Biliony tłoczone do gospodarki mogą przynieść szok inflacyjny

Czy nowy wielki pakiet stymulacyjny przyniesie skutek uboczny w postaci niebezpiecznego przyspieszenia inflacji?

Publikacja: 31.01.2021 06:00

Biliony tłoczone do gospodarki mogą przynieść szok inflacyjny

Foto: Bloomberg

Czy w obecnych warunkach stymulacja fiskalna w USA może okazać się zbyt silna? Na pierwszy rzut oka to pytanie może brzmieć absurdalnie. Mamy przecież pandemię, a miliony Amerykanów żyją z zasiłków dla bezrobotnych. Odcięcie pomocy im oraz spółkom odczuwającym skutki lockdownów jedynie pogłębiłoby kryzys. Poza tym rynek dość dobrze przyjął propozycję prezydenta Joe Bidena dotyczącą pakietu stymulacyjnego wartego 1,9 bln USD. Nawet jeśli pakiet zostałby poważnie odchudzony w Kongresie, to i tak zapewniłby amerykańskiej gospodarce silny impuls rozwojowy. Na ile jednak potrzebuje ona takiego impulsu? Amerykański PKB wzrósł w IV kwartale o 4 proc. (to dane annualizowane, czyli liczone kwartał do kwartału, ale w tempie rocznym). Stopa bezrobocia sięgała w grudniu 6,7 proc. – była taka sama jak wiosną 2014 r., czyli w czasie, gdy obserwowano ożywienie w gospodarce. A przecież gdy będą wygaszane lockdowny, aktywność ekonomiczna mocno się zwiększy. Popyt konsumencki wciąż jest silny. W tygodniu zakończonym 16 stycznia zakupy za pomocą kart debetowych i kredytowych wzrosły w USA, według danych Bank of America Global Research, aż o 22 proc. w skali roku. Depozyty bankowe sięgają 16,2 bln USD i są wyższe o 21,3 proc. niż przed rokiem.

– Amerykańskie gospodarstwa domowe nie miały nigdy tak wiele gotówki jak teraz. To „wojenny arsenał", z którego zaczną korzystać, gdy strach przed covidem zniknie – twierdzi Ian Shepherdson, główny ekonomista Pantheon Macroeconomics.

Wszyscy Amerykanie spełniający kryteria dochodowe dostają obecnie po czeku na 600 USD z grudniowego pakietu stymulacyjnego. Biden chce im w swoim pakiecie dorzucić jeszcze po 1400 USD. Ilość pieniędzy, które rząd wtłoczył do gospodarki w ostatnich 12 miesiącach, jest bezprecedensowa. Wiosną 2020 r. w ramach ustawy CARES stworzył pakiet stymulacyjny o wartości 2,4 bln USD. W grudniu Kongres przyjął dodatkowy pakiet opiewający na 900 mld USD. Jeśli dodamy do tego pakiet Bidena, to wyjdzie łącznie 5,2 bln USD. To około 25 proc. amerykańskiego PKB i więcej, niż na przykład wynosi PKB Japonii. Czy może się okazać, że pakiet Bidena zapewni gospodarce USA nie tyle ożywienie, ile przede wszystkim wielki impuls inflacyjny?

Paliwo do wzrostu

Richard Clarida, wiceprzewodniczący Rezerwy Federalnej, zapowiedział jakiś czas temu, że Fed zacznie podwyższać stopy procentowe dopiero po tym, gdy inflacja przekroczy 2 proc. i pozostanie na tym poziomie przez rok. Podwyżka stóp w 2021 r. jest więc wykluczona, ale rośnie jej prawdopodobieństwo w 2022 r. Inflacja konsumencka w USA przyspieszyła w grudniu do 1,4 proc. r./r. i wróciła na poziom z września. Przed pandemią, czyli w styczniu 2020 r., wynosiła 2,5 proc. Fed większą uwagę zwraca na inflację PCE. Sięgała ona w listopadzie 1,1 proc. r./r., a licząc miesiąc do miesiąca, była zerowa. Rosną za to oczekiwania inflacyjne – w grudniu sięgnęły 3 proc. r./r. Czy wzrosną jeszcze bardziej wraz z odmrażaniem gospodarki i uruchomieniem pakietu stymulacyjnego?

– Dodatkowa stymulacja może mieć kilka niedobrych konsekwencji. Nie teraz, ale w przyszłości. Może przynieść ze sobą przegrzanie gospodarki oraz inflację, która może wywołać konieczność nieprawdopodobnie szybkiego i agresywnego zacieśniania polityki pieniężnej. Skutkiem tego będzie utrata zaufania do finansów rządowych, w kraju, w którym dług publiczny zbliża się do 28 bln USD. Każdy z tych czynników może skutkować poważną recesją w 2022 lub 2023 r., a poszkodowane będą te same grupy, którym teraz wszyscy starają się pomagać – twierdzi Jim Paulsen, główny strateg inwestycyjny Leuthold Group.

Podobne obawy pojawiły się jednak również po poprzednim kryzysie finansowym. Część analityków wieszczyła wtedy, że programy QE realizowane przez Fed doprowadzą do wysokiej inflacji w USA. Owszem, spora inflacja się pojawiła w pokryzysowej dekadzie, ale manifestowała się głównie w cenach akcji i nieruchomości. Czy i tym razem inflacja zostanie wchłonięta przez system finansowy? Część ekonomistów w to wątpi, gdyż skala stymulacji jest obecnie większa niż w 2009 r., a odbicie gospodarcze może przebiegać szybciej niż wtedy.

– Prawdopodobieństwo tego, że inflacja w USA przekroczy 3 proc., jest bardzo, bardzo duże. Moim zdaniem może ona osiągnąć nawet od 5 proc. do 10 proc. w szczycie. Prawdopodobnie stanie się to przed połową 2022 r. – prognozuje Tim Congdon, profesor z Institute for International Monetary Research.

Hossa surowców

Sygnałem powrotu inflacji może być sytuacja na rynkach surowcowych. Ceny wielu surowców mocno się już odbiły w ostatnich miesiącach. Cena ropy gatunku WTI przekroczyła w styczniu 50 USD za baryłkę i wróciła na poziom z lutego zeszłego roku. Gaz ziemny na giełdzie NYMEX był w tym tygodniu o prawie 40 proc. droższy niż rok temu. Miedź zdrożała w ciągu ostatnich 12 miesięcy o 35 proc., aluminium o 13 proc., ruda żelaza o 67 proc., kukurydza o 35 proc., soja o 51 proc., bawełna o 213 proc.

– Hossa na rynkach towarowych to kluczowy element nowego sekularnego reżimu inflacyjnego – wydarzenie, które niewielu żyjących inwestorów miało okazję zaobserwować za czasów swojej kariery zawodowej, ponieważ ostatnia taka hossa zakończyła się mniej więcej 40 lat temu. Co istotne, nowa inflacja zapoczątkuje brutalny odwrót od panującej obecnie euforii na rynkach aktywów, napędzanej mocno ujemnymi realnymi stopami i najluźniejszą w historii polityką pieniężną – wskazuje Steen Jacobsen, główny ekonomista Saxo Banku. Jego zdaniem do przyspieszania inflacji mocno przyczyni się nowa polityka rządów i banków centralnych. Po kryzysie z 2008 r. stawiały one na pierwszym miejscu utrzymanie stabilności finansowej. Teraz mają postawić przede wszystkim na utrzymanie stabilności społecznej. To oznacza, że nie będą wracać do polityki ostrych cięć fiskalnych, takiej jak choćby widzieliśmy w Europie po 2009 r. Rządy będą starały się zapewnić gospodarce przede wszystkim silne impulsy popytowe. Problemem może być jednak to, że gospodarka nie będzie przygotowana na to, by zaspokoić nagły wzrost popytu.

– Od żywności i paliwa po metale przemysłowe i egzotyczne minerały i materiały, całe segmenty produkcyjnej strony naszych gospodarek nie są w stanie sprostać nowemu popytowi po latach mało rentownych i niedostatecznych inwestycji. W szczególności polityczna chęć inwestowania w nieefektywną zieloną energię spowoduje powszechny wzrost wejściowych cen energii w miarę dążenia do ostatecznego osiągnięcia faktycznych postępów w zakresie odejścia od gospodarki węglowej – prognozuje Jacobsen.

Może się więc okazać, że administracja Bidena oraz inne rządy stawiające na „zieloną stymulację" ostatecznie podsycą inflację, która wymknie się spod kontroli. Czy za nią pójdzie gniew społeczny, który chcieli uśmierzyć?

Problemy z deflacją oraz z hiperinflacją na świecie

Jak na razie spora część świata mierzy się nie z inflacją, ale z deflacją. W strefie euro inflacja konsumencka wyniosła w grudniu minus 0,3 proc. r./r. Taka sama była wówczas w Niemczech. We Francji wynosiła 0 proc., w Hiszpanii minus 0,5 proc., a w Grecji minus 2,3 proc. W leżącej poza UE Szwajcarii sięgała w grudniu minus 0,8 proc., a w Japonii minus 1,2 proc. W Chinach wynosiła ona zaledwie plus 0,2 proc. W Wielkiej Brytanii inflacja konsumencka była w grudniu dosyć umiarkowana i wynosiła plus 0,6 proc. Na tle Europy Zachodniej wyraźnie się wyróżniają państwa naszego regionu. Rumunia (2,1 proc.), Czechy (2,3 proc.), Polska (2,4 proc.) i Węgry (2,7 proc.) miały w grudniu inflację wyższą od celów wyznaczonych przez banki centralne. Jeszcze wyższa była ona wówczas w wielkich gospodarkach wschodzących: Brazylii (4,52 proc.), Indiach (4,59 proc.), Rosji (4,9 proc.). W Turcji sięgała w grudniu 14,6 proc. Problemy z jej okiełznaniem przez turecki bank centralny mocno przyczyniły się w zeszłym roku do załamania kursu liry, który odbił się jednak po zmianie prezesa banku centralnego i przyjęcia przez tę instytucję bardziej ortodoksyjnej polityki. Do państw mających największy problem z inflacją zaliczały się w grudniu m.in.: Argentyna (36,1 proc.), Iran (44,8 proc.), Liban (133 proc. w listopadzie), Zimbabwe (349 proc.) i Wenezuela. W przypadku Wenezueli ostatnie dostępne dane są za wrzesień i mówią o 1813 proc. inflacji. Może być ona jednak dużo większa, niż podają państwowe statystyki. Indeks Bloomberga Cafe con Leche, odzwierciedlający cenę kawy z ciastkiem w Caracas, wzrósł z 75 tys. w styczniu 2020 r. do 2,37 mln w styczniu 2021 r. W styczniu 2017 r. wynosił 0,011. HK

Parkiet PLUS
Richard Teng, prezes giełdy Binance, o halvingu bitcoina
Parkiet PLUS
Kim pan jest, Satoshi Nakamoto-san?
Parkiet PLUS
Salwador, czyli kraj, który chce być bitcoinowym rajem
Parkiet PLUS
Kryptowaluty wkroczyły do finansowego mainstreamu
Parkiet PLUS
Do poprawy wyników spółek z branży chemicznej niezbędny jest wzrost popytu i cen
Parkiet PLUS
Najwyższe stopy zwrotu przyniosą średnie spółki