Podążamy za Muskiem i kupujemy swoje pierwsze dogecoiny – część 2.

Czas na drugi artykuł tego cyklu, w którym pokazujemy – czysto eksperymentalnie – jak kupić i przechowywać najbardziej popularną kryptowalutę-mema.

Publikacja: 19.02.2021 06:42

Podążamy za Muskiem i kupujemy swoje pierwsze dogecoiny – część 2.

Foto: Adobestock

Jest piątek 12 lutego, godzina 10. Na skrzynkę mailową dostałem powiadomienie, że środki w wysokości 10 euro zostały zdeponowane na moim koncie w Binance. Przelew z ING na giełdę trwał więc dwa dni, zgodnie z informacjami banku. Doczekałem się i mogę zacząć handlować.

Problemy platformy

Na platformę loguję się dopiero w poniedziałek rano. I tu od razu zaznaczę, że pod względem przejrzystości nie jest to najlepsza platforma handlowa, z jakiej korzystałem. Mnogość zakładek i funkcji przyprawia na starcie o lekką dezorientację. W porównaniu z kontem maklerskim w ING, które miałem okazję testować, jest to zdecydowany przerost formy nad treścią. Nawet w porównaniu z „błyszczącymi" interfejsami brokerów forexowych platforma Binance wypada dość chaotycznie. Żeby było jasne, po kilku chwilach jestem w stanie znaleźć stan swojego portfela i przejść do arkusza zleceń. Niemniej w międzyczasie wiele niepotrzebnych funkcji odciąga i rozprasza moją uwagę. Jestem jednak wyrozumiały, bo giełda ma dopiero cztery lata, a aktywów na rynku i związanych z nimi możliwości przybywa, więc z pewnością niełatwo to ogarnąć od strony funkcjonalnej i projektowej.

W zakładce „Przegląd portfela" otwieram „Główne konto" i w sekcji „Saldo gotówkowe" widzę, że moje 10 euro jest tam, gdzie być powinno. Czas kupić pierwsze dogecoiny. Wchodzę w zakładkę „Rynki", a w polu wyszukiwarki wpisuję „DOGE/EUR". Jest. Klikam i przenosi mnie do interfejsu handlowego, na którym widzę m.in. arkusze kupna i sprzedaży, wykres świecowy i wykaz ostatnich transakcji na interesującej mnie parze. Ktoś, kto chociaż raz zawierał transakcję na tradycyjnej giełdzie czy na rynku forex, powinien szybo się tu odnaleźć. Pod wspomnianym wykresem kursu jest opcja składania zleceń. Zgodnie z regulaminem giełdy minimalna wartość zlecenia na tej parze to 10 euro. Chcę wejść „all in", ale okazuje się, że po uwzględnieniu prowizji nie spełniam wymaganego progu. Przelewam więc kolejne 10 euro i czekam dwa dni, by środki zostały zaksięgowane na koncie w Binance.

GG Parkiet

Jest czwartek godzina 11. Moje saldo wynosi 20 euro. Przechodzę do arkusza zleceń dla DOGE/EUR. Aktualny kurs wynosi 0,04222 euro, a więc około 50 proc. poniżej ostatniego szczytu notowań (niedoczytanie regulaminu w tym przypadku okazało się opłacalne). Można to uznać za niezły rabat, choć – jak wspominałem w pierwszym artykule tego cyklu – zmienność kursu jest tutaj kosmiczna, a co za tym idzie, równie wysokie jest ryzyko tego typu spekulacji. Jestem tego świadom, poza tym to jest transakcja próbna. Chcę okrągłą liczbę dogecoinów, przy której przekroczę limit 10 euro. Nabywam 250 sztuk po cenie 0,04234 euro. Prowizja wyniosła mnie 0,25 dogecoina, czyli 0,1 proc. wartości zlecenia. Wracam do salda mojego portfela. Stan jest następujący: 9,465 euro i 249,75 dogecoina. Tym sposobem po raz pierwszy w życiu stałem się posiadaczem słynnej kryptowaluty-mema. I teraz mam dwie opcje – albo trzymam swój „skarb" na koncie Binance, albo przesyłam na własny portfel. Czym to się różni? Jeśli trzymam na giełdzie, to klucze prywatne są w posiadaniu giełdy. Jeżeli więc Binance zostanie zaatakowany przez hakerów, to moje środki mogą paść ich łupem. Jeśli prześlę dogecoiny na swój portfel, wówczas tylko ja posiadam klucze prywatne i tylko ja mogę dysponować swoimi środkami. Nie chroni mnie to oczywiście w 100 proc. przed hakerami, ponieważ są różne typy portfeli o różnych poziomach zabezpieczeń. Ale o tym niżej...

Bezpieczeństwo Pieseła

Warto w tym miejscu dodać, że Binance ma coś w rodzaju funduszu gwarancyjnego, tzw. SAFU (od ang. Secure Asset Fund), i w przypadku ataków hakerskich jest to pewnego rodzaju ubezpieczenie dla klientów platformy (do pewnego poziomu). Mimo wszystko ja trzymam się zasady, że kryptowaluty posiada ten, kto posiada klucze prywatne. Dlatego założyłem portfel mobilny na swoim smartfonie, by po zakupie dogecoinów przesłać je do siebie. I tutaj czas na krótką, ale ważną dygresję. Wybór portfela mobilnego zależy od wielu czynników – począwszy od tego, jaki system operacyjny ma nasz telefon, przez wachlarz obsługiwanych coinów, po poziom bezpieczeństwa i łatwość użytkowania. W dużej mierze są to czynniki subiektywne, więc każdy musi samodzielnie dobrać sobie apkę. A jest z czego wybierać. Dogecoina nie obsługują wszystkie wallety, więc to automatycznie zawęziło poszukiwania do portfeli mulitwalutowych. Jest ich na szczęście cała masa. Kiedyś korzystałem z Mycelium, ale teraz postawiłem na Trust Wallet. Dlaczego? Ma całkiem niezłe recenzje, obsługuje wiele altcoinów, jest produktem Binance, a więc firmy z ugruntowaną pozycją, i do dziś pobrało go z Google Play ponad 5 mln osób (Mycelium ponad 1 mln dla porównania). We wspomnianym sklepie wystawiono mu ponad 170 tys. opinii, a ich średnia to 4,6 na 5. To całkiem niezły wynik.

Jak większość tego typu aplikacji Trust jest darmowy. Jest też prosty w obsłudze i intuicyjny. Instalacja trwa kilka minut. Po otwarciu zostajemy poproszeni o zapamiętanie klucza prywatnego, który ma postać 12 losowo wskazanych przez aplikację wyrazów. Warto sobie gdzieś zapisać te słowa, by w razie utraty smartfona czy awarii aplikacji móc odtworzyć portfel na innym urządzeniu. Po tych „formalnościach" można od razu przejść do podstawowych funkcji portfela – czyli wysyłania i przyjmowania kryptowalut. Mnie interesowało przyjmowanie dogecoinów. Jak wyglądało ich przesyłanie? Ile zajęło czasu? Jaką prowizję pobrali za ten przelew górnicy? O tym wszystkim za tydzień, w trzeciej części tego cyklu.

GG Parkiet

Kurs bitcoina wyznaczył w tym tygodniu nowy historyczny szczyt 52 600 USD. Okrągły poziom pękł w środę. Zwyżki cały czas napędza rosnące zainteresowanie kryptowalutą ze strony inwestorów instytucjonalnych. Od początku lutego do czwartkowego popołudnia kurs bitcoina wzrósł o 55 proc. Stopa zwrotu od początku roku sięga już 76 proc., a licząc od dołka z marca 2020 r., skala wzrostu wynosi aż 1200 proc. Te liczby z jednej strony robią wrażenie, a z drugiej zapalają lampki alarmowe. Bitcoin jest drogi, a oscylatory RSI i MACD przebywają od pewnego czasu w strefach wykupienia. Przy tak sprzyjającym otoczeniu fundamentalnym trudno wieścić tu bessę, ale korektę już tak. W ostatnim czasie, jak wsparcie świetnie spisywała się średnia z 50 sesji. Jej linia przebiega obecnie na poziomie 38 000 USD i to jest potencjalny zasięg ewentualnej korekty. Po drodze, zgodnie z podręcznikiem AT, barierę może stanowić poprzedni szczyt hossy, czyli 42 000 USD. PZ

Inwestycje
Inwestorzy w oczekiwaniu na obniżki stóp
Inwestycje
Długie pozycje na rynku gazu wciąż testem charakteru dla inwestorów
Inwestycje
Istota istotności
Inwestycje
Organizacja procesu badania istotności
Inwestycje
Określenie grupy interesariuszy
Inwestycje
Niezbędna dokumentacja