W naszych analizach poruszyliśmy już kwestię tego, że w tym roku powinien ukształtować się na GPW dołek cyklu koniunkturalnego (tzw. cyklu Kitchina). Kwestią otwartą pozostaje to, czy ten dołek jest już za nami (wersja optymistyczna), czy raczej ciągle przed nami. W tym drugim przypadku w grę wchodzić może nawet wejście gospodarek w recesję lub otarcie się o nią.
Niestety, po ponad dwóch miesiącach odreagowania na rynkach ciągle nie widać sygnałów, które pozwoliłyby zdecydowanie wyeliminować prawdopodobieństwo jeszcze jednej fali osłabienia w gospodarkach, która pociągnęłaby też indeksy na GPW w kierunku ostatecznych dołków cyklu Kitchina. Takim sygnałem byłoby klarowne, „solidarne" odbicie rozmaitych szybkich wskaźników koniunktury, które można by interpretować jako zatrzymanie spowolnienia.
Na razie mamy do czynienia z sytuacją, w której odreagowanie na giełdach zostało podyktowane nagłym złagodzeniem retoryki Fedu. W domyśle odbicie indeksów mogłoby również stanowić dyskontowanie odbicia wskaźników makro, podobnie jak wcześniej grudniowe załamanie na Wall Street dyskontowało nagłe pogorszenie danych makro.
Z tymi argumentami jest jednak kilka problemów na obecnym etapie. Jeśli chodzi o „gołębi" Fed, to na razie amerykański bank centralny wiele zapowiedział, ale w gruncie rzeczy utrzymał zaostrzanie swej polityki w postaci „normalizacji bilansu", czyli zacieśniania ilościowego (QT), które stanowi odwrotność QE. Biorąc pod uwagę, że w tym samym czasie Europejski Bank Centralny wycofał się z QE (w jakże kiepskim momencie!), to w skali globalnej trwa ograniczanie płynności – a to, jak widać, może mieć pośredni wpływ na koniunkturę, nie tylko na rynkach, ale i w gospodarkach.
Z drugim argumentem – domyślnym dyskontowaniem przez rynki końca spowolnienia w gospodarkach – też jest pewien kłopot. Owszem, o ile większość twardych danych makroekonomicznych faktycznie jest dyskontowana ze sporym wyprzedzeniem (dopiero w lutym dowiedzieliśmy się o grudniowym załamaniu wielu danych makro, np. sprzedaży detalicznej w USA), to jednak obserwowane przez nas wskaźniki wyprzedzające na ogół poruszają się dość równolegle do rynków. A tymczasem te wskaźniki w lutym nie przestały w zdecydowanej większości spadać – a to już jest powód do zastanowienia.