Oficjalnie decyzja w sprawie nowych karnych ceł jeszcze nie zapadła. Biuro Przedstawiciela Handlowego USA nie komentuje tych doniesień. Jeśli jednak zamiar wprowadzenia nowych podwyżek ceł zostanie oficjalnie ogłoszony, to będą mogły one zostać wdrożone dopiero po kilkutygodniowym procesie konsultacji. Część analityków dostrzega więc w przecieku o szykowanym przez Amerykanów uderzeniu handlowym sygnał do Chin mający skłonić je do powrotu do stołu negocjacji.

– To może być kolejna zagrywka negocjacyjna Trumpa, który chce przyspieszyć w ten sposób proces odbywający się za kulisami – twierdzi Richard McGuire, analityk Rabobanku.

Agencja Bloomberga doniosła, że współpracownicy chińskiego wicepremiera Liu He oraz amerykańskiego sekretarza skarbu Stevena Mnuchina prowadzili niedawno rozmowy dotyczące wznowienia negocjacji handlowych pomiędzy USA a Chinami. Napływały też wcześniej sygnały o gotowości USA do rozmów. – Jesteśmy dostępni cały czas. Będą więc trwały nienagłaśniane rozmowy. Będziemy przygotowani, jeśli podejmą poważne ruchy w stronę negocjacji. Naszym długoterminowym celem nie jest bowiem ściąganie ceł, ale wolny, uczciwy i dwustronnie korzystny handel – mówił Mnuchin w zeszłym tygodniu w telewizji CNBC.

– Głównym celem administracji Trumpa jest otwarcie rynku chińskiego za pomocą zmniejszenia ceł i barier pozataryfowych. Rozumie ona, że chiński rynek jest kluczowy dla gospodarki amerykańskiej. To dlatego obawy przed wojną handlową nie zostały w pełni odzwierciedlone na rynkach. Nie jest jednak jasne, jak obie strony wypracują kompromis. Chiny nie zmienią przecież swoich celów politycznych mówiących o staniu się globalnym liderem technologicznym, wyrażonych w strategii „Made in China 2025". USA mogą wygrać kilka ustępstw, ale nie zmuszą Chin do kapitulacji – prognozuje Hirofumi Suzuki, ekonomista z Sumitomo Mitsui Banking Corporation. HK