W podatkowej pułapce kursów średnich

Działanie ogólnikowych przepisów widać szczególnie przy porównaniu inwestycji opodatkowanych tzw. ryczałtem i transakcji odpłatnego zbycia lub realizacji instrumentów finansowych opodatkowanych podatkiem liniowym.

Publikacja: 21.03.2017 06:53

Robert Morawski, specjalista ds. podatków

Robert Morawski, specjalista ds. podatków

Foto: Archiwum

Ustawa o podatku dochodowym od osób fizycznych traktuje specyficznie dochody uzyskiwane z operacji wyrażonych w walutach obcych. Tworzy złożone reguły dla podatników prowadzących działalność gospodarczą i nakazuje im odpowiednio korygować przychody lub koszty wpływające na podstawę opodatkowania. A na pozostałych, w tym tych, którzy osiągają dochody z kapitałów pieniężnych, zastawia pułapkę utkaną z przepisów ogólnikowych, a może nawet sprzecznych.

Pułapka wynika z treści art. 11a ustawy, który w bardzo ogólny sposób nakazuje nam przeliczać przychody lub koszty wyrażone w walutach obcych, według kursu średniego NBP z ostatniego dnia roboczego poprzedzającego osiągnięcie przychodu lub poniesienie kosztu. Przepis ten nie odnosi się w żaden sposób do ewentualnego faktu realnej zamiany waluty, uzyskanej ze spieniężenia np. instrumentów finansowych na złotego lub faktu zamiany złotego na walutę, w procesie poprzedzającym poniesienie kosztu. Tymczasem dla inwestora może być bardzo ważne nie to, kiedy otrzymał przychód lub poniósł wydatek w walucie, ale jaką – realnie – kwotę w złotym uzyskał z transakcji lub wydatkował na jej rozpoczęcie.

Ustawodawca zastosował duże uproszczenie, które może i ułatwia życie w większości przypadków, jednak jednocześnie sprawia, że podatek możemy – w skrajnych przypadkach – zapłacić od odrealnionej kwoty. Gorzej – może się zdarzyć, że podatnik zapłaci podatek od dochodu, którego w złotym nigdy nie uzyskał. A tylko: mniej więcej, coś około, teoretycznie, mógł...

Jeśli nabyliśmy walutę po kursie niekorzystnym (czytaj: drogo), a następnie, zanim zawarliśmy faktyczną transakcję nabycia instrumentów, zrobiło się „taniej", nasze koszty podatkowe, poprzez zastosowanie kursów średnich z dnia poprzedzającego nabycie instrumentów, będą zaniżone. I odwrotnie – jeśli zbyliśmy walutę po kursie mniej korzystnym i dostaliśmy fizycznie mniej złotych, niż wynika to z kursu średniego w dniu poprzedzającym sprzedaż, nasz przychód podatkowy będzie zawyżony.

Ale to nie koniec absurdów. Działanie ogólnikowych przepisów widać szczególnie przy porównaniu inwestycji opodatkowanych tzw. ryczałtem (niektórzy wolą nazwę „podatek Belki") i transakcji odpłatnego zbycia lub realizacji instrumentów finansowych opodatkowanych podatkiem liniowym, zgodnie z art. 30b ustawy. Co więcej, z uwagi na inne możliwości rozliczania kosztów, np. w przypadku inwestowania w fundusze inwestycyjne, różnice miedzy oboma podatkami, w kontekście walutowym, są jeszcze bardzie złożone, żeby nie powiedzieć... niezrozumiałe.

Jeśli z obligacji lub innych papierów dłużnych nominowanych i nabywanych w walucie uzyskamy dochód z dyskonta, dochód ten ustala się najpierw w walucie, a potem można do niego dopasować regułę opisaną w art. 11a. Oznacza to, że – a taka jest istota podatku zryczałtowanego – samo dyskonto przeliczamy dla celów podatkowych z waluty na złotego, a bez znaczenia są wartości nabycia i wykupu, wyrażane w tej walucie dla wyliczenia dyskonta. Żeby to zrozumieć, trzeba dokładnie wczytać się w definicję dyskonta zawartą w art. 5 pkt 12 ustawy, ale dla podatnika dość logiczne jest, że skoro zarobił 100 USD na obligacji, to 100 USD przelicza na złotówki, aby policzyć podatek.

Tymczasem jeśli tę samą obligację lub inny papier dłużny podatnik sprzeda przed terminem wykupu z zyskiem około 100 USD, opodatkowaniu podlegać będzie nie ten zysk, lecz wartość złotowa, wynikająca z całkiem innych parametrów – kosztu nabycia i przychodu przeliczonego wg kursów średnich, w tym pierwszym przypadku czasem bardzo odległych. Tę samą zasadę zastosować należy wszędzie tam, gdzie mamy przychód i koszty uzyskania, a więc również w przypadku np. dochodów z funduszy inwestycyjnych, które – paradoksalnie – są opodatkowane tym samym rodzajem podatku co wykup papierów dłużnych.

Opisane tu meandry opodatkowania zysków, po części pochodzących, ale czasem niezwiązanych z wahaniami kursów, zaskakują i frustrują podatników, którzy o wartościach dochodu lub pobranego podatku dowiadują się na samym końcu inwestycji. Powyższy artykuł co prawda frustracji nie rozładuje, ale może pomoże uniknąć błędnych decyzji przy wahających się notowaniach naszej narodowej waluty.

Felietony
Wzrost zredukuje dług
Felietony
Wyzwania HR emitentów
Felietony
Wejście tygrysa
Felietony
Czy IPO straciło w oczach funduszy?
Felietony
Zasoby srebra szansą dla zielonej transformacji Polski
Felietony
Spółki lepiej monitorowane