Wprawdzie w piątek część rynków za oceanem działała, ale notowania były skrócone, a większość uczestników i tak skupiona była na wyprzedażach w ramach szalonego weekendu.

Piątkowa sesja odstawała od tego, co obserwowaliśmy przez cały tydzień. Tym razem dała o sobie znać podaż. Mogłoby to martwić, gdyby nie to, że ta podaż ujawniła się na relatywnie wysokim poziomie. Gdyby była to okolica 1760 pkt., można byłoby mówić o odbiciu od okolicy połowy wcześniejszego spadku i wnioski byłyby mało przyjemne. Tymczasem udało się wynieść rynek na wyższy poziom, a zatem ta zwyżka z tygodnia nie może być kategorycznie traktowana jedynie jako korekta. Ba, wydaje się, że całkiem rozsądnym jest założenie, że mamy do czynienia z istotną próbą oddalenia wycen kontraktów od poziomu dołków. Na razie wnioski nie mogą być zbyt mocne, gdyż zwyżka ma charakter jedynie krótkoterminowy oraz nie został pokonany choćby najbliższy poziom oporu. Małe cofnięcie cen tej narracji nie burzy.

Nadal jest szansa na wznowienie zwyżki i próbę ataku na poziom 1860 pkt. Wydarzeniem byłoby jego pokonanie, co już kilkakrotnie próbowano. Bezskutecznie. Przełamanie oporu otworzyłoby drogę do ruchu ku okolicy 2000 pkt. Przed nami tydzień, w którym poznamy najnowsze dane o polskich cenach na poziomie konsumentów oraz sytuację na amerykańskim rynku pracy. Można na liczyć na to, że zmienność się utrzyma i nie ugrzęźniemy w marazmie.