Wizyta Trumpa w Davos na corocznym spotkaniu globalnych polityków i liderów biznesu będzie pierwszą złożoną przez urzędującego prezydenta USA, od kiedy był tam Bill Clinton w 2000 r.

Polityka Trumpa, w tym jego zamiar wycofania USA z paryskiego porozumienia klimatycznego, czy sztandarowe hasło „America First" nie są zbyt dobrze widziane w Szwajcarii, która popiera globalny układ w sprawie ochrony klimatu i której gospodarka oparta jest na globalnym handlu.

Pojawiły się więc obawy, że wysoce polaryzująca osobowość Trumpa może przywrócić gwałtowne protesty antyWEF widziane tam na początku tego wieku. W internecie krążą petycje, by Trump nie przyjeżdżał.

Na wszelki wypadek zmobilizowano 5 tys. żołnierzy i tysiąc policjantów. Ale przeważa w Davos optymizm, bo przynajmniej przez kilka dni kurort będzie centrum świata. Trumpowi mają towarzyszyć sekretarze skarbu, stanu i handlu, a także zięć Jared Kushner. Nie wiadomo, czy prezydent będzie nocował, czy po przemówieniu zaraz odleci.