Z punktu widzenia rynków finansowych nasilenie protekcjonizmu w postaci nowych barier handlowych między USA a Chinami oraz dojrzała faza ożywienia obrazowana coraz niższymi odczytami PMI w Europie sprawiają, że słabnie jeden z ważnych argumentów, który napędzał hossę w ubiegłym roku, czyli poprawa sytuacji gospodarczej, odzwierciedlana regularnymi zaskoczeniami na plus w danych i rewizjami w górę prognoz. Osłabienie tego czynnika oznacza, że powinniśmy się przyzwyczaić do zmiennej sytuacji na rynkach, takiej jak w ostatnich tygodniach. To też argument za słabszym złotym, dla którego przez wiele miesięcy wsparciem była bardzo dobra koniunktura na rynkach globalnych. W połączeniu z gołębim na tle wielu innych banków centralnych nastawieniem RPP oznacza to, że kurs EUR/PLN raczej pozostanie na razie blisko lub powyżej okolic 4,20, choć rejon 4,25–4,26 powinien równocześnie ograniczać pole do wzrostu. Nie widać bowiem obecnie argumentów za dalszym istotnym osłabieniem złotego. Kluczowe dla jego perspektyw w najbliższym czasie pozostają natomiast nastroje na rynkach globalnych i perspektywy dla stóp procentowych w Polsce. W tej kwestii zaś ważne będzie przede wszystkim kształtowanie inflacji. Ostatni wzrost cen ropy czy osłabienie złotego podwyższą ścieżkę CPI, jednak najważniejsze będzie to, na ile presja płacowa wpłynie na odbicie inflacji bazowej.