Polsce daleko do recesji, a co dopiero do kryzysu

Kryzysy wybuchają wtedy, gdy mało kto się ich spodziewa. A dekadę po poprzednim świat jest pełen obaw.

Publikacja: 27.11.2019 09:56

Uczestnicy debaty otwierającej Kongres „Parkietu”. Od lewej: Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN O

Uczestnicy debaty otwierającej Kongres „Parkietu”. Od lewej: Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen, Władysław Grochowski, prezes Arche, Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao, Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ, Piotr Soroczyński, główny ekonomista KIG, Grzegorz Siemionczyk, dziennikarz „Parkietu”.

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Polska gospodarka urośnie w przyszłym roku o 3,4 proc., po 4,3 proc. w tym roku. – To są nasze prognozy, ale tzw. konsensus jest podobny. Będziemy mieli w przyszłym roku wciąż solidny wzrost gospodarczy oparty na konsumpcji. Nie oczekujemy żadnego kryzysu i chyba nikt nie będzie z tym polemizował – powiedział Marcin Mrowiec, główny ekonomista banku Pekao, podczas prezentacji otwierającej pierwszą debatę Kongresu „Parkietu". I rzeczywiście, jej uczestnicy byli zgodni co do tego, że polska gospodarka lekko zwolni, ale nie czeka jej ani recesja, ani tym bardziej kryzys.

– Zgadzam się z tym podstawowym scenariuszem. Ale też chciałbym zwrócić uwagę, że dawniej, gdy pytało się analityka o wiodący scenariusz, to on przypisywał mu 75-proc. prawdopodobieństwo realizacji. Na inne scenariusze, tzw. ogony, przypadało 12–15 proc. Dzisiaj te scenariusze wiodące mają 40–50-proc. prawdopodobieństwo realizacji, a ogony są dużo grubsze – podkreślił Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. – To wynika z tego, że na świecie jest bardzo dużo czynników ryzyka – wyjaśnił.

Łukasz Tarnawa, główny ekonomista Banku Ochrony Środowiska, jako czynnik ryzyka, którego materializacja mogłaby zdewastować gospodarkę Europy, wskazał nałożenie przez USA ceł na import samochodów z UE. Uspokajał jednak, że to obecnie nie wydaje się bardzo prawdopodobne. – Zazwyczaj kryzysy wybuchają tam, gdzie jest dobrze i gdzie ten optymizm zaciemnia obraz. A dekadę po kryzysie takie miejsca w globalnej gospodarce trudno znaleźć. Gdybym miał jednak szukać takiego ogniska kryzysu, to mogłyby nim być Chiny – dodał Tarnawa.

Mrowiec z kolei jako potencjalne źródło kolejnego kryzysu wskazał duże zadłużenie niektórych państw, w tym w strefie euro. – To nie jest problem dopóty, dopóki inflacja jest niska, a w rezultacie niskie są stopy procentowe i rentowności obligacji. Ale jeśli pojawi się globalny impuls inflacyjny, banki centralne staną przed dylematem. Z jednej strony należałoby urealnić stopy procentowe, z drugiej strony rynki finansowe mogą wtedy zacząć wyceniać to, jakie to może mieć konsekwencje dla finansów publicznych państw. To mogłoby wywołać kryzys zadłużeniowy – tłumaczył ekonomista.

W przeszłości, choćby w 2008 r., kryzysy rozpoczynały się często na rynku nieruchomości. Także dziś, również w Polsce, słychać ostrzeżenia, że na tym rynku rośnie bańka spekulacyjna. – Absolutnie się z tym nie zgadzam, nie mamy żadnej bańki. W Polsce nawet dekadę temu kryzysu nie było, choć wtedy banki udzielały kredytów na 100 proc. wartości mieszkań. Dzisiaj są ostrożniejsze. Póki co nie jesteśmy w stanie wybudować tylu nieruchomości, ile potrzeba – powiedział Władysław Grochowski, założyciel i prezes zarządu firmy deweloperskiej Arche.

Zwrócił uwagę, że w dalszej przyszłości źródłem problemów w wielu branżach może być zmiana nawyków konsumpcyjnych. – Być może produkujemy za dużo dóbr materialnych. Młodzi ludzie czego innego potrzebują, to wszystko może się okazać niepotrzebne – tłumaczył. W podobnym tonie wypowiadał się Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen. Podkreślał jednak, że właśnie z powodu zmieniającej się struktury gospodarki spowolnienie widoczne dziś w danych o PKB może być pozorne.

– Z powodu rewolucji cyfrowej, tzw. uberyzacji gospodarki, w ramach której produkt staje się usługą, nie mierzymy właściwie PKB i inflacji. Z wielu usług korzystamy po cenie zerowej, a to oznacza, że to zużycie nie jest uwzględnione w PKB. Cyfryzacja prowadzi też do radykalnego wzrostu produktywności przedsiębiorstw. Dawniej, gdy pojawiały się technologie, które miały taki efekt, to rozpędzały inwestycje, generowały popyt na kredyt i prowadziły do wzrostu rynkowej stopy procentowej. Wszyscy chcieli bowiem te technologie mieć. Ale dzisiaj ta rewolucja nie ma takiego efektu, bo rozwiązania cyfrowe, takie jak Uber, praktycznie nic nie kosztują – zauważył Adam Czyżewski. To oznacza, że wyhamowanie wzrostu PKB może być pewną iluzją, nie oddającą tego, co faktycznie dzieje się w gospodarce realnej. – W odniesieniu do gospodarki Niemiec już mówi się, że powolny wzrost PKB to głównie przejaw zmiany modeli biznesowych – dodał Czyżewski. gs

Opinia

Adam Czyżewski, główny ekonomista, PKN Orlen

Gospodarki rozwijają się cyklicznie. Mechanizm cyklu gospodarczego jest dość dobrze opisany, a z historii wiemy, że nie każde spowolnienie kończy się recesją i nie każda recesja jest kryzysem. Z kryzysem mamy do czynienia, gdy recesja prowadzi do zmian jakościowych, gdy wyłania się nowy ład. Spowolnienie widać we wszystkich regionach globu. W 2018 r. gospodarki składające się na ponad trzy czwarte globalnego PKB rosły wolniej niż przed rokiem i poniżej 10-letniej średniej. W 2019 r. w Europie kilka krajów, w tym m.in. Niemcy, odnotowało spadki PKB w pierwszym lub drugim kwartale. Niewątpliwie przyczyniły się do tego czynniki polityczne – wojny handlowe, niepewność związana z brexitem czy konflikty zbrojne na Bliskim Wschodzie. Ponieważ w tym obszarze nie widać poprawy, spowolnienie gospodarcze może się pogłębić, co nikogo nie dziwi po 10 latach wzrostu. Nie ma natomiast jeszcze przesłanek, by mówić o nadchodzącym kryzysie, mimo że wymienione czynniki polityczne mają potencjał, by do niego doprowadzić. Powodem do niepokoju jest wzrost zadłużenia w sektorze przedsiębiorstw, zwłaszcza że jest to zadłużenie lewarowane, o podwyższonym ryzyku. Zarówno spadek przychodów, jak i wzrost stóp procentowych mogą być czynnikiem uruchamiającym falę niewypłacalności i bankructw. Ekspozycję na to mają zarówno Stany Zjednoczone, jak i Unia Europejska. Na szczęście Polska jest znów wyjątkiem, gdyż spowalniamy z wysokiego poziomu, a ten problem u nas nie występuje.

Dno spowolnienia w przyszłym roku

Archiwum

Globalny indeks niepewności co do polityki gospodarczej w ostatnich miesiącach był najwyżej w swojej historii, sięgającej 1997 r. – powiedział Marcin Mrowiec, główny ekonomista banku Pekao, podczas wystąpienia poprzedzającego debatę „Czy świat i Polskę czeka kolejny kryzys?". Podkreślił jednak, że właśnie w związku z powszechnymi obawami o perspektywy światowej gospodarki bardziej prawdopodobne jest to, że rzeczywistość okaże się lepsza od oczekiwań, niż to, że będzie gorsza. Według niego w 2020 r. koniunktura na świecie powinna zacząć się powoli poprawiać, bo z jednej strony łagodzona będzie polityka pieniężna, a z drugiej można liczyć na wyciszanie sporów handlowych przed wyborami prezydenckimi w USA.

Kongres Parkietu
Kongres „Parkietu”: Polska gospodarka lekko zwolni tempo
Kongres Parkietu
Każdy jest wygrany
Kongres Parkietu
Wiosną WIG pobije historyczny rekord
Kongres Parkietu
Na dobre pomysły fintechów będą pieniądze
Kongres Parkietu
Niełatwe jest życie rentiera
Kongres Parkietu
Kongres „Parkietu”: Akcje? Mieszkania? Fintechy?