Które spółki są najbardziej hojne dla swoich zarządów?

Nawet w firmach, które nie osiągają jeszcze przychodów, prezesi potrafią zarabiać krocie. Nie zawsze jednak przekłada się to na efekty biznesowe. Czy potrzebny jest większy udział premii za wyniki?

Publikacja: 06.05.2019 13:00

Foto: GG Parkiet

Dobry zarząd to dla firmy prawdziwy skarb. Często ma kluczowy wpływ, choć różny w poszczególnych branżach, na osiągane przez nią wyniki. Dlatego najlepsi prezesi i inni menedżerowie wysokiego szczebla powinni być sowicie wynagradzani, szczególnie jeśli spółka osiąga dobre wyniki finansowe czy biznesowe.

Potrzeba odpowiedniej motywacji

Sytuacja pod tym względem jest w spółkach z GPW bardzo różna. Relatywnie duże wynagrodzenie inkasują zarządy spółek, które jeszcze nie osiągają lub mają tylko symboliczne przychody. Przykładami takich firm są Braster czy Mabion, i choć obie działają w szeroko rozumianej branży biotechnologicznej, to każda z nich znajduje się na innym etapie rozwoju i ma inne perspektywy (o czym świadczy różna kapitalizacja wynosząca odpowiednio 20 mln zł i 1,07 mld zł). Koszt wynagrodzenia zarządu Brastera wyniósł w ubiegłym roku 1,3 mln zł (w poprzednich latach nieco ponad 1 mln zł), z czego na prezesa Marcina Halickiego przypadało po prawie 0,5 mln zł rocznie. To całkiem sporo, biorąc pod uwagę łączne koszty wynagrodzeń firmy (6,4 mln zł), nawet jeśli dodamy do tego usługi obce (7,4 mln zł). Braster wciąż ma problemy z rozpoczęciem sprzedaży na szeroką skalę swojego urządzenia do termograficznej diagnostyki piersi i jego przychody w ubiegłym roku sięgnęły tylko niecałego 1 mln zł. Z kolei zarząd Mabionu, firmy opracowującej leki biotechnologiczne, miał 1,9 mln zł należnego za 2018 r. wynagrodzenia, z czego 1,3 mln zł przypadło na prezesa Artura Chabowskiego. Co ciekawe, otrzymał ponad 600 tys. zł premii za udaną emisję akcji przez Mabion (0,4 proc. wartości emisji netto). Patrząc na sporą kapitalizację spółki, inwestorzy pokładają w niej duże nadzieje, ale w 2018 r. nie miała jeszcze żadnych przychodów (od paru lat finalizuje rejestrację swoich leków).

– Wypłacanie wysokich wynagrodzeń na początku działalności może nie być dobrym pomysłem ze względu na mniejszy margines bezpieczeństwa dla danego projektu. Bardziej preferowanym rozwiązaniem jest, gdy zarządy czy kluczowi pracownicy będą wynagradzani sowicie, ale dopiero gdy spółka będzie solidnie stała na nogach i osiągała zadowalające wyniki finansowe czy biznesowe – mówi Mateusz Namysł, analityk mBanku.

Dodaje, że może to się odbywać w ramach programów menedżerskich, dzięki którym kluczowi pracownicy otrzymują lub z dużym dyskontem do wartości rynkowej kupują akcje spółki, ale tylko jeśli spełnią odpowiednie warunki. Może nimi być wzrost zysków, wskaźników rentowności czy kursu akcji, który zwykle jest najlepszą miarą sukcesu spółki (podobnie skonstruowany program miała kiedyś Vistula).

– Jeżeli jednak jest zapewnione odpowiednie zaplecze finansowe, to zatrudnienie za wysokie wynagrodzenie specjalistów może przyspieszyć wzrost przedsiębiorstwa i zapewnić mu lepszą pozycję konkurencyjną – podkreśla Namysł. Problem jednak w tym, że w przypadku spółek takich jak Braster czy Mabion, które nie mają branżowego inwestora, a ich główni akcjonariusze mają ograniczone możliwości dokapitalizowania, oznacza to najczęściej konieczność emisji akcji i kolejne rozwodnienie kapitału.

– W niektórych rodzajach działalności jest duży potencjał, ale by osiągnąć sukces, potrzebny jest tzw. efekt sieciowy. Polega on na tym, że im więcej osób korzysta z danego rozwiązania czy urządzenia, tym lepsze efekty daje korzystanie z niego. Zatem, aby zbudować odpowiednią skalę, potrzebny jest czas i w takich wypadkach może być przez pewien okres uzasadnione działanie, w którym nie maksymalizuje się krótkoterminowych zysków. Istotne wydatki na wynagrodzenia mogą też mieć sens, gdy wprowadzenie produktu na rynek wiąże się z długim czasem oczekiwania, jak właśnie dzieje się to na rynku farmaceutycznym – zaznacza ekspert mBanku.

Celon Pharma, czyli inna spółka z portfela Macieja Wieczorka (obok Mabionu), to już dojrzała firma farmaceutyczna osiągająca po ponad 120 mln zł przychodów rocznie. Jednak prezes Wieczorek nie pobiera wynagrodzenia, a cały zarząd „kosztował" w ubiegłym roku tylko 537 tys. zł, co przy 30 mln zł zysku netto czyni go jednym z najbardziej efektywnych na GPW. Wieczorek jest głównym akcjonariuszem firmy, która dzieli się zyskiem, i dzięki temu zebrał w ubiegłym roku 7,7 mln zł dywidendy z zysku za 2017 r. To dobry sposób motywacji zarządu także dla mniejszościowych akcjonariuszy, bo skoro zysk jest wypłacany, korzystają i oni.

Podobnie jest w w spółce PlayWay. Ten producent gier wyceniany jest na GPW na blisko 1,3 mld zł, ale wynagrodzenie dwuosobowego zarządu za 2018 r. wyniosło tylko 180 tys. zł. Prezes Krzysztof Kostowski ma blisko 41 proc. akcji i dzięki temu zainkasował w ubiegłym roku 6,8 mln zł dzięki dywidendzie. Podobnie będzie także w tym roku – zarząd proponuje wypłatę 16,4 mln zł dywidendy, czyli zbliżonej do ubiegłorocznej.

Sowite wypłaty, ale co ze spółką?

Nie najlepiej wygląda porównanie wynagrodzenia zarządu Serinusa do osiąganych przez tę spółkę wyników. W 2018 r. koszt ten wyniósł 1,3 mln USD (prawie 5 mln zł), z czego prezesowi przypadło niemal 650 tys. USD. Dla porównania zysk na działalności operacyjnej wyniósł 1,4 mln USD, co i tak oznacza poprawę wobec blisko 14 mln USD straty rok wcześniej. Kapitalizacja całej firmy na GPW to tylko 155 mln zł i przez ostatnie trzy lata kurs spadł o ponad połowę.

Bardzo drogi zarząd ma Comarch. Informatyczna firma zaksięgowała w 2018 r. na wynagrodzenia dla niego prawie 23 mln zł, z czego prezes Janusz Filipiak zainkasował blisko 14 mln zł. Oznacza to, że jest najprawdopodobniej najlepiej zarabiającym prezesem spośród wszystkich firm notowanych na GPW (nawet uwzględniając zawsze lukratywne kontrakty szefów banków, sporo zarobił też Dariusz Orłowski, szef Wawelu, któremu przypadło 7 mln zł). Poza tym jako główny akcjonariusz Filipiak dostał 3 mln zł dywidendy. Zarobki szefostwa Comarchu są spore, biorąc pod uwagę zysk operacyjny i netto, które w 2018 r. wyniosły 88 mln zł i 31 mln zł.

Spory kontrast między dużym wynagrodzeniem a słabą sytuacją spółki widać w Getin Noble Banku. Zarząd kosztował łącznie 13,9 mln zł, z czego prezes Artur Klimczak 4,6 mln zł. Jednak to nie obecny zarząd jest odpowiedzialny za trudną sytuację Getinu, której poprawa – jeśli możliwa – zajmie parę lat.

Wiele czynników decyduje o wynagrodzeniach, m.in. to, jak łatwo jest zastąpić osobę na stanowisku. Umiejętność stworzenia środowiska, w którym odejście kilku istotnych osób nie destabilizuje biznesu, jest istotnym czynnikiem. Ogranicza to wydatki na pensje tych kluczowych osób ze względu na możliwość ich zastąpienia.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych