Na start wystarczą tani broker i „tysiak z hakiem”

Nie komplikujmy sobie życia na początku giełdowej przygody. Wystarczy odłożyć trochę ponad 1000 zł i znaleźć tanie biuro maklerskie.

Aktualizacja: 16.02.2017 01:04 Publikacja: 28.01.2013 13:00

Na start wystarczą tani broker i „tysiak z hakiem”

Foto: PARKIET

W pierwszym odcinku cyklu „abc inwestowania" pisaliśmy, że giełdową karierę należy rozpocząć od oswojenia się z ponoszeniem strat. Najlepszą ku temu drogą jest praktyka, czyli otwarcie rachunku maklerskiego i zainwestowanie realnych pieniędzy. Trzeba jednak pamiętać, że na początku nie można ryzykować pokaźnych sum, których strata wstrząsnęłaby domowym budżetem. Musimy grać pieniędzmi, które możemy przegrać. Nie warto też zbytnio wybrzydzać przy wyborze pierwszego brokera – ma on być przede wszystkim tani.

Ile w takim razie inwestować na starcie i do jakiego biura maklerskiego się udać? Na te pytania spróbujemy odpowiedzieć poniżej.

Trochę ponad „tysiak" na start

W giełdowym podręczniku nie istnieje pojęcie minimalnego kapitału potrzebnego do inwestowania. Na warszawskim parkiecie jest wiele spółek, których akcje wyceniane są poniżej 1 zł, więc teoretycznie można dokonać zakupu, mając ze sobą niewielkie kieszonkowe. Szkopuł w tym, że zabawa tak małymi kwotami jest nieopłacalna. Każde biuro maklerskie pobiera bowiem prowizję od wartości dokonanej transakcji. Standardowe opłaty za obrót akcjami są wszędzie podobne, wynoszą mniej więcej 0,39 proc. wartości zlecenia, ale minimalny poziom, wyrażony kwotowo, waha się od 2 do nawet 10 zł.

Przyjmując, że przeciętnie musimy zapłacić stawkę 0,39 proc., lecz nie mniej niż 5 zł, to nie ma sensu dokonywać zakupów za kwotę mniejszą niż 1282 zł. Dlaczego? Bo składając zlecenie za mniej niż 1282 zł, zapłacimy 5 zł, czyli więcej niż stawka 0,39 proc. Nikt oczywiście nie zabroni grać małymi kwotami, ale z matematycznego punktu widzenia, jest to generowanie niepotrzebnych kosztów.

Poza tym, grając tak minimalnymi kwotami jak na przykład 100 zł, nie będziemy odczuwać emocji związanych z ponoszeniem strat i generowaniem zysków. A przecież o to chodzi na początku inwestycyjnej przygody, by się przyzwyczaić do tej emocjonalnej burzy. Można więc przyjąć, że niecałe 1300 zł stanowi minimalną wartość początkowego portfela. Czy to są pieniądze, na których stratę może sobie pozwolić statystyczny Polak? Wszystko zależy od jego zamożności. Z najświeższych danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że przeciętny Kowalski zarobił w grudniu 4111 zł. Jednorazowe przeznaczenie jednej trzeciej miesięcznej pensji na giełdową przygodę nie powinno chyba wstrząsnąć domowym budżetem.

Nie komplikuj, nie przepłacaj

Na rachunek którego biura maklerskiego wpłacić te 1300 zł? Większość początkujących inwestorów komplikuje sobie w tej kwestii życie. Chcą wybrać brokera, który udostępnia najwięcej narzędzi, najnowsze platformy transakcyjne czy dostęp do możliwie największej liczby rynków. A przecież na początku nikt nie będzie się skupiał na opanowaniu całej tej palety opcji. Chcemy przetrzeć giełdowe szlaki, czyli nauczyć się składać zlecenia, obserwować wykresy i poznać zasady handlu na parkiecie. Do tego celu wystarczy najprostszy i najtańszy rachunek. Wielu brokerów udostępnia standardowe platformy internetowe zupełnie za darmo (brak opłaty za założenie i prowadzenie rachunku), dzięki którym możemy uczyć się giełdowego rzemiosła w domowym zaciszu. A jeśli z czasem inwestor stwierdzi, że potrzebuje bardziej rozbudowanych opcji, wówczas może zrezygnować z usług dotychczasowego brokera i otworzyć rachunek u tego, który spełnia jego oczekiwania.

Który dom maklerski oferuje najtańsze usługi? Z ubiegłorocznego rankingu porównywarki Comperia.pl wynika, że najkorzystniejszą ofertę przedstawia Biuro Maklerskie Deutsche Banku. Zakup akcji za pośrednictwem Internetu (najpopularniejsza metoda) kosztuje tu 0,19 proc. wartości transakcji, lecz nie mniej niż 3 zł. Na kolejnych miejscach uplasowały się rachunki z oferty X-Trade Brokers oraz Xeliona.

Jeśli jednak początkujący inwestor stawia na wysoką jakość usług i szeroki wachlarz narzędzi inwestycyjnych, powinien się też przyjrzeć ofercie DM BOŚ. Biuro to zdobyło pierwsze miejsce w ubiegłorocznych rankingach. Broker ceniony jest przez inwestorów indywidualnych głównie za dwie rzeczy – wysokiej jakości platformę transakcyjną i szeroką ofertę edukacyjną.

[email protected]

Słowniczek inwestora

Backdoor listing

* Dosłownie: wejście na parkiet tylnymi drzwiami. Sytuacja, w której firma niespełniająca wymogów giełdy przejmuje spółkę już notowaną.

Baryłka

* Miara objętości stosowana w handlu ropą naftową. Jedna baryłka to w przybliżeniu 159 litrów.

Benchmark

* Inaczej portfel wzorcowy – punkt odniesienia dla inwestorów. Jest nim najczęściej indeks, kombinacja indeksów (np. 20 proc. WIG20 + 80 proc. mWIG40) albo rynkowe stopy procentowe. Dla klientów funduszy inwestycyjnych lub usług zarządzania aktywami, benchmark jest najprostszym narzędziem oceny pracy zarządzającego.?Dzięki niemu można łatwo sprawdzić, czy zarządzający zarabia więcej, niż zarobiłby biernie naśladując skład benchmarku.

Beta

* Współczynnik stosowany w analizie portfeli inwestycyjnych, informujący o relacji pomiędzy kursem akcji lub wynikami funduszu inwestycyjnego a notowaniami benchmarku, do którego są porównywane. Duża wartość współczynnika beta świadczy o dużej dodatniej korelacji pomiędzy stopą zwrotu portfela a stopą zwrotu z benchmarku. Określeniem „rynki betowe" nazywa się te rynki, które gwałtownie reagują na zmiany globalnej koniunktury. Przykładem może być rosyjski rynek akcji.

BIMBO

* Skrót od „Buy In Management Buy Out".?Szczególna forma wykupu menedżerskiego, w której uczestniczą również osoby spoza firmy. Obok kierownictwa spółki (buy out) w transakcji uczestniczą ludzie spoza przedsiębiorstwa (buy in), którzy po transakcji tworzą nowe kierownictwo spółki.

Blue chips

* Spółki giełdowe o największej kapitalizacji. Na warszawskiej giełdzie są skupione w indeksie WIG20. Nazwa „blue chips" wywodzi się z terminologii... pokerowej (na przekór tym wszystkim, którzy uważają, że na giełdzie się nie „gra"). Tradycyjnie najwięcej warte w grze w pokera były fiszki o kolorze niebieskim. Początkowo – w latach 20., terminem tym określano po prostu najdroższe akcje, dopiero później nazwę rozciągnięto na spółki o najwyższej wartości rynkowej.

Buy back

* Inaczej: kupowanie przez spółkę swoich akcji. Firma może się na nie zdecydować z wielu powodów – w celu zmiany struktury kapitałowej lub własnościowej, żeby wpłynąć na kurs akcji, zmniejszyć liczbę akcji w obrocie, w ramach programów motywacyjnych dla pracowników i in.

Przyłącz się do dyskusji na forum parkiet.com

Inwestycje
Inwestorzy w oczekiwaniu na obniżki stóp
Inwestycje
Długie pozycje na rynku gazu wciąż testem charakteru dla inwestorów
Inwestycje
Istota istotności
Inwestycje
Organizacja procesu badania istotności
Inwestycje
Określenie grupy interesariuszy
Inwestycje
Niezbędna dokumentacja