Według specjalistów epidemia koronawirusa w Państwie Środka może wpłynąć na Europę na trzy sposoby. Pierwszym jest spadek chińskiego popytu, który znacząco uderzyłby w europejski eksport. Chiny są trzecim pod względem wielkości importerem towarów i usług ze strefy euro. Eksport do Chin sięgnął w 2018 r. 170,3 mld euro, podczas gdy jeszcze w 2007 r. wynosił 60,5 mld euro. Spowolnienie sprzedaży do Chin może spowodować problemy w wielu branżach, bowiem gospodarka strefy euro w dużej mierze opiera się na eksporcie.

Drugim zagrożeniem jest przerwanie łańcuchów dostaw. Obszar Wuhan, z którego pochodzi koronawirus, jest jednym z głównych ośrodków dla producentów samochodów i części do aut w Chinach. Swoje fabryki posiadają tam m.in. Peugeot i Renault. Długotrwałe przestoje w produkcji spowodowane epidemią mogą spowodować, że fabryki w Europie nie będą miały części.

Trzecim jest spadek nastrojów wśród inwestorów, który może pociągnąć w dół indeksy na Starym Kontynencie. Jak dotąd giełdy w Europie wydają się być odporne, Stoxx Europe wzrósł w tym roku o ponad 3 proc. Specjaliści podkreślają jednak, że koronawirus może mieć wpływ na decyzje inwestycyjne spółek w strefie euro, a to może spowodować długoterminowe szkody.

Problemy, które mogą przełożyć się na Europę, nie wróżą dobrze gospodarce, która w ostatnim czasie zmagała się z trudnościami. Wzrost PKB w strefie euro wyniósł zaledwie 0,1 proc. w ostatnim kwartale 2019 r., co jest najgorszym wynikiem od 2013 r.

Europejski Bank Centralny na razie czeka na rozwój sytuacji i nie podejmuje działań. Obniżył w ubiegłym roku stopę depozytową do minus 0,5 proc. i wznowił program luzowania ilościowego. Decydenci przyznają jednak, że ich możliwości stymulowania gospodarki pozostają ograniczone. – Niskie stopy procentowe i niska inflacja znacznie zmniejszyły zakres możliwości EBC i innych banków centralnych na całym świecie w zakresie łagodzenia polityki pieniężnej – stwierdziła w ubiegłym tygodniu Christine Lagarde, prezes EBC.