We wtorek kurs British Automotive Holdingu rósł o nawet niemal 35 proc., od 2,01 zł. To efekt tego, że brytyjski koncern Jaguar Land Rover zadeklarował wolę dalszej współpracy z BAH na nowych zasadach. W wakacje producent wypowiedział giełdowej spółce wyłączną umowę importerską, co oznacza, że od sierpnia 2020 r. BAH będzie prowadzić działalność tylko dealerską.

– W naszej ocenie informacja jasno wskazuje na intencje JLR dotyczące polskiego rynku. Nasze salony odpowiadające za około 50 proc. sprzedaży aut koncernu w Polsce dostają zielone światło, by kontynuować rozwój w nowej rzeczywistości biznesowej. Ich mocna pozycja rynkowa sprawia, że mogą być silnym partnerem zarówno jeśli chodzi o sprzedaż, jak i usługi serwisowe – ocenia Arkadiusz Rutkowski, prezes spółek dealerskich BAH.

Zgodnie z zapisami listów intencyjnych, warunkiem utrzymania współpracy i zawarcia umów dilerskich oraz serwisowych będzie m.in. przeprowadzenie przez Brytyjczyków audytu finansowego w spółkach BAH oraz zabezpieczenie finansowanie (gwarancji bankowa czy ubezpieczenie należności).

W 2018 r. BAH jako generalny importer sprzedał do sieci dilerskich 3,55 tys. samochodów, o 43 proc. więcej niż rok wcześniej. Wartość sprzedaży wyniosła 712 mln zł, o 24 proc. więcej, porównując rok do roku.

Od grudnia 2017 r. kontrolowana przez Mariusza Książka spółka jest notowana bez działalności deweloperskiej. Tuż po spin-offie papiery BAH były wyceniane na prawie 11 zł. Rok temu Książek sprzedał funduszom 25 proc. akcji po 9,5 zł. Uzależnienie od JLR i mozliwość utraty umowy importerskiej było wymieniane przez analityków jako jeden z kluczowych czynników ryzyka. Po wypowiedzeniu umowy przez JLR w sierpniu ub.r. notowania runęły o blisko 60 proc., do 2,5 zł. W ubiegłym tygodniu kurs zaliczył nowe minimum – 1,48 zł.