Nasze informacja na temat tego, że to Lotos, a nie Orlen, może być stroną przejmującą spowodowała że w Płocku, gdzie siedzibę ma druga z tych firm, odżywa idea przeprowadzenia zorganizowanego protestu przeciw działaniom, które doprowadzą do realizacji takiego scenariusza. Podobnie było ponad dziesięć lat temu, kiedy planowano podobną operację.

Kilka tygodni temu protesty miały miejsce w Gdańsku. Wówczas się mówiło, że to Orlen będzie przejmował. Źródłem protestów są m.in. obawy, że w przypadku zmiany siedziby firmy zlokalizowanej na ich terenie samorządy stracą część wpływów z podatków. Z ostatnich danych Orlenu wynika, że w 2016 r. koncern zapłacił w Płocku 166 mln zł podatków. Część z nich jest jednak niezależna od tego, gdzie siedzibę ma spółka, np. podatek od nieruchomości. Z kolei Lotos w 2017 r. zapłacił na rzecz Gdańska 495 mln zł podatków i 248 mln zł opłat.

– Czynniki lokalne mają ogromny wpływ na połączenie Orlenu z Lotosem, niezależnie od tego, kto formalnie byłby stroną przejmującą. Są one jednak do przezwyciężenia i wszystko zależy tu od determinacji osób bezpośrednio i pośrednio mających wpływ na przeprowadzenie tej operacji - mówi Krzysztof Pado, analityk DM BDM. Jego zdaniem jesienne wybory samorządowe nie muszą decydować o tym, czy i jak będzie przeprowadzona fuzja, gdyż do ewentualnych zawirowań politycznych może dojść jedynie w Gdańsku i Płocku. W tym kontekście również sprawa płatności lokalnych podatków nie musi mieć istotnego wpływu na transakcję.