Bez obaw o większą korektę w Stanach Zjednoczonych

Przyszły rok nie musi przynieść tak silnych zwyżek szerokiego rynku akcji na świecie jak ten, jednak z drugiej strony większość zarządzających wyklucza ryzyko głębokiej korekty. Lekkie przeceny przyciągną popyt.

Aktualizacja: 22.11.2021 07:09 Publikacja: 22.11.2021 05:37

Bez obaw o większą korektę w Stanach Zjednoczonych

Foto: Bloomberg

Obecnie na horyzoncie nie widać większego ryzyka dla głównych rynków akcji. Tymczasem krajowy rynek raził słabością kolejny dzień z rzędu.

Do stagnacji daleko

Ostatnie tygodnie roku to oczywiście czas podsumowań i prób przewidzenia, co może przynieść kolejne 12 miesięcy. Wydarzeń z roku 2020, czyli przede wszystkim wybuchu pandemii, nie dało się przewidzieć. Jednak i rok 2021 przyniósł sporo zaskoczeń, przede wszystkim związanych z wysoką inflacją, a w konsekwencji przeceną obligacji skarbowych. Dla wielu inwestorów jest to jednak bardzo dobry okres. Giełdowe indeksy na świecie i w Polsce zyskały od stycznia po kilkadziesiąt procent.

W ostatnim czasie krajowy rynek mocno odstaje od reszty. Zniżkują akcje, obligacje, a do tego słabnie złoty. W piątek WIG20 spadł nawet do 2222 pkt, czyli poziomu z lipca. Dolar rósł chwilami do 4,16 zł, czyli o ponad 1 proc. Zarządzający wśród przyczyn tej słabości wskazują do niedawna całkiem wysoki dorobek WIG w tym roku, sięgający ponad 30 proc. wzrostu, co było lepszym wynikiem od głównych indeksów światowych. Nastroje na GPW psuje jednak sytuacja polityczna oraz monetarna. Z jednej strony mamy konflikt z UE i ryzyko utraty unijnych dofinansowań, co oczywiście uderzyłoby w naszą gospodarkę. Do tego na wysokich poziomach utrzymują się oczekiwania inflacyjne, które się same napędzają. Bank centralny będzie musiał reagować szybciej, niż wcześniej zakładano. Rosną też obawy o przyszłoroczny wzrost gospodarczy, który może być niższy niż 4 proc. – komentował Ryszard Miodoński, dyrektor strategii akcyjnych, Noble Funds TFI.

Zdaniem prof. Krzysztofa Borowskiego z SGH od strony technicznej możliwe są dwa scenariusze. – Fala wzrostowa od dołka z marca 2020 r. składa się z czterech fal – wzrostowej, spadkowej, wzrostowej i obecnie trwającej korekty jako fali czwartej). Stwarza to nadzieję na wystąpienie piątej fali, zgodnie z teorią fal Elliotta i utworzenie szczytu indeksów w połowie przyszłego roku – analizuje Borowski. – W ostatniej fali liderami zwyżek powinny być spółki z grona małych i średnich, a pod sam koniec zwyżki, głównie o charakterze spekulacyjnym, np. te z NewConnect, na którym obecnie trwa dynamiczna przecena – przewiduje. Przypomnijmy, że zwykle grudzień i styczeń na rynkach są udane, a pierwsza połowa roku jest zazwyczaj lepsza od drugiej. Ten właśnie scenariusz wydaje mi się najbardziej prawdopodobny – mówi Borowski. W drugim fala wzrostowa od dołka z marca 2020 r. byłaby jedynie trójką wzrostową, a obecnie tworzy się (lub już się utworzył) szczyt giełdowy, po czym nastąpi powrót do tendencji spadkowej, zapoczątkowanej w styczniu 2018 r.

WIG oraz WIG20 w ostatnich tygodniach zachowują się zdecydowanie gorzej od amerykańskich oraz europe

WIG oraz WIG20 w ostatnich tygodniach zachowują się zdecydowanie gorzej od amerykańskich oraz europejskich indeksów. Szeroka grupa subindeksów z GPW notuje w okresie ostatnich czterech tygodni dwucyfrowe spadki. Jako grupa najsłabiej prezentują się przedsiębiorstwa zgromadzone w WIG-górnictwo, a także WIG-nieruchomości oraz WIG-paliwa. Z mocną korektą mamy do czynienia także wśród banków. Obecnie stopa zwrotu WIG od stycznia sięga 21,6 proc., natomiast dla WIG20 skurczyła się do niecałych 13 proc. Tymczasem dorobek S&P 500 od początku roku przekracza 25 proc., a indeks w tym roku już 66 razy ustanawiał nowy rekord. Silny, również w ostatnim czasie, pozostaje niemiecki DAX – jak dotąd indeks ten od początku roku zyskał ponad 18 proc.

GG Parkiet

Oczywiście sytuacja na GPW będzie najbardziej zależeć od kondycji głównych rynków światowych i nastawienia do ryzyka inwestorów zagranicznych. Niedawno Tomasz Tarczyński, prezes Opoki TFI, w liście do inwestorów przyznał, że od wielu miesięcy stopniowo zmniejsza ryzyko w portfelach zarówno przez obniżanie łącznego zaangażowania w ryzykowne aktywa, jak i zmniejszenie liczby akcji spółek, obawiając się przeceny. Tarczyński przywołuje analogie w zachowaniu S&P 500 w latach 70. XX w. Jak jednak zaznacza, z rynków jeszcze nie nadszedł sygnał do zmiany głównych trendów.

Co na to inni eksperci? – Przyszłe lata z pewnością będą trudniejsze i strategia typu „kup i trzymaj" może się nie sprawdzić, nawet w przypadku najlepszych spółek. Gospodarki mocno ewoluują i czeka nas spora zmienność na rynkach – twierdzi Tomasz Bursa, wiceprezes Opti TFI. – Spodziewam się jednak, że lata 20. XXI w. mogą być najlepszą dekadą gospodarczą od lat 80. XX w., czyli rewolucji komputerowej i globalizacji – twierdzi. Jak zaznacza, nie zmienia to jednak faktu, że w perspektywie kilkunastu miesięcy możemy mieć do czynienia z zatrzymaniem rynku. – Nie spodziewam się przecen podobnych do tych, które miały miejsce w latach 70., rzędu 30–40 proc. Swoją drogą takie spadki oznaczałyby nie korektę, lecz załamanie rynków. Niczego oczywiście nie można wykluczyć, ale bodźcem do takiego ruchu musiałoby być wydarzenie o skali np. ataku Chin na Tajwan – tłumaczy Bursa.

Wiceprezes Opti TFI zaznacza jednak, że rynkowi „należy się" jakaś forma zatrzymania, korekta rzędu 5–10 proc. i byłoby to całkiem zdrowe. – Pogoń za trendem wzrostowym powoduje, że pewne hamulce puszczają. W takim otoczeniu jak dziś, czyli przy niskiej cenie pieniądza, cyfryzacji, rewolucji energetycznej, robotyzacji, nie widzę argumentów, by wyceny osunęły się np. o 20 proc. Każda lżejsza korekta będzie zachętą do zakupów. Dlatego nie sądzę też, żeby przyszły rok zakończył się spadkiem S&P 500 – podsumowuje Bursa.

Na argumenty gospodarcze zwraca uwagę także Piotr Miliński, zarządzający Quercusa TFI. – W latach 1982–1983 problemem była stagflacja i konieczność utrzymywania bardzo wysokich stóp. Teraz też wszyscy widzą odczyty 7–8 proc. dynamiki CPI dla Polski i 6 proc. dla Stanów, obawiając się, że banki centralne będą musiały dokonać mocnego zacieśnienia polityki w celu walki z inflacją. Jednocześnie, takie zacieśnienie miałoby zdusić wzrost gospodarczy – tłumaczy Miliński. – To przesadzona interpretacja – inflacja osiągnie szczyt na początku 2022 r., a potem zacznie się stopniowo korygować. Poszczególne czynniki podażowe (ciasny rynek pracy, dynamika cen surowców, problemy z łańcuchem dostaw) powinny być coraz mniej dotkliwe, a jednocześnie wygasająca stymulacja fiskalna trochę ograniczy stronę popytową. Pewnie nie wrócimy do poziomów z poprzedniej dekady – obstawiałbym, że znajdziemy nową równowagę przy CPI rzędu 3 proc. – szacuje zarządzający Quercusa. – Tym samym Fed czy EBC nie będą musiały podnosić stóp aż tak mocno, jak boją się stagflacjoniści – dodaje.

Miliński nie obawia się wyraźnego pogorszenia dynamiki wzrostu gospodarczego. – Owszem, dynamika światowego PKB zejdzie pewnie w okolice 4 proc. w 2022 r., ale do stagnacji nam daleko. Dane o amerykańskim konsumencie są bardzo optymistyczne (sprzedaż detaliczna, dane kartowe, wyniki Walmarta, Targeta czy Home Depot), rynek pracy też zaczyna wyglądać coraz lepiej – podkreśla Miliński. Zarządzający nie spodziewa się diametralnej przeceny głównych indeksów światowych. – Oczekuję neutralnych lub umiarkowanie dodatnich stóp zwrotu, chociaż poszczególne sektory mają znacznie wyższy potencjał – zauważa.

Lata spółek value?

W ocenie Błażeja Bogdziewicza, wiceprezesa Caspara AM z pewnością nie można wykluczyć możliwości przewlekłej korekty, w szczególności po zwyżkach w minionych latach i istotnych napływach kapitału na rynek akcji w tym i minionym roku. – Nie jest to jednak nasz bazowy scenariusz. Obecnie akcje cały czas generują dochód w postaci gotówki istotnie przewyższający rentowności obligacji i tym samym ciężko o atrakcyjną alternatywę wobec nich. Prawdopodobieństwo korekty wzrosłoby wyraźnie jeślibyśmy obserwowali istotny wzrost rentowności obligacji bądź też byli świadkami pogłębiania się kryzysu energetycznego – twierdzi Bogdziewicz.

Odrobinę mniej optymizmu ma Dawid Czopek, zarządzający Polaris FIZ. Jest zdania, że akcje wielu spółek są zbyt drogie i dla wielu z nich przyjdzie moment „sprawdzenia", czyli rewizji ich wycen względem wygórowanych oczekiwań. – Jeżeli popatrzymy na dane historyczne, to samo dotyczy niektórych indeksów i pewnie w „jakiejś" perspektywie dojdzie na nich do korekty. Raczej zakładałbym, że może to być tzw. okres pełzającej korekty – czyli płaskiego rynku i stopniowej poprawy wyników spółek, czyli zmniejszenia wskaźników, po których spółki są notowane – analizuje Czopek. Jego zdaniem w obecnej sytuacji trudno sobie wyobrazić zejście wskaźników typu C/Z do historycznych poziomów sprzed dekad ze względu na wysoki poziom zadłużenia państw oraz jeszcze przez długi czas niskich stóp procentowych. – Stąd też raczej oczekiwałbym mniejszego tempa wzrostu rynków akcji w przyszłym roku (mowa przede wszystkim o USA), być może nawet stopy zwrotu w okolicach „zera", ale też założenia, że w kolejnych latach rynki powrócą do wzrostu – mówi Czopek. – Wydaje mi się, że na razie mowa o straconej dekadzie lat 20., może być trochę przedwczesna i dla mnie takie stwierdzenie jest jeszcze zbyt „losowe" – zapewnia zarządzający.

Adam Drozdowski, zarządzający funduszami InValue Multi-Asset przyznaje, że oczywiście niezmiernie ciężko jest uchwycić dołek czy górkę na rynkach. – To, co jednak rzuca się w oczy w okresie lat 1967–1981, to siła spółek nisko wycenionych value na tle rynku. Rynek we wspomnianym okresie rósł średniorocznie o 2,7 proc., czyli niewiele. Tymczasem spółki typu value rosły o grubo ponad 20 proc. średniorocznie. Z mojego punktu widzenia ta „stracona dekada" była bardzo udana na rynkach – podkreśla. Jednocześnie nie obawia się powtórki scenariusza z lat 70. XX w., podkreślając rolę banku centralnego. – Fed będzie reagował na sytuację gospodarczą zdecydowanie inaczej niż wówczas. Przypomnijmy, że obecne zadłużenie do PKB w USA sięga 140 proc. W latach 40. ubiegłego wieku to było 120 proc., a w 70. – 40 proc. i był to dołek zadłużenia w relacji do PKB. Gdy mamy niski poziom zadłużenia do PKB, Fed może sobie pozwolić na to, by podnosić stopy procentowe. W latach 40. nie miał tej możliwości, podobnie jak dziś – analizuje. – W mojej ocenie w ogóle nie dojdzie do podwyżek w najbliższych latach, a jeśli już, to maksymalnie o 0,5 pkt proc. – przewiduje Drozdowski. – Z kolei inflacja będzie się dawać mocno we znaki spółkom najwyżej wycenianym. Ta część rynku może stać w miejscu, natomiast firmy dochodowe (value) oraz złoto powinny zyskiwać na wartości – przekonuje zarządzający.

Zakupy na górce: Wpłaty do funduszy akcji polskich zbiegły się ze spadkami.

Przez kilka miesięcy fundusze akcji polskich nie cieszyły się większym zainteresowaniem klientów TFI – saldo sprzedaży było zwykle albo ujemne, albo w okolicach zera. Jeśli już inwestorzy decydowali się na bardziej ryzykowne aktywa, wybierali portfele akcji zagranicznych. Tymczasem październik przyniósł zmianę nastawienia do krajowych portfeli i napływy do funduszy polskich akcji powyżej 100 mln zł netto. Tym razem również fundusze akcji zagranicznych zyskały jednak więcej wpłat netto. Wzrost zainteresowania bardziej ryzykownymi portfelami mógł się wiązać z jednoczesnymi umorzeniami w funduszach obligacji. Dla tego typu funduszy październik był bardzo kiepskim miesiącem w związku z dynamicznym wzrostem rentowności papierów skarbowych. Obecnie część funduszy obligacji skarbowych notuje już ponad 10-proc. straty od początku roku, tymczasem ostatnio rentowności dalej rosną. Niestety, krajowe indeksy akcji w listopadzie notują wyraźne zniżki i wypadają znacznie gorzej na tle zagranicznych indeksów akcji. Jak uniwersalne fundusze akcji polskich wypadają na tle szerokiego rynku? Przeciętna stopa zwrotu w tej kategorii produktów od początku roku sięga 24,6 proc., tymczasem WIG w tym samym okresie zyskał 25,4 proc. PAAN

Gospodarka światowa
Sam Bankman-Fried skazany na 25 lat więzienia
Gospodarka światowa
Firma Trumpa jest już spółką memiczną
Gospodarka światowa
Reddit do odstrzału, prześladowca przecenił akcje
Gospodarka światowa
Jen najsłabszy wobec dolara od 1990 roku. Czas na interwencję?
Gospodarka światowa
Kakao drożeje szybciej niż Bitcoin
Gospodarka światowa
Największa gospodarka Europy nie może stanąć na nogi