Różnica między rentownością dziesięcioletnich obligacji skarbowych USA i rentownością papierów dwuletnich spadła poniżej 0,25 pkt proc. Tak mała była ostatnio dekadę temu, zwiastując recesję. Dziś to tzw. wypłaszczenie krzywej rentowności również jest sygnałem recesji?
Mirosław Budzicki: Patrząc na rynek instrumentów pochodnych, tzw. IRS-ów, ta różnica rentowności jest jeszcze mniejsza, wynosi niespełna 0,1 pkt proc. To faktycznie świadczy o tym, że inwestorzy dyskontują spowolnienie wzrostu gospodarczego w USA.
Słusznie?
O tym, że USA wkrótce czeka spowolnienie, mówi się już od kilku lat. Amerykańska gospodarka ma za sobą bardzo długi okres ekspansji, więc część ekonomistów oczekiwała recesji już w tym roku. Nic takiego się nie wydarzyło. Faktycznie jednak przybywa sygnałów, że cykl koniunkturalny w USA jest w zaawansowanym stadium. Inflacja przyspiesza, co tylko częściowo jest napędzane przez wzrost cen surowców energetycznych. Inflacja bazowa (nieobejmująca cen energii i żywności – red.) też jest już powyżej 2 proc. Rezerwa Federalna będzie na to odpowiadała coraz wyższymi stopami procentowymi. Zakładam, że w tym roku główna stopa Fedu wzrośnie jeszcze o 0,5 pkt proc. W pewnym momencie to zaostrzanie polityki pieniężnej będzie miało negatywne implikacje dla wzrostu gospodarczego. Otwarte jest jednak pytanie, kiedy to nastąpi. Wydaje się, że jest to wciąż odległa perspektywa. Na razie koniunkturę w USA wspierają obniżki podatków, do tego zapowiedziany został wzrost wydatków inwestycyjnych. Do spowolnienia wzrostu gospodarczego może dojść raczej w 2020 r., niż w tym czy przyszłym roku, i będzie ono stopniowe. Nie zakładałbym recesji, bo administracja USA ma wciąż amunicję, aby wspierać koniunkturę.