Postautor: kejcam1 » 04 lip 2011 01:14
Karol Jedliński
Co robi Grzegorz Hajdarowicz, kupując Presspublikę? Chwilami wydaje się, że wie to tylko on. Ale zawsze spada na cztery łapy.
Bezszelestną rewolucję podpala się zza węgła
Inwestor w "Rz" nie powinien zaczynać od wymiany czytelników. Zapewne wbrew sceptykom postawi na cyfrowe treści pod mocnym brandem.
Do trumny włożą mi "Przekrój" - mówił w jednym z wywiadów Grzegorz Hajdarowicz. Po czym dokupił "Sukces". A teraz "Rzeczpospolitą", "Parkiet" i "Uważam Rze". Robi się ciasno.
Faceta nie zrozumiesz
- Wydaje mi się, że to człowiek, który lubi być pionierem. Zdobywać dziki ląd - kwituje ostatnie posunięcia krakowskiego biznesmena prof. Wiesław Godzic, medioznawca.
I zaraz w następnym zdaniu kwestionuje jego wyczucie i strategię budowania koncernu medialnego. Że niby hołduje technologii, nowoczesności, ipadom i smartfonom, zapominając, że my tu w zgrzebnej Polsce martwimy się głównie, co wlać do baku, a nie czym nakarmić swój tablet.
- On ma coś, co nazywa się nosem do interesów, intuicją. Myśli do przodu - kontruje jednak Jarosław Knap, prawa ręka i wieloletni przyjaciel właściciela m.in. spółki Gremi, która formalnie przejmie "Rzeczpospolitą" najpewniej dopiero we wrześniu, po uzyskaniu zgody Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Ministerstwo Skarbu Państwa poinformowało, że nadal chce wyjść z Presspubliki. Nowy właściciel "Rz" deklaruje, że chętnie odkupi udziały, a Gremi pośle na giełdę.
- Kolejny jego ruch, którego nie rozumiem. Może jest idealistą? Kupuje media w kłopotach i na razie nie najlepiej idzie mu stawianie ich na nogi. W "Rzepie" na pewno nie powinien zaczynać od wymiany czytelników, czyli zmiany linii politycznej - uważa Jakub Bierzyński, prezes Omnicom Media Group w Polsce.
Hajdarowicz podkreśla, że myśli przyszłościowo. A więc nie martwi go fakt, że z mocno nadmuchanego projektu zamkniętych treści "Przekroju" i "Sukcesu" korzysta garstka użytkowników. Co tydzień "Przekrój" w elektronicznej formie kupuje najwyżej 900 osób, a nakład papierowej wersji systematycznie maleje. Złośliwi żartują, że gdyby krakowski biznesmen pokłócił się ze swoim kolegą także z grodu Kraka, czyli z Jerzym Mazgajem, właścicielem m.in. marek Alma, Vistula oraz przedstawicielem Armani, Zegna i Burberry, to reklam w "Przekroju" nie byłoby wcale. Do tego rynek plotkuje, że jeśli znalazłby się chętny na kupno tych dwóch periodyków, to nie dostałby czarnej polewki.
Polowanie w ekstraklasie
Przy czym cała krytyka, jaka spada na Grzegorza Hajdarowicza, nie zabija jego wizerunku o tyle, o ile w biznesie pozamedialnym od lat odnosi same sukcesy. Produkuje filmy, obraca nieruchomościami, restrukturyzuje ledwo dychające spółki. Sympatyczny, dynamiczny, dowcipny, elokwentny. Luzak z opozycyjną kartą, kawał plaży i tysiące palm kokosowych w Brazylii posiada, w kaplicy obok swojego dworku relikwie św. Grzegorza ma... Same zalety. Tylko te media.
- Lepiej kupić jacht czy "Przekrój"? - zapytał kiedyś dziennikarza "Rzeczpospolitej".
- Jacht.
- No to ja jestem dziwakiem - skwitował inwestor.
Bo on ma plan. A że większość go nie pojmuje, to tym gorzej dla większości.
- Awansował do pierwszej ligi wydawców - mówią z uznaniem i nutką zazdrości przedstawiciele konkurencji.
Dziwią się przy tym, jak udało mu się przekonać Mecom o sprzedaży Presspubliki za 80 mln zł, skoro wcześniej na zakupie wydawcy "Rzeczpospolitej" połamało sobie zęby kilku tuzów. Być może pomogło to coś ekstra. Hajdarowicz jest nie tylko świetnym negocjatorem, ale także, nie bójmy się tego określenia, bardzo ciekawą osobowością. Multum jego pasji, zainteresowań i umiejętności personalne nie pozwalają przejść obok niego obojętnie. Na "Rzepę" polował dobre kilkanaście miesięcy.
Liberał zostaje wirtuozem
Lubi, gdy się o nim pisze, nie tylko w pismach, które posiada. W ostatnich latach duże teksty prezentujące jego sylwetkę opublikowały chyba wszystkie liczące się dzienniki i tygodniki. Było miło, do 1 lipca, gdy nie wziął się za tytuł od lat będący recenzentem rządzącej koalicji.
W blogosferze i na prawicowych łamach zawrzało. Ostatni wpływowy bastion dziennikarzy opozycyjnych odchodzi do lamusa? Killer prawicy?
- Nie można wpadać w panikę, że to ruch stricte polityczny. Mało kto wydawałby 80 mln zł na to, żeby podlizać się władzy. Widzę w tym biznesową myśl liberała, która jednak może też oznaczać częściową przedwyborczą neutralizację niewygodnego dla Platformy pisma - przekonuje prof. Wiesław Godzic.
- Grzegorz imperium medialne buduje wedle strategii biznesowej i fascynujące jest to, na co się porywa z Presspubliką - podkreśla Jerzy Mazgaj.
Prezes Almy proszony o scharakteryzowanie poglądów politycznych przyjaciela, kwituje: na pewno propisowski to on nie jest.
- Nie będzie rewolucji. Grzegorz nie zwariował, jest po prostu wirtuozem przedsiębiorczości - zapewnia Grzegorz Knap.
Ale sam Hajdarowicz mówił niedawno, że rewolucjoniści wygrywali, gdy rzucali z zaskoczenia butelkami zza węgła, a nie informowali: "szanowna milicjo, idziemy na demonstrację". Dlatego pewnie po cichu liczy na to, że do trumny nie włożą mu nic szeleszczącego. Wszystko będzie miał w iPadzie.