Głośna i kontrowersyjna książka „Ogień i furia" Michaela Wolffa pokazywała Biały Dom Trumpa jako miejsce pogrążone w totalnym chaosie. Czy jest tak jednak w istocie? Warto „Ogień i furię" skonfrontować z książką (niestety niewydaną w Polsce) Ronalda Kesslera „The Trump White House: Changing the Rules of the Game". Kessler, autor wielu klasycznych publikacji dotyczących amerykańskich prezydentów i tajnych służb, przygląda się Białemu Domowi Trumpa z perspektywy eksperta. Jest generalnie przychylny prezydentowi, ale nie bezkrytczny i czasem mocno smaga jego współpracowników (szczególnie Jareda Kushnera, Ivankę Trump oraz Kellyanne Conway, którą określa jako „główne źródło przecieków").

Konfrontuje relacje wielu ludzi z administracji: m.in. byłego prezydenckiego doradcy Stephena Bannona oraz byłego szefa administracji Białego Domu Rience'a Priebiusa. Wychodzi z tego dosyć wyważony obraz tej ekipy. Okazuje się, że Trump stara się zgromadzić wokół siebie ludzi reprezentujących szeroki wachlarz poglądów, dokładnie ich odpytuje we wszelkich możliwych kwestiach (zadając też pytania mogące wyglądać na „głupie") i bilansując ich opinie, sam podejmuje decyzje. Sporą rewelacją ujawnioną w tej książce jest zaskakująca rola pierwszej damy Melanii Trump w procesie decyzyjnym. Różne frakcje w Białym Domu traktują ją jako wyważony głos rozsądku.