W tym roku notowania gazu na TGE są zdecydowanie wyższe niż w tym samym czasie ubiegłego roku. Są też wyjątkowo wysokie, jeśli porównać je z tymi, jakie występują w sezonie grzewczym. PGNiG, który jest dominującym graczem na naszym rynku, przekonuje, że notowania na TGE od lat są silnie skorelowane z trendami cen na europejskich rynkach. – A te wykazują dość wysoki poziom, spowodowany m.in. zwiększonym popytem na paliwo gazowe z powodu odbudowywania stanu napełnienia magazynów w Europie, większym zapotrzebowaniem na energię elektryczną, w tym produkowaną w elektrowniach gazowych. Wysokie ceny węgla i uprawnień do emisji CO2, a także ostatnie upały wpływają na większą konkurencyjność elektrowni gazowych względem węglowych – twierdzi departament public relations PGNiG.
Koncern dodaje, że nie najlepiej jest też z podażą. Po pierwsze, spadło wydobycie ze złoża Groningen, największego lądowego złoża gazu w Europie. Po drugie, liczne statki z LNG zamiast do Europy trafiają do Azji Południowo-Wschodniej. To efekt wysokiego popytu i cen w tamtym rejonie. Notowania gazu zależą również od sytuacji na rynku ropy, a ta też jest droga. Wreszcie ceny gazu, podobnie jak innych surowców energetycznych, podlegają cyklowi koniunkturalnemu. Tymczasem zarówno gospodarka światowa, jak i europejska rozwijają się znacznie szybciej niż w poprzednich latach.
– Kluczową rolę w kształtowaniu cen gazu w najbliższych miesiącach odgrywać będą kwestie równowagi popytu i podaży, w tym wynikające z prognoz i rzeczywistych warunków pogodowych. Pod uwagę musimy wziąć również ceny innych surowców energetycznych notowanych na międzynarodowych rynkach – uważa PGNiG. Konkretnych prognoz nie podaje. Ze względu na tajemnicę handlową i zapisy w kontraktach spółka nie ujawnia, z jakich kierunków importowany gaz jest dziś najdroższy, a z jakich tańszy. Zauważa jednak, że rosnący udział LNG wskazuje na atrakcyjność warunków tego importu. Wysokie ceny gazu mają dwojaki wpływ na wyniki PGNiG. Z jednej zwiększają zyski z działalności wydobywczej, a z drugiej pogarszają wyniki w segmencie obrotu, gdyż spółka musi ponosić większe koszty zakupu importowanego surowca, zwłaszcza w ramach kontraktu jamalskiego i pierwszego kontraktu katarskiego.
Większe koszty u odbiorców
Wysokie ceny gazu mają negatywny wpływ na wyniki firm zużywających duże jego ilości na własne potrzeby. Grupa Azoty kupuje błękitne paliwo według formuły opartej na zachodnioeuropejskich notowaniach. To gwarantuje, że płaci za surowiec mniej więcej tyle samo, co jej konkurencja w UE. – Natomiast na nasze wyniki będą miały wpływ wysokie ceny gazu czy energii elektrycznej, jakie mamy obecnie w Europie. To się przekłada na wzrost kosztów wytwarzania naszych wyrobów (zwłaszcza nawozów) i ma bezpośredni wpływ na podwyżki cen naszych produktów – mówi Artur Dziekański, rzecznik prasowy Grupy Azoty. Dodaje, że producenci nawozów w całej Europie zostali zmuszeni do drastycznych podwyżek cen. Grupa Azoty, mając na uwadze skomplikowaną sytuację na krajowym rynku rolnym, prowadzi zrównoważoną politykę cenową i próbuje część kosztów zakupu gazu kompensować redukcją innych kosztów.
Według koncernu drogi gaz w Europie musi oznaczać wysokie jego ceny w Polsce. – Trendy są identyczne, przy czym ceny w Polsce są wyższe z uwagi na brak konkurencji na naszym rynku i konieczność uwzględniania w kalkulacjach kosztu utrzymywania zapasów obowiązkowych – twierdzi Dziekański. W najbliższym czasie Grupa Azoty nie spodziewa się większych zmian cen. W jej ocenie, dopóki nie pojawi się znacząca nadwyżka gazu w Europie, ceny będą dalej wyznaczane przez pozostałe surowce energetyczne, głównie węgiel. Dopiero w miarę łagodna zima być może zmieni ten stan. Według koncernu o przyszłych cenach gazu będą decydowały takie czynniki, jak bilans popytu i podaży gazu w Europie, warunki pogodowe i prognozy meteorologiczne na nadchodzącą zimę.