Gdy bogaci zmieniają ojczyzny

Co roku dziesiątki tysięcy milionerów emigruje. Przyjmując paszporty innych krajów, starają się oni zyskać bezpieczeństwo dla siebie i swoich majątków, a także poprawić jakość swojego życia.

Publikacja: 19.03.2017 07:03

Sergey Brin, jeden z założycieli koncernu Google, wyemigrował do USA wraz z rodziną pod koniec lat 7

Sergey Brin, jeden z założycieli koncernu Google, wyemigrował do USA wraz z rodziną pod koniec lat 70. ze Związku Sowieckiego.

Foto: Archiwum

Imigracja to nie tylko problem ludzi biednych. W poszukiwaniu lepszego życia przenoszą się do innych krajów również milionerzy i miliarderzy. Z badań firmy New World Wealth wynika, że w 2016 r. na wyprowadzkę do innego kraju zdecydowała się rekordowa liczba przedstawicieli najbogatszej części ludzkości – aż 82 tys. milionerów i miliarderów. Najwięcej spośród nich, bo aż 12 tys., opuściło Francję. Około 9 tys. bogaczy wyemigrowało z Chin kontynentalnych, 8 tys. wyprowadziło się z Brazylii, a po 6 tys. emigrowało z Turcji oraz Indii. Powody migracji były bardzo różnorodne. Niekiedy była to chęć płacenia niższych podatków, innym razem polityka lub chęć uniknięcia dochodzeń antykorupcyjnych, często było to po prostu pragnienie przeniesienia się do kraju, w którym życie jest przyjemniejsze, zdrowsze i bezpieczniejsze.

Wielka ucieczka

Za kraj, w którym milionerzy szczególnie chętnie chcą emigrować, od dawna uchodzą Chiny. W 2014 r. Barclays przeprowadził ankietę wśród ponad 2 tysięcy posiadaczy dużych majątków (wynoszących co najmniej 1,5 mln USD) z 17 krajów i okazało się, że Chińczycy przodowali wśród myślących o emigracji. 47 proc. ankietowanych potentatów z ChRL mówiło wówczas, że chce wyemigrować w ciągu najbliższych pięciu lat. Podobnej odpowiedzi udzieliło 23 proc. odpytywanych milionerów z Singapuru, 20 proc. z Wielkiej Brytanii, 16 proc. z Hongkongu, 6 proc. z USA i 5 proc. z Indii. Chiny co prawda wciąż dają przedsiębiorcom wielkie możliwości, ale wiąże się to też z wielkim ryzykiem. Wielu bogaczy trafiło w ostatnich latach za kratki w ramach kampanii antykorupcyjnej organizowanej przez chińskie władze. Walki partyjnych frakcji, potęga bezpieki oraz ograniczone możliwości obrony w razie kłopotów z prawem sprawiają, że wielu chińskich milionerów woli przezornie trzymać sporą część swojego majątku za granicą. Od dawna cieszą się wśród nich zainteresowaniem nieruchomości w Hongkongu, Australii, USA, Kanadzie i Europie. Dodatkowym argumentem za przenosinami za granicę bywa chęć zapewnienia dobrej, zachodniej edukacji dzieciom, pragnienie życia w mniej zanieczyszczonym środowisku naturalnym czy też zamiłowanie do zachodniej kultury. Stąd posiadanie obcego paszportu jest dla chińskiego bogacza dużym atutem. Paszport ten nie zapewnia jednak pełnej ochrony. Przekonał się o tym pod koniec stycznia Xiao Jinhua, chiński miliarder z paszportami ChRL, Kanady i Antiguy. Funkcjonariusze bezpieki ChRL wyprowadzili go tuż przed nowym rokiem księżycowym z apartamentu w czterogwiazdkowym hotelu w Hongkongu i przewieźli przez granicę do Chin kontynentalnych, gdzie ślad po nim zaginął.

Nie powinno być zaskoczeniem również to, że emigrują milionerzy z takich gospodarek wschodzących jak Turcja, Indie czy Brazylia. Niepokoić może jednak to, że na liście państw, z których masowo emigrują bogacze, na pierwszym miejscu znalazł się kraj strefy euro – Francja. Wysokie podatki w połączeniu z kryzysem imigracyjnym i zwiększonym zagrożeniem terrorystycznym widocznie sprawiają, że wielu Francuzów narzeka, iż ich kraj zmienił swoje oblicze na gorsze. To, że francuscy milionerzy głosują nogami i przyjmują obce paszporty, można uznać za element trendu narastającego od lat, który jednak ostatnio nabrał intensywności. A wielu spośród francuskich milionerów imigruje do „bezpieczniejszego" Izraela.

W ostatnich latach zauważalne było również to, że coraz więcej Amerykanów zrzekało się paszportów z przyczyn podatkowych lub przyjmowało podwójne obywatelstwo. Np. w 2011 r. nowozelandzki paszport zdobył miliarder Peter Thiel, współtwórca serwisu PayPal. Po wyborczej wygranej Donalda Trumpa wzrosło wśród amerykańskich bogaczy zainteresowanie kupnem nieruchomości w Nowej Zelandii, a wiele celebrytek i celebrytów zapowiadało emigrację do Kanady. Jak na razie jednak nie widać zwiększonej fali imigracji z USA do tych krajów. Nad czym wielu ludzi ubolewa...

Kierunki migracji

Krajem, który najbardziej przyciąga milionerów, jest Australia. Według danych New World Wealth osiedliło się tam w w 2016 r. około 11 tys. zagranicznych imigrantów zaliczanych do tej klasy. Choć Australia bardzo ostro i skutecznie się broni przed napływem biedniejszych imigrantów z krajów Trzeciego Świata, to szeroko otwiera się na bogatych przybyszów. Rząd oferuje program szybkiego przyznawania wiz dla inwestorów, zwany „złotym biletem". Można się na niego załapać, inwestując 5 mln dolarów australijskich, i bardzo szybko dostać pozwolenie na stały pobyt. Od 2012 r. skorzystało z niego, według rządowych statystyk, 1,2 tys. osób, w 90 proc. Chińczyków. Istnieje również program przyznający pozwolenia na stały pobyt biznesmenom, którzy zainwestowali 1 mln dolarów australijskich. Procedura trwa jednak dłużej niż w przypadku „złotego biletu" i jest bardziej restrykcyjna. Australia przyciąga milionerów-imigrantów tym, że jest krajem oferujący zachodni standard praworządności, edukacji, opieki zdrowotnej a przy tym jest położona stosunkowo blisko azjatyckich rynków. Perth leży w tej samej strefie czasowej co Szanghaj. Z podobnych powodów przyciąga bogatych imigrantów również Nowa Zelandia. W zeszłym roku osiedliło się tam 4 tys. milionerów.

Wciąż popularnym kierunkiem migracji bogaczy są Stany Zjednoczone. W zeszłym roku przeniosło się tam około 10 tys. milionerów. Tamtejszy program wizowy EB-5 pozwala na dostanie zielonej karty po dokonaniu inwestycji wynoszącej 500 tys. USD. 42 z 400 najbogatszych Amerykanów z listy „Forbesa" to imigranci. Część z nich, jak np. współzałożyciel Google Sergey Brin, przybyła do USA, zanim dorobiła się majątku, ale na tej liście są również potentaci, którzy emigrowali do Stanów Zjednoczonych już jako wielcy bogacze. Są wśród nich choćby potentaci z krajów byłego ZSRR, Chin czy państw Bliskiego Wschodu.

Zagranicznych bogaczy przyciąga również Kanada. W 2016 r. zamieszkało tam 8 tys. milionerów. Choć rząd z Ottawy skasował w 2014 r. główny program wiz inwestorskich, to wciąż pozwala skorzystać z kilku innych preferencyjnych programów, a obecny premier Justin Trudeau bardzo przychylnie traktuje chiński kapitał. W latach 2012–2015 liczba Chińczyków dostających dziesięcioletnie wizy do Kanady zwiększyła się prawie czterokrotnie, do 337 tys. Szczególnie mocno upodobali sobie oni Vancouver. Powstał nawet reality show „Ultrabogate chińskie dziewczyny z Vancouver" pokazujący życie bogaczy z ChRL mieszkających w tym mieście.

Specjalne miejsce w tej migracyjnej geografii zajmują Zjednoczone Emiraty Arabskie. W zeszłym roku przyciągnęły one blisko 5 tys. milionerów. Zapewniające olśniewający luksus centrum finansowe, jakim jest Dubaj, w naturalny sposób ściąga bogatych miłośników dobrego życia z całego Bliskiego Wschodu. – Bogaci teraz nie mają ojczyzn. Nie postrzegają swoich sukcesów jako związanych lub zależnych od jednego państwa, ale od ich strategii biznesowych. To dla mnie niesamowite, że bardzo bogaci stają się totalnie mobilni – wskazuje Reaz Jafri, partner w nowojorskiej firmie Whiters Worldwide, pomagającej bogatym klientom przenosić się do innych krajów.

Cenne obywatelstwa

– Jeden z moich singapurskich klientów porównał posiadanie podwójnego obywatelstwa do bycia właścicielem stojącej w porcie szybkiej łodzi wypełnionej złotymi sztabkami – twierdzi David Lesperance, kanadyjski prawnik specjalizujący się w prawie imigracyjnym.

Niektórzy potentaci są „kolekcjonerami paszportów". Dziennik „South China Morning Post" opisał przypadek bogacza posługującego się ośmioma paszportami. Urodził się w USA, ale zrzekł się obywatelstwa, bo pragnął uchronić się przed ewentualnymi działaniami służb skarbowych. Pod koniec lat 80. nabył paszport Wysp Zielonego Przylądka. Dokument ten oferował mu jednak ograniczone możliwości, jeśli chodzi o podróże bezwizowe. Zdobył więc irlandzkie obywatelstwo w ramach programu przyznającego je za pięcioletnią inwestycję wynoszącą co najmniej 1,7 mln USD. Później uznał jednak, że Irlandia jest dla niego zbyt daleko. Zaczął więc starać się o kanadyjski paszport. Gdy przez trzy lata czekał na pełną naturalizację, zdobył obywatelstwo: Grenady, Belize, Dominiki oraz Saint Kitts i Nevis. Potem z Kanady przeniósł się na Bermudy, brytyjskie terytorium zależne, gdzie nie płaci się podatku dochodowego. Mieszkając tam, zdobył brytyjski paszport. Gdy pytano go, czy jest zainteresowany nabyciem paszportu cypryjskiego, odparł, że już mu wystarczy.

[email protected]

Parkiet PLUS
Do poprawy wyników spółek z branży chemicznej niezbędny jest wzrost popytu i cen
Parkiet PLUS
Najwyższe stopy zwrotu przyniosą średnie spółki
Parkiet PLUS
Drozapol, Kernel... czyli ostra walka o delisting
Parkiet PLUS
Bank centralny jedyną realną opozycją przeciw rządom Victora Orbána
Parkiet PLUS
Nie ma planów i prac nad zmianami w OFE
Parkiet PLUS
Dodatków bio w paliwach przybywa