Czy strategie zza oceanu sprawdzają się na GPW?

Kontynuujemy cykl artykułów poświęconych sprawdzonym sposobom wyboru akcji. Przedstawiamy nasze wyliczenia dotyczące różnych wersji strategii Benjamina Grahama. To zapewne pierwsze tak obszerne dane dotyczące polskiego rynku

Publikacja: 02.11.2010 08:13

Czy strategie zza oceanu sprawdzają się na GPW?

Foto: PARKIET

[link=http://www.parkiet.com/artykul/979873_W-jaki-sposob-szukac--atrakcyjnych-akcji-.html]Przed tygodniem pisaliśmy obszernie o strategii Przedsiębiorczy Inwestor stworzonej kilkadziesiąt lat temu przez „ojca inwestowania w wartość” – Benjamina Grahama[/link]. Według symulacji analityków Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (AAII) zdecydowanie pobiła ona poddający się gwałtownej huśtawce nastrojów amerykański rynek akcji w ostatnich kilkunastu latach (średnia składana stopa zwrotu wyniosła 20 proc.).

[srodtytul]Symulacja z pięciu lat[/srodtytul]

Tym razem zaprezentujemy podobne wyniki obliczeń dla naszego rodzimego rynku akcji. Posługując się danymi publikowanymi przez GPW, a także sprawozdaniami finansowymi spółek, stworzyliśmy portfele, które przebudowaliśmy zgodnie z zadanymi kryteriami na koniec każdego roku, począwszy od końca 2005 r. Uzyskaliśmy w ten sposób wyniki za prawie pięć lat (do końca września tego roku), czyli za okres wystarczająco długi (obejmujący zarówno hossy, jak i bessę), by można już było coś powiedzieć na temat testowanych strategii.

Zacznijmy od oryginalnej strategii Grahama, która była dla nas punktem wyjścia w obliczeniach. Już na początku musimy przyznać, że nieco złagodziliśmy niektóre z jej rygorystycznych kryteriów (patrz ramka). O tym, że drobne modyfikacje były konieczne w polskich warunkach, świadczy to, że nawet po ich uwzględnieniu z trudem byliśmy w stanie znaleźć jakiekolwiek spółki spełniające wymogi. Średnio na koniec badanych przez nas pięciu lat w portfelu znalazłyby się zaledwie trzy spółki. W najgorszym wypadku – na koniec 2005 r. – zaledwie jedna firma spełniała kryteria. To niewątpliwie podstawowa wada strategii Grahama. Jest ona tak rygorystyczna, że trudno w oparciu o nią budować w miarę urozmaicony portfel (sam Graham zalecał posiadanie od 10 do 30 walorów, co jest zupełnie nierealne w naszych warunkach).

[srodtytul]Rynek pokonany[/srodtytul]

Jednak wobec kryteriów Grahama trudno być obojętnym, biorąc pod uwagę wyniki, jakie dałoby ich zastosowanie. W latach 2006–2010 (do końca września) łączny zysk wyniósłby 211 proc. (co przekłada się na średnią roczną składaną stopę zwrotu równą 25,5 proc.), podczas gdy WIG zyskał w tym czasie skromne 27 proc. (średnio 4,9 proc. rocznie).

Trzeba jednak przyznać, że takim zyskom towarzyszyło ponadprzeciętne ryzyko. Niewielka liczba spółek w portfelu sprawiłaby, że w kryzysowym roku 2008 inwestor straciłby aż 73,2 proc. To ryzyko, jakie w praktyce trudno byłoby zaakceptować. Pewnym rozwiązaniem jest wprowadzenie dodatkowych zasad zarządzania pieniędzmi. Zamiast całkowicie wypełniać portfel akcjami garstki spółek spełniających kryteria strategii, stworzyliśmy także portfele z założenia podzielone na pięć lub 10 równych części. Jeśli walory spełniające kryteria były np. tylko trzy, to w wypadku portfela pięcioczęściowego każdy z tych walorów na koniec danego roku dawał jedynie 1/5 (20 proc.) zawartości, co łącznie dało 3/5. Pozostała część koszyka (2/5) została zaś wypełniona gotówką. W wypadku portfela 10-elementowego akcje zajęłyby w tym przykładzie 3/10, a gotówka – pozostałe 7/10.

Wprowadzenie tych dodatkowych zasad zaowocowało ciekawymi wynikami. Jak widać w tabeli, w portfelu pięcioelementowym kosztem niewielkiego obniżenia stopy zwrotu (z 25,5 do 22,6 proc. rocznie) udało się znacznie obniżyć ryzyko (straty w 2008 r. skurczyły się do zaledwie 14,6 proc.). Z kolei portfel 10-elementowy wydaje się dobrym rozwiązaniem dla inwestorów o małej skłonności do ryzyka – nawet w tym jednak wypadku pięcioletnie zyski wygrały ze zmianą WIG.

Mimo tych modyfikacji strategii Grahama wciąż zarzucić można zbyt skromną liczbę spółek. Czynnik ten sprawia, że pojawia się wręcz pytanie o to, czy korzystne wyniki symulacji nie są po prostu dziełem przypadku. Ponieważ pytanie to nie dawało nam spokoju, postanowiliśmy rozebrać strategię Grahama na czynniki pierwsze i przetestować niektóre wybrane kryteria lub ich dowolne kombinacje.

[srodtytul]Filary mocne same w sobie[/srodtytul]

O tym, że nie warto lekceważyć wskazówek słynnego analityka i inwestora, świadczy to, że wyniki każdej z dziewięciu cząstkowych strategii okazały się lepsze od zmiany WIG. Testy rozpoczęliśmy od dwóch filarów, na których Graham zbudował swój system. Pierwszy filar (kryterium nr 1 – patrz ramka) to akcje o najniższych wskaźnikach C/Z. Drugi filar (kryterium nr 6) to walory o wskaźnikach C/WK poniżej 1,20. Strategie oparte wyłącznie na jednym albo drugim z tych wymogów same w sobie wygrały z rynkiem. Dla kryterium C/Z średnia roczna stopa zwrotu wyniosła 19,7 proc., dla C/WK – 24,1 proc. Potwierdza to, że podstawowa reguła inwestowania w „wartość”, polegająca na kupowaniu akcji o najniższych wskaźnikach wyceny, rzeczywiście się sprawdza.

Do stosowania tej prostej reguły należy jednak podchodzić ostrożnie. Świadczą o tym wyniki dodatkowych strategii, które z ciekawości przetestowaliśmy niezależnie od systemu Grahama. Wybieraliśmy każdego roku po 10 spółek o najniższych C/Z i po 10 o najniższych C/WK. Taka modyfikacja zaowocowała nieoczekiwanie słabymi wynikami, szczególnie w odniesieniu do C/Z – średnia stopa zwrotu wyniosła zaledwie 3 proc. Sugeruje to, że inwestując w oparciu o wskaźniki wyceny, warto albo mieć bardzo urozmaicony portfel (przykładowo średnio co roku znaleźliśmy aż 104 walory o C/WK poniżej 1,20), albo – tak jak Graham – dodać dodatkowe rygorystyczne kryteria.

Na tym nie poprzestaliśmy i przetestowaliśmy kolejną strategię – łączącą oba wskaźniki wyceny (czyli wybraliśmy 20 proc. akcji o najniższych C/Z, a spośród nich odrzucaliśmy wszystkie te o C/WK większym lub równym 1,20). Okazuje się, że połączenie to gwałtownie zmniejszyło liczbę kwalifikujących się do testu walorów – średnio do zaledwie 28. Co ciekawe jednak, strategia ta nie wniosła praktycznie żadnej wartości dodanej w stosunku do strategii opartej wyłącznie na kupowaniu akcji o C/WK poniżej 1,20. Zmalała stopa zwrotu, za czym nie poszedł jednak spadek ryzyka. Być może Graham miał poważne powody, by przesiewać spółki pod kątem C/Z, ale w naszej symulacji kryterium to okazało się najwyraźniej niezbyt produktywne (być może na dalszą metę byłoby inaczej).

[srodtytul]Zyskowne kombinacje[/srodtytul]

Co ciekawe jednak, wydłużenie listy kryteriów o to dotyczące stopy dywidendy (kryterium czwarte) z jednej strony znowu odsiało sporo spółek (średnio pozostało jedynie dziewięć), ale z drugiej – pozwoliło radykalnie podwyższyć stopę zwrotu. Jeszcze lepsze rezultaty dało dorzucenie kryterium piątego, dotyczącego mocnej kondycji finansowej firm. Obroniły się również wszystkie pozostałe modyfikacje, zawierające jeszcze inne kryteria (patrz tabela). Wszystkie one zdecydowanie wygrały z rynkiem. Prowadzi to do wniosku, że strategia Grahama została naprawdę dobrze przemyślana, i mimo upływu lat i innych warunków ciągle stanowi cenną wskazówkę dla inwestorów.

Spośród wszystkich przetestowanych przez nas strategii (liczba możliwych kombinacji jest jeszcze większa – to pole do popisu dla dociekliwych inwestorów) największe wrażenie robi połączenie kryteriów 1, 2, 3, 5 i 6, z dodatkiem omówionych wcześniej reguł zarządzania pieniędzmi w ramach portfela pięcioelementowego. Tutaj średnia składana roczna stopa zwrotu sięgnęła aż 36,2 proc., za czym niekoniecznie poszedł wzrost ryzyka (w krytycznym 2008 r. wartość takiego portfela zmalała „jedynie” o 28,6 proc.).

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty