W Lublinie analitycy odnotowali 16,2-proc. wzrost cen. Na metr lokalu w tym mieście trzeba mieć przeciętnie niespełna 5,6 tys. zł, a w Gdańsku – 6,4 tys. zł (niemal 12-proc. wzrost) – wynika z analiz Open Finance i Home Brokera.
W przyszłym roku eksperci spodziewają się jednocyfrowych zwyżek.
Na deweloperach podwyżki cen wymusza rynek. Drożeją materiały budowlane i grunty, coraz wyższe stawki dyktują też wykonawcy. – Dziesięć lat temu firmy deweloperskie windowały ceny mieszkań, osiągając 40–50-proc. marże – mówi Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl. – Dziś deweloperzy bronią się przed spadkiem marż poniżej 20 proc. Dla części kupujących dzisiejszy wzrost to sygnał ostrzegawczy. – Od szczytu poprzedniej hossy wiele się jednak zmieniło. Wynagrodzenia Polaków wzrosły o ponad połowę, kredyty hipoteczne są o ponad połowę tańsze, a inflacja podniosła ogólny poziom cen o 20–25 proc. – zauważa Bartosz Turek z Open Finance.
Z kolei Łukasz Wydrowski, właściciel biura nieruchomości Estatic z Gdańska, podkreśla, że liderami wzrostu są miasta, które ze względu na duże zapotrzebowanie na pracowników są głównym celem migracji. – Przyciągają też inwestorów szukających zarobku na flippach (mieszkanie tanio kupić, wyremontować, sprzedać drożej – red.) oraz wynajmie krótko- i długoterminowym – mówi ekspert.
Mimo podwyżek cen mieszkania wciąż sprzedają się dobrze. Nie ma jednak co liczyć, według Bartosza Turka, na powtórzenie wyników z 2017 r., kiedy to w największych miastach deweloperzy znaleźli chętnych na 72,8 tys. mieszkań (dane Reasa). – Realne jest jednak pobicie wyniku z 2016 r. – uważa ekspert Open Finance. Wtedy to firmy deweloperskie sprzedały 62 tys. lokali.