Niska cena nieśmiertelności

Portret – dzieło sztuki zabuduje twój pozytywny wizerunek. Wzbogaci tożsamość rodziny. Za ile, u kogo i jak pozować?

Aktualizacja: 15.02.2017 05:43 Publikacja: 02.03.2013 14:24

Krzysztof Musiał to biznesmen, wybitny kolekcjoner i mecenas sztuki. Zamówił portret u Wojciecha Fan

Krzysztof Musiał to biznesmen, wybitny kolekcjoner i mecenas sztuki. Zamówił portret u Wojciecha Fangora, klasyka współczesnego malarstwa.

Foto: Archiwum

– W Wiedniu rzeźbiłem trzydziestoparoletniego finansistę. Kiedy został szefem banku, zamówił portret, żeby ustawić go w gabinecie jako dowód przynależności do elity zawodowej. Tam w pewnych środowiskach zwyczaj ten kultywowany jest od pokoleń. W bogatych sferach na Zachodzie portret to ważny element stylu życia. Zamówienie portretu to wręcz obowiązek! – opowiada Mieczysław Welter, który w latach 80. uwieczniał ludzi biznesu w Austrii i w Niemczech.

Na amerykańskich filmach często widać biznesmenów, jak naradzają się w sali, którą zdobi portret założyciela firmy. Nierzadko są tam portrety dynastii kolejnych właścicieli.

Portret dziadka od Kossaka

Każdy Polak wie, jak wyglądał Leopold Kronenberg (1812–1878), ojciec polskiego kapitalizmu. Znamy z albumów, wystaw, z telewizji jego portret namalowany przez Leopolda Horowitza. Widzimy tam majestatyczną, charyzmatyczną postać (z dokumentów wynika, że artysta nieco... upiększył modela). Fundując sobie portret, oprócz pozytywnego wizerunku i nieśmiertelności, tworzymy nową jakość w życiu codziennym. Ważne jest życie w blasku przodków, którzy codziennie spoglądają na nas ze ścian.

Widziałem w prywatnych domach dziesiątki portretów, na których Wojciech Kossak uwiecznił anonimowe osoby. W muzeach i albumach zachwycają nas świetne obrazy, na których Kossak przedstawił bogatych finansistów lub arystokratów. Nie znamy setek skromnych obrazów, jakie u Kossaka zamawiali zamożniejsi piekarze lub szewcy, którzy naśladowali styl życia elity.

Z rozmów z właścicielami portretów wynika, że kolejni potomkowie tych nadal anonimowych piekarzy czy szewców żyją faktem, że dziadka lub pradziadka portretował sam Kossak! Tworzy to rodzinną tożsamość, mitologię. To dowód, że rodzina już wtedy była lepsza. Ile dziś kosztuje nieśmiertelność? Jak i komu pozować?

Wojciech Fangor to legendarny klasyk sztuki współczesnej. Nic dziwnego, że Krzysztof Musiał, zamożny przedsiębiorca notowany na liście stu najbogatszych Polaków tygodnika „Wprost", zamówił portret akurat u Fangora. Musiał to koneser sztuki, właściciel kolekcji, którą prezentowały Muzea Narodowe i Zachęta.

Wyrazić osobowość modela

Zapytałem Fangora, czym jest portret. – To obraz na temat modela. Powinien oddawać jego podobieństwo fizyczne oraz charakter. Dlatego model podczas pozowania powinien się ruszać, mówić, bo to zdradza jego osobowość. Twarz modela, jego ruchy, pozy, jakie lubi przyjmować – wszystko to składa się na portret. Ale to także portret malarza, jego wrażliwości, jego stylu, tego, jak reaguje na modela. Malarz może wyrazić osobowość modela w najrozmaitszy sposób, np. harmonią kolorów, kształtem. Każdy artysta wyraża to swoim indywidualnym językiem. Na ogół potrzebuję dwie-trzy godziny pozowania. Żeby zapoznać się z modelem, najpierw robię szkice rysunkowe. Potem na podstawie tych szkiców i żywego modela maluję portret. Cena zależy od formatu. To minimum pięćdziesiąt tysięcy – mówi Fangor.

Paweł Kotowicz z Krakowa to ceniony portrecista. Jego dziełem jest słynny pastelowy portret (50 na 70 cm) Bartłomieja Mazurkiewicza, wykonany w 1997 roku. Artysta świetnie uchwycił i wyraził charakter modela, wówczas maturzysty, który jakby panuje nad światem. Dziś Mazurkiewicz jako prawnik prowadzi swoją firmę konsultingową. Mazurkiewicz pochodzi z krakowskiej profesorskiej rodziny, gdzie od pokoleń zamawia się portrety.

Paweł Kotowicz informuje, że dziś pastelowy portret kosztuje 5 tys. zł. – Seans pozowania trwa średnio trzy godziny. Model może rozmawiać, kręcić się, dzięki temu poznaję bogactwo mimiki i gesty. Kiedy potrzebuję utrwalić jakiś szczegół, wtedy proszę, żeby model się nie ruszał.

Kotowicz na zamówienie wyższych uczelni uwiecznia rektorów lub profesorów. Obrazy wzbogacają uczelniane galerie portretów. Ostatnio sportretował prof. Antoniego Tajdusia, rektora Akademii Górniczo-Hutniczej. Obraz olejny o wymiarach 130 na 100 cm, gdzie model przedstawiony jest w uroczystym rektorskim stroju, powstaje około trzy miesiące, kosztuje 21 tys. zł.

Bogaci wolą... photoshopa

Oficjalny rektorski portret nawiązuje do bogatej tradycji – wiadomo, co i jak malować. Inaczej jest z portretem prywatnym. Nie każdy model odważy się i pozwoli malarzowi na tak niekonwencjonalną?ekspresję, jaką widać na obrazie Andrzeja Fogta,?który namalował akt niemieckiego biznesmena. Taki olej 180 na 130 cm wymaga pięciu co najmniej godzinnych posiedzeń. Potrzeba miesiąca na stworzenie takiego obrazu, kosztuje on około 20–25 tys. zł.

U Edwarda Dwurnika, sławy naszej sztuki, olej 100 na 73 cm kosztuje 20 tys. zł. Model z góry powinien wyrazić swoje życzenia. Mężczyzna pozuje tylko dwie godziny. Kobieta dłużej, „bo musi być ładna". U Andrzeja Okińczyca portret kosztuje 20–30 tys. zł. Zależnie od tego, czy artysta musi dojechać do modela i zainstalować się gdzieś w jego pobliżu. Generalnie cena usługi krąży wokół 20 tys. zł. To chyba niedużo, jak za nieśmiertelność?

W 2000 roku przeprowadziłem dla „Rzeczpospolitej" wywiad z księdzem Janem Twardowskim o tym, czym jest portret malarski. Ksiądz Jan powiedział, że gdyby mógł wybierać, zamówiłby u Witkacego portret najbardziej przetworzony, bliski karykatury, bo w portrecie-dziele sztuki ważna jest dusza artysty. Pamiętajmy, że portret przeniesie nas do wieczności, ale pod warunkiem, że będzie dziełem sztuki!

Przeprowadziłem miniankietę w środowisku ludzi zamożnych i bogatych. Nie zamawiają portretów malarskich. Tym bardziej rzeźbiarskich, gdzie trzeba pozować np.  30 razy po godzinie. Artyści potwierdzają, że niewiele jest prywatnych zamówień.

Róża Puzynowska (ur. 1984) rozwija najlepsze tradycje sztuki portretowej, maluje teraz cykl portretów tancerzy z Teatru Wielkiego w Warszawie. To mistrzowskie malarstwo laserunkowe. – Prywatnie nie zamawiamy portretów może dlatego, że pozowanie to trochę jak wizyta u psychologa. Wymaga odwagi, rozmowy z samym sobą. Pozując, model zastanawia się mimo woli, kim jest naprawdę. Boimy się, że malarz odkryje i przedstawi naszą prawdziwą naturę. Dziś ludzie płacą chętniej za tworzenie pozorów, że są inni. Portret to wynik?spotkania dwóch indywidualności, wymaga od modela otwartości. Konieczne jest powstanie przelotnej choćby bliskości. Tego wszystkiego boimy się i unikamy w życiu codziennym – mówi Puzynowska.

Edward Dwurnik mówi z właściwym sobie temperamentem: – Bogaci nie zamawiają portretów, bo wolą się portretować w photoshopie.

Stanisław Baj, portrecista ceniony przez wielkich artystów i humanistów (uwiecznił np. Aleksandra Gieysztora, ks. Jana Twardowskiego, Wiesława Ochmana, Wojciecha Pszoniaka), widzi inne przyczyny. – To zanik tradycji i więzi rodzinnych powoduje brak zainteresowania portretem. Gdzie powiesić portret, skoro nie pasuje do stylu nowoczesnych wnętrz? Komu go przekazać, skoro poluzowały się więzi rodzinne? – pyta artysta.

Zanim zamówimy swój wizerunek, warto obejrzeć jak najwięcej portretów dawnych i współczesnych. Dzięki temu uświadomimy sobie swój smak artystyczny i oczekiwania. Nie ma w Warszawie Narodowej Galerii Portretów, jaka jest w Londynie. Jedźmy do Krakowa, gdzie w Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Collegium Maius obejrzymy bogatą kolekcję portretów dawnych i dziesiejszych. Przed wizytą ze strony muzeum (www.uj.edu.pl) wydrukujmy tekst Marka Rostworowskiego, autora legendarnej wystawy „Polaków portret własny", dostępny pod hasłem „wydawnictwa", wydrukowany w roczniku „Opuscula Musealia" z 1987 roku. Po tej lekturze podczas wycieczki po muzeum zwrócimy uwagę na więcej szczegółów ważnych w sztuce portretowej.

Nie jesteśmy w pełni zadowoleni z naszego portretu? To nic. Przecież zamówimy następny!

[email protected]

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty