Dow Jones zamknął się w czwartek na poziomie powyżej 22,5 tys. pkt. W poniedziałkowym dołku sięgał zaledwie 18,2 tys. pkt. Ogłoszenie przez Fed nieograniczonego programu QE oraz przyjęcie przez Senat pakietu stymulacyjnego opiewającego na 2 bln dolarów wyraźnie poprawiło nastroje na rynkach. Dow Jones wciąż jest jednak o prawie 24 proc. niżej od rekordowego poziomu 29,55 tys. pkt osiągniętego 12 lutego i o 21 proc. niżej niż na początku roku. Czy można więc mówić o hossie?

Najpopularniejsza definicja mówi, że rynek byka zaczyna się wtedy, gdy indeks giełdowy zyskał ponad 20 proc. od dołka. Ten warunek został spełniony. Inna, o wiele mniej popularna, definicja mówi jednak o ustanowieniu nowego szczytu. Czy można też mówić o hossie w okresie ogromnej zmienności na rynkach? Od 26 lutego nie było na Wall Street sesji, w trakcie której Dow Jones nie spadłby lub nie wzrósł o ponad 1 proc. Nie można więc wykluczyć, że nowy rynek byka potrwa tylko kilka dni.

Kontrakty terminowe wskazywały w piątek, że Dow Jones otworzy się ze spadkiem o 200 pkt. Liczba zachorowań na koronawirusa w USA przekroczyła już 82 tys., czyli jest większa od oficjalnych danych o zachorowaniach w Chinach. Sesja na wielu giełdach azjatyckich przyniosła jednak w piątek zwyżki. Japoński Nikkei 225 zyskał 3,88 proc. a koreański KOSPI wzrósł o 1,9 proc. Na wielu rynkach w Europie zaczęła się jednak od spadków. WIG 20 tracił na otwarciu mniej niż 1 proc.