Spółek skupujących swoje akcje może jeszcze przybywać

Wyceny w segmencie małych i średnich firm skłaniają zarządy do uruchamiania buy backów. Nie należy jednak zakładać, że skręcimy w kierunku giełdy amerykańskiej, gdzie skupy są alternatywą dla dywidendy

Publikacja: 18.06.2019 11:50

Foto: GG Parkiet

Trwa sezon corocznych walnych zgromadzeń. Oprócz standardowych uchwał dotyczących zatwierdzenia sprawozdań finansowych, przeznaczenia ubiegłorocznego zysku czy udzielenia absolutorium menedżerom akcjonariusze niektórych firm będą też decydować o skupach akcji (więcej w ramkach poniżej i powyżej).

– Skupy akcji to w pewnym sensie znak czasu. Z jednej strony według ceny do wartości księgowej wyceny spółek są często na historycznie niskich poziomach. Z drugiej natomiast nastawienie do małych spółek – poza „łowcami okazji" – jest negatywne – komentuje Sobiesław Kozłowski, dyrektor departamentu doradztwa inwestycyjnego w Noble Securities.

Gotówki nie brakuje

Rozpoczęcie skupu może być sygnałem dla rynku, że zarząd spółki uważa jej akcje za niedowartościowane. Skup może być też odpowiedzią na niską płynność.

– W akcjonariatach małych i średnich spółek często jest obecnych wiele TFI czy OFE, które z różnych względów chcą się pozbyć danych akcji (odpływy, zmiana strategii zmiana zarządzającego itp.), a nie są w stanie tego zrobić ze względu na brak większej strony popytowej. Generalnie skup akcji daje zarządowi większą elastyczność niż dywidenda, która oznacza punktowy i nieodwracalny odpływ środków ze spółki – mówi Krzysztof Pado, dyrektor działu analiz DM BDM.

Obecnie gotówki spółkom notowanym na warszawskiej giełdzie nie brakuje, co jest argumentem przemawiającym za jej dystrybucją do akcjonariuszy. Ponadto część spółek chce zarządzać niepewnością wynikającą ze zmian OFE/PPK i to właśnie w celu wchłonięcia potencjalnej podaży uruchamia skupy.

– Historycznie niskie wyceny spółek, obawy o podaż akcji oraz chęć trwalszego motywowania kluczowych pracowników zdaje się być podstawową grupą argumentów za skupem akcji, coraz częściej ogłaszanym oprócz dywidendy – podsumowuje Kozłowski.

Jeśli spółka posiada gotówkę, a zarząd i właściciele wierzą we wzrost biznesu i nie ma na horyzoncie innych potrzeb inwestycyjnych, to skup akcji jest także formą inwestycji w niedowartościowany biznes.

– Jest to także z korzyścią dla inwestorów, gdyż skup akcji częściowo eliminuje potencjalną podaż od inwestorów, którzy mniej wierzą w spółkę albo potrzebują upłynnić posiadany udział – podkreśla Konrad Księżopolski, dyrektor działu analiz Haitong Banku.

Korzyści i wyzwania

W Stanach Zjednoczonych skala buy backu przewyższa dywidendy. W Polsce popularność skupów rośnie, ale nie są one postrzegane jako bezpośrednia alternatywa dla dywidendy. Do rzadkości nie należą spółki, które decydują się zarówno na wypłatę dywidendy, jak i na skup akcji. Ten ostatni ma wiele zalet: podnosi stopę zwrotu z inwestycji i – jak już wspomniano – jest narzędziem stosunkowo elastycznym. Natomiast z punktu widzenia inwestora zdecydowanie wygodniejsza jest dywidenda, ale jej minusem jest płacony od razu podatek.

Praktyka pokazuje, że skupy akcji są kierowane do nieco innego typu inwestora niż dywidenda.

– Kluczem jest konieczność działania ze strony inwestora, która nie występuje w przypadku wypłaty dywidendy, gdzie wystarczy posiadać w odpowiednim dniu akcje na rachunku maklerskim. W przypadku skupu może się okazać, że pewna grupa inwestorów, która nie odpowiedziała na wezwanie z uwagi na brak wiedzy, jest w pewnym stopniu poszkodowana – podkreśla Kamil Hajdamowicz, zarządzający aktywami w Vienna Insurance Group. Dodaje, że m.in. dlatego część spółek decyduje się na połączenie skupu akcji z wypłatą dywidendy.

Którą formę wybrać?

To, jak efektywny jest skup akcji, zależy od kilku czynników. Jednym z kluczowych jest oferowana przez spółkę cena. W obliczu stosunkowo niskich wycen na GPW, spółkom ogłaszającym skup nie jest trudno złożyć akcjonariuszom atrakcyjną ofertę. Skuteczność skupu – rozumiana jako podbicie notowań – jest jednak kwestią problematyczną. Nie brak przykładów spółek, które już od lat nabywają swoje akcje, a mimo to ich notowania poruszają się w długoterminowym trendzie spadkowym. Dzieje się tak z reguły w przypadku firm o słabych fundamentach, osiągających kiepskie wyniki finansowe i posiadających mgliste perspektywy rozwoju. Choć nie brak też przykładów spółek, dla których sam fakt ogłoszenia skupu stał się impulsem do wzrostów. Przykładem może być Monnari, które pod koniec stycznia zeszłego roku ruszyło z buy backiem, co w pierwszych dniach zaowocowało wysokimi obrotami i nawet kilkunastoprocentową zwyżką ceny akcji. Teraz jednak notowania są już znacząco niżej.

Z ciekawą sytuacją mamy do czynienia w spółce Toya, gdzie – podobnie jak rok temu – jedna strona (zarząd) chce skupu akcji, a druga (akcjonariusz) – dywidendy. W maju spółka podała, że zarząd planuje zwrócenie się do akcjonariuszy o upoważnienie do skupu maksymalnie 3 mln akcji, po cenie 5,2–7,8 zł (teraz kurs wynosi 5,2 zł) i chce utworzyć kapitał rezerwowy o wartości 15,7 mln zł na ten cel. Natomiast akcjonariusz, mający niemal 16 proc. ogólnej liczby głosów, złożył projekt uchwały z propozycją wypłaty przez spółkę dywidendy w wysokości 0,52 zł na akcję. Zarząd chciał, by zysk trafił na kapitał zakładowy. Jaka decyzja zapadnie? O tym zdecyduje walne zgromadzenie 26 czerwca.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty