Okazał się lepszy od średniej prognoz analityków mówiących o jego zwyżce do 50,5 pkt. Indeks mierzący koniunkturę w przemyśle wzrósł w tym czasie z 43,7 pkt do 45,2 pkt. Co prawda wciąż mówi on o recesji w tym sektorze (na to wskazuje każdy odczyt PMI poniżej 50 pkt), to jednak był on lepszy, niż się spodziewano. Pozytywnym zaskoczeniem był również wzrost wskaźnika PMI dla sektora usług z 52,9 pkt w grudniu do 54,2 pkt w styczniu. Te dane wyraźnie sugerują, że sytuacja gospodarcza u naszego największego partnera handlowego poprawia się.
– Chmury burzowe nad gospodarką niemiecką już się mogą przejaśniać – twierdzi Phil Smith, ekonomista z firmy IHS Markit przeprowadzającej badania PMI.
– Odczyt niemieckiego łącznego PMI jest kolejnym sygnałem poprawy. Rósł on czwarty miesiąc z rzędu, a biorąc pod uwagę to, że inne sondaże również niedawno się poprawiły, ryzyko recesji się zmniejszyło. Jednakże niemieckie sondaże były wcześniej tak słabe, że zwyżki z ostatnich kilku miesięcy wciąż pozostawiają je na bardzo niskich poziomach. Styczniowy odczyt łącznego PMI sugeruje dosyć płaski wzrost PKB na początku roku. Jest to zgodne z naszym poglądem, że niemiecka gospodarka będzie miała kłopoty ze wzrostem w pierwszej połowie 2020 r., a ciążyć jej będą problemy przemysłu – twierdzi Jack Allen-Reynolds, ekonomista z Capital Economics.
Co prawda łączny PMI dla sektora prywatnego strefy euro pozostał w styczniu na poziomie 50,9 pkt, ale odczyt dla przemysłu okazał się lepszy od prognoz. Przemysłowy PMI wzrósł z 46,3 pkt do 47,8 pkt. Wskaźnik dla sektora usług lekko spadł jednak – z 52,8 pkt do 52,2 pkt – i był nieco niższy od oczekiwań.
– Amerykańsko-chińska umowa handlowa „pierwszej fazy" jest już podpisana, nie ma na razie podwyżek ceł na europejskie samochody, a część niepewności związanej z harmonogramem brexitu zniknęła. Niektóre czynniki, które hamowały produkcję przemysłową, zmieniły się więc na lepsze. Nie spodziewajmy się natychmiastowego odbicia produkcji. Jednakże w raportach PMI są zachęcające dane pokazujące, że czeka nas odbicie wzrostu gospodarczego – uważa Bert Colijn, ekonomista z ING.