Próba rozegrania na tej bazie większej korekty ostatniego optymizmu na globalnych rynkach nie do końca jednak się udała. Lepsze dane z brytyjskiego rynku pracy, a później odczyt niemieckiego indeksu ZEW podbiły w górę notowania funta i euro, ze szkodą dla dolara. Wygląda na to, że inwestorzy wolą zaczekać na kolejne informacje z Azji, aby móc ocenić, na ile kolejny w ostatnich miesiącach zakaźny wirus (mamy przecież już przypadki MERS) może rzeczywiście mieć poważniejsze znaczenie dla gospodarki w tym regionie świata i jak to może dalej wpłynąć na globalne nastroje. Tak zwane preteksty i emocje oczywiście mogą zrobić swoje, ale nie staną się wystarczającym paliwem do podtrzymania ruchu na dłużej – tu powinny pojawić się konkretne informacje. Tym samym to, że ostatnio bezwarunkowy odruch u inwestorów to gra z dominującym trendem, nie powinno nadmiernie dziwić w sytuacji obserwowanego po południu powrotu do umocnienia złotego. Inwestorzy krajowi zdają się w mniejszym stopniu przejmować danymi makro, chociaż akurat kolejne dane GUS, tym razem odnośnie do dynamiki produkcji przemysłowej w grudniu mogą mieć większe znaczenie, zwłaszcza gdyby okazały się rozczarowujące. Niemniej, aby złoty zaczął słabnąć, konieczna będzie kombinacja mocniejszego dolara i gorszego nastawienia na globalnych rynkach. W przypadku USD/PLN ważne będzie utrzymanie się powyżej 3,80, a EUR/PLN ponad 4,2250. ¶