Fintechy idą do piaskownicy

Rodzimy rynek startupów z branży finansowej przeżywa prawdziwy boom. Ale rewolucji nie będzie bez współpracy małych firm z dużymi korporacjami. Motorem zmian może okazać się blockchain.

Publikacja: 02.01.2019 13:29

Julia Krysztofiak-Szopa, prezes fundacji Startup Poland

Julia Krysztofiak-Szopa, prezes fundacji Startup Poland

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

W przypadku startupów, w kontekście ich innowacyjnych, często przełomowych w danej dziedzinie wynalazków, mówi się w jęz. angielskim „disruption". To oznacza zakłócenie dotychczasowego porządku, radykalną zmianę zastanego stanu. Ale – jak podkreśla Jason Lane, wiceprezes Mastercard Europe, odpowiedzialny za rozwój rynku – to sformułowanie ma raczej złą konotację. Według niego dlatego lepiej używać w tym wypadku słowa „change", czyli zmiana. – Zmiany są jedyną pewną rzeczą obok śmierci i podatków. I tę zmianę w świecie finansów przyniosą fintechy – tłumaczy.

Nie będzie to jednak rewolucja, w której Dawid pokona Goliata. Jak przekonuje Lane, zmiana ta siłę czerpać ma nie z indywidualności startupów, lecz z współpracy wokół ich nowatorskich projektów. – Owa zmiana wymaga współpracy starego z nowym. Kooperacja jest korzystna zarówno dla młodych i innowacyjnych firm, jak i dojrzałych organizacji. Taka filozofia pozwala skutecznie rozwijać projekty, ale również dojrzałe przedsiębiorstwa – podkreśla Jason Lane.

Barierą są nadmierne regulacje

Polski sektor finansowy należy do jednego z najbardziej innowacyjnych. Szymon Wałach, szef pionu transformacji cyfrowej PKO BP, wskazuje choćby na przykład Polskiego Standardu Płatności BLIK. – Dziś to najszybciej rosnąca metoda płatności w e-commerce. Ale prawdziwie szerokie perspektywy otwierają się w przelewach między numerami telefonów. Właśnie w tę stronę muszą iść banki – zaznacza Wałach.

Zdaniem Rossa D'Arcy'ego, odpowiedzialnego za rozwój kalifornijskiego startupu Ripple, bez współpracy z fintechami będzie to jednak niezwykle trudne. – To właśnie te innowacyjne firmy najskuteczniej pomagają organizacjom się zmieniać – twierdzi.

Tradycyjnym graczom na rynku napędzanym przez szybkie, innowacyjne zmiany jest ciężej. – Następuje kolizja między ideą „chcę coś zrobić – prosto i szybko" a naturą takich organizacji, które są duże, powolne, obarczone regulacjami – wyjaśnia Julian David, prezes startupu techUK.

Problem w tym, że bankowość to jedna z najbardziej regulowanych sfer. Wdrożenie innowacji bywa niezwykle trudne. Badania potwierdzają, że dla rodzimych firm sektora fintech jedną z głównych barier rozwoju jest m.in. długi i sformalizowany proces przyznawania im licencji instytucji płatniczej. Postępowania licencyjne w Polsce trwały zwykle ponad dziewięć miesięcy. To nawet trzykrotnie dłuższy czas niż w innych krajach UE. Niebawem ma się to jednak zmienić. Rusza bowiem piaskownica regulacyjna, która znacznie ułatwi wejście na rynek młodym przedsiębiorcom z branży fintechu.

Współpraca z Goliatem

Sandbox, czyli z ang. piaskownica, to inicjatywa skierowana do przedsiębiorców, których innowacyjne pomysły mają silne predyspozycje do zaadaptowania na rynku. Startuje ona na początku 2019 r. „Fintechowcy" – dzięki inicjatywie Komisji Nadzoru Finansowego – będą mieli teraz możliwość weryfikacji swoich modeli finansowych jeszcze przed rozpoczęciem postępowania licencyjnego. Dodatkowo sam proces licencjonowania będzie znacznie szybszy, przez skrócenie czasu potrzebnego na wypełnianie formalności. Co więcej, w piaskownicach nawiążą współpracę z owymi Goliatami. Na operatorów ośmiu piaskownic wybrano bowiem takie instytucje, jak banki PKO BP, Pekao, BGŻ BNP Paribas, Alior, Bank Handlowy czy Huge Thing, Fundację Rozwoju Przedsiębiorczości BusinessCaddy i D-RAFT.

Eksperci nie mają wątpliwości, że motorem zmian w sektorze innowacji finansowych będzie technologia rozproszonych rejestrów. Według prognoz IDC w 2018 r. poziom inwestycji w blockchaina osiągnie 1,5 mld USD, rosnąc do 2022 r. w tempie ponad 70 proc. rocznie.

Pytania do... Julii Krysztofiak-Szopy

Fintech i blockchain ekstremalnie szybko rosną. Dopiero jesteśmy u progu tej globalnej rewolucji – mówi prezes fundacji Startup Poland

Mówi się, że blockchain, czyli łańcuch bloków, a więc zdecentralizowana baza danych, będzie nową rewolucją technologiczną. Dlaczego blockchain jest tak ważny?

Bo to jest technologia, która ma szansę kompletnie przemodelować ład świata. Oczywiście owa rewolucja, dla wielu podmiotów to zagrożenie. Dziś ci, którzy są pośrednikami w obrocie gospodarczym, tak naprawdę zarabiają najwięcej. A blockchain umożliwia wyeliminowanie pośredników i centralny nadzór. To zaburza dotychczasowy układ. Blockchain dziś – pod względem inwestycji – jest jedną z najszybciej rosnących branż technologicznych. W samym 2018 r. startupy na całym świecie pozyskały blisko 4 mld dolarów. To prawie trzykrotnie więcej niż rok temu. Widać gigantyczny wzrost zainteresowania inwestorów venture capital takimi firmami.

Czy w Polsce widać podobny trend?

W Polsce jeszcze trzy, cztery lata temu mogliśmy mówić o sobie, że jesteśmy potentatem w technologii blockchain. Pośród deweloperów pierwszych kryptowalut było mnóstwo Polaków, środowisko hakersko-programistyczne z naszego kraju było mocno zaangażowane w tworzenie, rozwój i pierwsze implementacje blockchainu. Niestety, przez różne sygnały płynące ze strony administracji publicznej te firmy odpływają za granicę. To niepokoi, że Polska nie jest wystarczająco przyjaznym rynkiem dla tych specyficznych startupów. Przy czym nie chodzi tu o typowe rynki zbytu, bo biznesy blockchainowe z definicji nie mają granic i są globalne. Można uczestniczyć w ICO, obrocie tokenami z dowolnego miejsca na świecie.

Dlaczego tak się dzieje?

To stosunkowo nowa technologia, więc prawo za nią nie nadąża. Pewne koncepty, jak tokeny, nie są skodyfikowane. To sprawia, że przedsiębiorcy, którzy zajmują się blockchainem, nie mają pewności, że legislacja będzie dla nich sprzyjająca. Dlatego przenoszą się za granicę.

Czyli musimy szybko dostosować regulacje do tej innowacyjnej technologii?

Tak, to najważniejsza kwestia. W wielu innych krajach jurysdykcje są dużo bardziej przewidywalne. Kiedy rozmawialiśmy ze startupami z tej branży pytaliśmy, czemu chcą wyjeżdżać, przenosić ten innowacyjny biznes za granicę. Miały mnóstwo wątpliwości. Znaki zapytania dotyczyły m.in. tego, czy tokeny w startupie zostaną potraktowane jako instrument finansowy, czy w przypadku takiej interpretacji zainteresowani będą mieli czas, by się do niej dostosować, czy też będą musieli natychmiast zamknąć firmę. Startupy nie wiedzą, czy nowa interpretacja nałoży na nie wsteczne obowiązki podatkowe, czy wymieniając jedne tokeny na inne należy odprowadzić podatek, czy regulator narzuci obowiązek zamknięcia rachunku bankowego, uniemożliwi „tokenizację" udziałów w spółce. Jak widać jest mnóstwo pytań, na które nie ma odpowiedzi.

Czy to oznacza, że Polska mimo swoich początkowych przewag na rynku blockchain stoi na przegranej pozycji?

Dopiero jesteśmy u progu tej globalnej rewolucji, a Polska jest dziś w podobnym miejscu, jak inne państwa. Do tej pory w wielu dziedzinach gonimy świat. W tym wypadku mamy szanse być liderami tego wyścigu. Jeśli rząd sprawnie podejdzie do tego tematu, mamy wyjątkową szansę, byśmy to my wyznaczali kierunki. Kompetencyjnie jesteśmy bardzo silni. W tym roku 7 proc. startupów w naszym kraju deklarowało, że buduje jakieś produkty i usługi w oparciu o blockchain. To sporo, biorąc pod uwagę, że główna dziedzina zainteresowania startupów u nas, czyli Big Data, przyciąga 14 proc. startupów.

Fintech i blockchain ekstremalnie szybko rosną.

Czy widać zainteresowanie rządu kwestiami blockchain?

Wystarczy przejść się na dowolny kongres branży blockchain, by przekonać się, że reprezentantów sektora publicznego na ogół tam nie ma. Wyjątkiem może być m.in. Artur Granicki, dyrektor departamentu ds. fintech w Komisji Nadzoru Finansowego, czy ministrowie przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz i Mariusz Haładyj, którzy ciepło wypowiadają się na temat tego typu innowacji. Są to jednak wciąż jednostkowe przypadki. Przygotowaliśmy raport „Blockchain Compass" z myślą m.in. o czytelniku w administracji publicznej, który nie wie nic o blockchainie, a chciałby poznać tę technologię. Staraliśmy się też używać zrozumiałego języka i pokazaliśmy, jak blockchain regulowany jest za granicą i jak tę technologię wdraża na świecie duży biznes, jak np. Mastercard, Atende czy Microsoft.

Są korporacje czy całe państwa, które – dzięki temu, że stosuje rejestry rozproszone – są w stanie zoptymalizować koszty administracji i usprawnić zarządzanie. Spójrzmy na Zjednoczone Emiraty Arabskie, które opracowują rejestr rozproszony swoich obywateli. W efekcie np. za obywatelem, który chce kupić mieszkanie, podąża historia aktywności transakcyjnej w obrocie nieruchomościami. W służbie zdrowia za pacjentem idzie cała historia leczenia, składek ubezpieczeniowych. Dane nie są więc rozrzucone po rozmaitych bazach w poszczególnych instytucjach, które trzymają na nich ręce i strzegą, by nie udostępniać innym instytucjom. Dziś takie dane są w silosach. Blockchain uwolni te rejestry. Gdyby ta technologia istniała wcześniej, nie byłoby afery reprywatyzacyjnej, bo zapisy w księgach wieczystych byłyby niezaprzeczalne i jednoznaczne. Nie byłoby afery Art-B, ponieważ rozliczenia międzybankowe uniemożliwiałyby tzw. double spend, nie byłoby również afery GetBacku – spółki akcyjne miałyby bowiem obowiązek przeprowadzania emisji obligacji na transparentnym blockchainie.

Ale blockchain to również np. bitcoin i spekulacje.

Nie można blockchainu utożsamiać jedynie z kryptowalutami. Ta technologia to dużo więcej – zdecentralizowane aplikacje, rozproszone rejestry, zautomatyzowany proces bezpiecznego przekazywania wartości, nie tylko pieniędzy, ale również dokumentów, tożsamości – bezpośrednio od nadawcy do odbiorcy, z wyeliminowaniem pośredników.

Czy w Polsce blockchain może odegrać ważną rolę?

W Dubaju blockchain budują Polacy. Spółka Nextrope z Mateuszem Machem na czele tworzy tam projekt, który ma na celu zbudowanie zdecentralizowanej tożsamości kupców i sprzedawców nieruchomości. Dlaczego, skoro mamy takich ekspertów, wiele osób z kompetencjami w tej dziedzinie, nie zrobi czegoś podobnego w Polsce? Naszym zdaniem to realne. Potrzeba tylko zaangażowania państwa. Apelujemy więc o identyfikację przez administrację publiczną różnych obszarów, które można usprawnić za pomocą rejestrów opartych na blockchainie. Jak wspominałam, zainteresowanie tą technologią widać po stronie administracji, ale na razie to tylko kwestia werbalna. Potrzebne są realne działania. Być może pomogą inicjatywy na szczeblu unijnym. W październiku Parlament Europejski uchwalił bowiem rezolucję ws. rozproszonego rejestru i łańcucha bloków, która wzywa Komisję Europejską, do określenia obszarów, jakie można byłoby – za pomocą właśnie technologii blockchain – usprawnić. To krok w dobrym kierunku.

Jakie obszary można byłoby zatem usprawnić?

Chodzi np. o obrót energią, transport, łańcuchy dostaw, o zarządzanie danymi pacjentów, edukację. Wachlarz możliwości jest ogromny. Podobnie jak zalet tego rozwiązania. Przede wszystkim zastosowanie rozproszonych rejestrów wprowadzi transparentność w przepływie wartości.

Parkiet PLUS
Do poprawy wyników spółek z branży chemicznej niezbędny jest wzrost popytu i cen
Parkiet PLUS
Najwyższe stopy zwrotu przyniosą średnie spółki
Parkiet PLUS
Drozapol, Kernel... czyli ostra walka o delisting
Parkiet PLUS
Bank centralny jedyną realną opozycją przeciw rządom Victora Orbána
Parkiet PLUS
Nie ma planów i prac nad zmianami w OFE
Parkiet PLUS
Dodatków bio w paliwach przybywa