroje panujące w otoczeniu, ale potężne tąpnięcie miało miejsce także na szerokim rynku oraz w segmencie małych i średnich firm. Tak powszechny i silny atak niedźwiedzi musi dawać do myślenia, tym bardziej w kontekście informacji o ponadprzeciętnym od kilkunastu tygodni wzroście zainteresowania posiadaczy oszczędności giełdą i funduszami inwestycyjnymi. Wiele się mówiło, że to może być bardziej trwała tendencja, a tymczasem tak gwałtowny odwrót może być sygnałem ostrzegawczym. Indeks największy spółek spadł w czwartek o prawie 3,4 proc., a w skali czterech pierwszych sesji minionego tygodnia o 2,6 proc. To zdarzenie niepokojące potrójnie. Po pierwsze, ponieważ ma miejsce zaledwie kilka dni po tym, jak WIG20 usiłował atakować poziom 1900 punktów i wyrwać się górą z męczącego, trwającego od kilku tygodnie trendu bocznego. Po drugie, indeks z dużą łatwością spadł poniżej 1800 punktów, czyli poziomu, który można uznać za istotne wsparcie techniczne. Po trzecie wreszcie, że w czwartek zaliczył jeden z największych spadków spośród wskaźników giełdowych naszego kontynentu. To ostatnie stwierdzenie należy uzupełnić dwiema istotnymi informacjami. Mocniej niż WIG20 zniżkował niemiecki DAX oraz nasz wskaźnik szerokiego rynku, czyli WIG, który stracił niemal 4 proc., najwięcej od marcowej wirusowej paniki. Jedynym pocieszeniem jest utrzymanie się WIG minimalnie powyżej 50 tys. pkt. Co gorsza, silne spadki miały też miejsce w czwartek w segmencie małych i średnich spółek. mWIG40 zniżkował o 4,6 proc., najmocniej od czasów marcowej paniki, z impetem powracając poniżej 3600 punktów. Z technicznego punktu widzenia dramatu jeszcze nie ma, ale już 100 punktów niżej może dojść do testowania „siły" trwającego od dwóch miesięcy trendu bocznego, a większe kłopoty mogą się zacząć w okolicach 3200 punktów. Już teraz kłopoty rysują się w przypadku sWIG80. Indeks najmniejszych firm tąpnął w czwartek aż o 5,4 proc. i taką skalą spadku wyróżnia się na tle indeksów światowych. Powodów do niepokoju jest jeszcze kilka. Mocny, sięgający niemal 3 proc. spadek miał miejsce także w środę. Załamaniu z ostatnich dni towarzyszyły wyraźnie zwiększone obroty, najwyższe od prawie dwóch lat. Wcześniej indeks ten charakteryzował się niewielką zmiennością, która teraz zdecydowanie wzrosła. O ile spadki w pozostałych segmentach naszego rynku można przynajmniej po części tłumaczyć pogorszeniem się nastrojów w otoczeniu, o tyle w przypadku sWIG80 mamy do czynienia z negatywną zmianą nastawienia graczy lokalnych, którzy od kilkunastu tygodni byli tak chwaleni za wzrost aktywności na giełdzie. Te sygnały są dość mocno niepokojące.

Oznaki niepokoju można także dostrzec przyglądając się indeksom branżowym. Po dynamicznych zwyżkach z pierwszych dni minionego tygodnia, w czwartek WIG-leki poleciał w dół aż o ponad 13 proc., dając dowód na to, że moda na pewne segmenty rynku bywa bardzo krótka i może zwieść wielu graczy. Akcje Cormay w czwartek zniżkowały o ponad 31 proc., Pharmeny o niemal 19 proc., a lubelskiego Biomedu spadły o 14,5 proc. To pokazuje, że droga z nieba do piekła bywa bardzo szybka i wyboista i nie warto na nią zabierać zbyt wypchanego portfela. Posiadacze akcji Cormay zyskami cieszyli się jedynie do minionego wtorku, a w czwartek byli już „wyzerowani". Powodów do większych zmartwień na razie nie mają ci, którzy odpowiednio wcześniej kupili papiery Mercatora, najnowszej gwiazdy naszego parkietu, ale niektórych nowych nabywców czwartkowy spadek kursu o 18 proc. mógł niemile zaskoczyć. W ostatnich dniach w fazę dynamicznej korekty weszła też branża energetyczna, do niedawna mocno rozpalająca emocje inwestorów. Mimo poniedziałkowej silnej zwyżki, w skali pierwszych czterech sesji minionego tygodnia WIG-energia zniżkował o ponad 9 proc., a papiery Tauronu traciły niemal 14 proc. Po dwóch tygodniach „szaleństw" indeks powrócił do dolnego ograniczenia trwającego od połowy czerwca trendu bocznego. Ci, którzy wchodzili na ten rynek od marca do maja, mają wciąż powody do zadowolenia, ale starsi stażem gracze wciąż liczą straty. Czwartkowa sesja przyniosła sięgające od 4 do 5,5 proc. straty indeksów banków, odzieżówki, górnictwa, budownictwa oraz sektorów paliwowego i chemicznego, ale w skali pierwszych czterech sesji minionego tygodnia najmocniej, bo o 6,6 proc. zniżkował WIG-banki, a WIG-paliwa niewiele mu ustępował. Akcje CCC po prawie dwumiesięcznej konsolidacji w czwartek spadły o ponad 12 proc., ale fason trzymały papiery LPP, które co prawda w czwartek również zniżkowały, ale w skali czterech sesji zyskały ponad 10 proc., odbijając się w dół dopiero po „dotknięciu" poziomu 7000 zł. Pod koniec tygodnia powietrze zaczęło uchodzić z rewelacyjnie ostatnio radzących sobie akcji KGHM. W czwartek taniały one o ponad 4 proc., ale tydzień kończyły jednak zwyżką o ponad 5,5 proc., a od marcowego dołka poszły w górę o ponad 140 proc. Powodem czwartkowego spadku, poza okolicznościami zewnętrznymi, mogło być dotarcie notowań do poprzedniego szczytu z lutego 2017 r. Niewesoło kończył się tydzień dla posiadaczy akcji JSW, które do czwartku zniżkowały o ponad 20 proc., wybijając się w dół z dwumiesięcznej konsolidacji. Jednym z powodów spadku, poza problemami z epidemią koronawirusa, mogła być informacja o sięgającym 431 mln zł odpisie na utratę wartości kopalni Jastrzębie-Bzie. Choć WIG-budownictwo był jednym z lepiej zachowujących się w ostatnim czasie indeksów branżowych, bo tracił do czwartku zaledwie nieco ponad 2 proc, to patrząc na jego skład, sytuacja jest mocno zróżnicowana. Część spółek mocno traci na wartości. Tylko w czwartek po 10–12 proc. w dół szły walory między innymi Trakcji, Elektrotimu, Mirbudu czy Libetu. Przy dużej zmienności o prawie 3 proc. rosła cena akcji Budimeksu, ale pozytywna reakcja na informację o dobrych wynikach za drugi kwartał nie utrzymała się do końca tygodnia (w czwartek spadek o ponad 3 proc.). Zmiennością notowań wyróżniały się papiery Vistalu, które do czwartku zwyżkowały o niemal 13 proc., ale w międzyczasie różnica między minimum a maksimum sięgała 30 proc.

Złoto trochę zmęczone

Po osiągnięciu nowego historycznego rekordu notowania złota w ostatnich dniach wytraciły wzrostowy impet, czemu trudno się dziwić. Rajd byków na tym rynku jest imponujący, a o przyczynach nie wypada już nawet wspominać. Posiadacze kruszcu mogą spokojnie czekać, aż na liczniku pojawi się symboliczne 2000 dolarów za uncję i mieć nadzieję na więcej. Srebro nadal stara się podążać za bardziej szlachetnym kolegą, ale i w jego przypadku widać było lekką zadyszkę. Choć do czwartku zwyżka notowań przekraczała 6 proc., to w międzyczasie była sporo większa. Tu do rekordu jest jeszcze bardzo daleko. Mocno podgrzana ostatnio atmosfera na rynku palladu, uległa ochłodzeniu. Sięgający prawie 11 proc. skok notowań z poprzedniego tygodnia, kontynuowany był jedynie w miniony poniedziałek. Do czwartku pallad potaniał o ponad 6 proc. Nużąca stabilizacja utrzymuje się na rynku miedzi. Notowania kontraktów na ten metal od trzech tygodni zmieniają się nieznacznie. Do czwartku zwyżkowały o nieco ponad 1 proc., ale nie były już w stanie zaatakować poziomu 300 centów za funt, czego próbowały w poprzednich dwóch tygodniach. Spokój panuje też na rynku ropy naftowej. Co prawda do czwartku notowania WTI zniżkowały o prawie 3 proc., schodząc w okolice 40 dolarów za baryłkę, ale ta cena wciąż mieści się w granicach trwającego od początku czerwca trendu bocznego.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty