USA. Kryzys tożsamości demokratów

Symbolem skrętu w lewo jest kongresmenka Ocasio-Cortez. Zaczynająca się kampania przed wyborami prezydenckimi będzie walką o wizję Partii Demokratycznej.

Publikacja: 19.01.2019 14:11

Kongresmenka Aleksandria Ocasio-Cortez – nowa twarz Partii Demokratycznej?

Kongresmenka Aleksandria Ocasio-Cortez – nowa twarz Partii Demokratycznej?

Foto: Bloomberg

Alexandria Ocasio-Cortez – to nazwisko budzi w USA niemal równie tyle emocji, ile Donald Trump. Ma 29 lat i od 3 stycznia zasiada w Izbie Reprezentantów jako kongresmenka z 14. dystryktu wyborczego obejmującego część Nowego Jorku. Kreowana jest przez lewicowo-liberalną część mediów na nową nadzieję Partii Demokratycznej. Jest przecież reprezentantką pokolenia milenialsów, dobrze prezentującą się kobietą, przedstawicielką latynoskiej mniejszości, a zarazem jedną z najbardziej radykalnie lewicowych osób zasiadających w Kongresie. Należy do organizacji Demokratyczni Socjaliści Ameryki i zapowiada, że będzie walczyła o Green New Deal, powszechną opiekę zdrowotną oraz... 70-proc. podatek dla najbogatszych. Część liberalnego establishmentu widzi w niej młodszą, kobiecą i latynoską wersję Baracka Obamy. Bardziej doświadczeni działacze Partii Demokratycznej chcą jednak, by powściągnęła swój język i przestała straszyć umiarkowanych wyborców.

– Zabiera nas z powrotem do czasów, gdy Partia Demokratyczna stała za wielkimi wydatkami rządowymi i wysokimi podatkami, a demokraci nie odniosą w ten sposób sukcesu – stwierdził Joe Lieberman, demokratyczny senator z lat 1989–2013, w 2000 r. kandydat na wiceprezydenta. „Mamy nową partię, a co to za jeden?" – odpisała mu na Twitterze Ocasio-Cortez. Zażenowanie, jakie wzbudza ta nowa polityczna celebrytka wśród weteranów z Kongresu, daje przedsmak tego, jak barwna może być rozpoczynająca się walka o demokratyczną nominację przed wyborami prezydenckimi w 2020 r.

Od Smitha do Sandersa

Czy Ocasio-Cortez stanęłaby w wyścigu prezydenckim? Być może w przyszłości to zrobi, ale obecnie jest na to za młoda. Prawo przewiduje, że prezydentem może być w USA osoba mająca co najmniej 35 lat. Najmłodszy z dotychczasowych prezydentów, Teddy Roosevelt, miał 42 lata, gdy stał się głową państwa. Ocasio-Cortez może startować w wyborach najwcześniej w 2024 r. Ale najpierw powinna się wykazać w Kongresie, a to nie takie proste. Na razie część jej pomysłów spotyka się chłodną reakcją nawet liberalno-lewicowego skrzydła Partii Demokratycznej. Nie zdołała się przecież doprosić stworzenia komisji mającej pracować nad planami Green New Deal. Przyznano jej jedynie panel w ramach komisji ds. zmian klimatycznych.

Ocasio-Cortez zdobywała jak dotąd polityczne szlify jako „organizatorka społeczna". Pracowała m.in. dla senatora Teda Kennedy'ego w kampanii prezydenckiej senatora Berniego Sandersa. Zdołała wygrać wybory do Kongresu w okręgu wyborczym, który tradycyjnie był mocno lewicowy oraz imigrancki. Od czasu do czasu jej przeciwnicy wypominają jej jednak brak autentyczności. By pokazać, że jest „swojaczką" z Bronksu zrobiła sobie sesję zdjęciową, siedząc na schodach przy wejściu do jednej z kamienic. Złośliwcy szybko dopatrzyli się, że miała na sobie garsonkę za kilka tysięcy dolarów. Choć kreowała się na przedstawicielkę „klasy pracującej", to jest córką przedsiębiorcy, uczęszczała do drogiej prywatnej szkoły i jeszcze w 2011 r. deklarowała się jako zwolenniczka idei... Adama Smitha. To, że później zaczęła się określać jako socjalistka, może być podążaniem za modną ideologią wśród akademickich milenialsów czy próbą dostosowania się do elektoratu, który po wybuchu kryzysu zwątpił w amerykański model kapitalizmu. Sukces wyborczy osiągnęła ona przecież w okręgu, który od dawna był mocno lewicowy.

– Myślę, że moją siłą jest uczciwość i autentyczność – mówiła podczas kampanii wyborczej.

W wyborach prezydenckich z 2016 r. dużym zagrożeniem dla Hillary Clinton był jej demokratyczny rywal, senator Bernie Sanders, który, deklarując się jako „socjalista", zdołał wywołać entuzjazm wśród młodych wyborców. Partyjny establishment to przeraziło, ale przykład Ocasio-Cortez wskazuje, że niektórzy widzą szansę w naśladownictwie.

Tłum na pozycjach startowych

Analitycy wskazują, że w nadchodzących demokratycznych prawyborach będzie wyjątkowy tłok. Może w nich wystartować ponad 20 kandydatów i nie ma na razie wyraźnego faworyta. Sytuacja wygląda więc podobnie jak przed republikańskimi prawyborami z lat 2015–2016. Czy po stronie demokratów pojawi się jakiś czarny koń w stylu Trumpa?

Pojawiają się nieoficjalne sygnały, że wystartować może Hillary Clinton. Z pewnością bardzo by chciała zostać „pierwszą kobietą prezydentem", ale po spektakularnej klęsce kampanii z 2016 r. jej kandydatura wywołuje mniej pozytywnych emocji. Partyjny establishment i sponsorzy woleliby, żeby Hillary po prostu zniknęła i nie robiła im problemów. Poza tym wciąż dają o sobie znać pogłoski o poważnych problemach zdrowotnych Clinton. Dużo się spekuluje o możliwej kandydaturze innej byłej pierwszej damy, Michelle Obamy. Na razie to jednak czyste spekulacje. Ponoć rozważa kandydowanie również Bernie Sanders, a sondaże pokazują, że wygrałby z Trumpem. Gdyby jednak ten senator z Vermontu rzeczywiście został prezydentem, to zaczynałby pierwszą kadencję, mając 79 lat. Byłby najstarszym urzędującym prezydentem USA w historii. (Co dałoby duże pole do popisu aktywnemu wiceprezydentowi w stylu Dicka Cheneya czy Lyndona Johnsona).

Już dużo bardziej prawdopodobne byłoby zdobycie demokratycznej nominacji przez Joe Bidena, wiceprezydenta z czasów Obamy. W 2016 r. szykował się on do ewentualnego zastąpienia Hillary Clinton, gdyby nie podołała ona trudom kampanii. Serwis Axios donosi, że Biden powiedział kilku prominentnym demokratom, że wystartuje w najbliższych wyborach.

76-letniemu Bidenowi nie da się odmówić dużego doświadczenia. Zanim w 2009 r. został prezydentem, od 1973 r. zasiadał w Senacie. Reprezentuje partyjny mainstream, i podobnie jak Barack Obama czy Bill Clinton wie, że jego stronnictwo musi mieć program skierowany również do białego, robotniczo-farmerskiego elektoratu, a nie tylko do mniejszości, akademickiej lewicy i liberalnego establishmentu. (Tej reguły jakoś nie zauważyła Hillary Clinton w kampanii z 2016 r.).

– Jest wielu ludzi, którzy są przestraszeni. Trump zagrał na ich strachu. Tym, czego moim zdaniem nie zrobiliśmy – i to krytyka wobec nas wszystkich – jest to, że nie odnieśliśmy się w wystarczający sposób do lęków i aspiracji społeczności, z których się wywodzimy – mówił Biden w 2017 r.

Trump nie wydaje się być zaniepokojony perspektywą zmierzenia się z nim. – Wielu ludzi mówi, że Biden ma się OK, ale on zawsze był jednoprocentowcem. Startował raz czy dwa razy i nigdy nie zdobył więcej niż 1 proc. A później pojawił się Barack Obama, wziął go z wysypiska i on został wiceprezydentem, a teraz prowadzi – powiedział Trump w wywiadzie dla Fox News. Z obecnym prezydentem łączy Bidena na pewno skłonność do niekonwencjonalnych zachowań i wypowiedzi. Np. w 2015 r. podczas konferencji prasowej sekretarza obrony Ashtona Cartera stojący obok wiceprezydent Biden zaczął bez żadnego skrępowania masować ramiona jego żonie Stephanie Carter i szeptać jej coś do ucha. W dobie #MeToo Bidenowi może zaszkodzić wśród młodych demokratów również krążący w internecie film, na którym w nieco obsesyjny sposób próbuje on pocałować w głowę 13-letnią córkę senatora Chrisa Coonsa.

– Moja córka nie są sądzi, że Joe Biden jest obleśny – deklarował później Coons.

Chęć startowania w wyborach prezydenckich zgłosiła już Elizabeth Warren, senator z Massachusetts. W Senacie zasiada ona dopiero od 2013 r., ale pełniła w nim wiele ważnych funkcji. Jako ekspert prawa upadłościowego i ochrony konsumentów zasiadała w latach 2008–2010 w kongresowym komitecie nadzorującym program pomocy bankom TARP, a w latach 2010–2011 była specjalnym doradcą Biura Ochrony Finansowej Konsumentów. Reprezentuje ona lewe skrzydło Partii Demokratycznej. W 2016 r. była rozważana jako kandydatka na wiceprezydenta u boku Hillary Clinton. Trump zaczął ją wówczas nazywać „Pocahontas", zarzucając jej, że Warren kłamie na temat swojego indiańskiego pochodzenia, by sprawiać wrażenie przedstawicielki mniejszości. Warren w zeszłym roku zrobiła sobie badania DNA mające wykazać, że jednak miała indiańskich przodków. Analiza ta wykazała, że być może jej rodzina miała drobną domieszkę indiańskiej krwi. Tylko 0,18 proc. genów pani senator może mieć pochodzenie od rdzennych Amerykanów. Cała afera mocno ośmieszyła Warren.

Ubiegać się o prezydencką nominację u demokratów chce jednak również autentyczna przedstawicielka mniejszości. Tulsi Gabbard, od 2013 r. kongresmenka z Hawajów, miała ojca będącego pół-Samoańczykiem i matkę o hinduskich korzeniach. Jest pierwszą w historii osobą wyznającą hinduizm, która zasiadła w Kongresie. Jest też wojskową weteranką. W latach 2004–2005 służyła w jednostce medycznej Gwardii Narodowej w Iraku. W Kongresie angażowała się we wspieranie weteranów wojennych, ale też silnie sprzeciwiała się amerykańskiej ingerencji w wojnę domową w Syrii. Zapowiada, że w kampanii wyborczej skupi się na sprawach „wojny i pokoju". Może więc podobnie jak Trump zagrać na izolacjonistycznych nastrojach wśród Amerykanów i w ten sposób przyciągnąć wiele głosów w prawyborach. Jej poglądy gospodarcze można określić jako lewicowe. Sprzeciwiała się m.in. umowie o transpacyficznej strefie wolnego handlu (TPP) i chce powrotu do ustawy Glassa-Steagalla (zniesionych w latach 90. regulacji nakazujących oddzielenie bankowości inwestycyjnej od detalicznej).

Chętnych do walki o prezydenturę jest oczywiście coraz więcej. W ostatnich dniach chęć kandydowania zgłosili: Julian Castro (sekretarz ds. mieszkalnictwa i rozwoju miast w administracji Obamy) oraz nowojorska senator Kirsten Gillibrand, chcąca koncentrować kampanię na problemie molestowania seksualnego. Wielu demokratów liczy na start teksaskiego biznesmena Roberta „Beto" O'Rourke'a, który jest porównywany do Obamy, choć w zeszłym roku przegrał wybory do Kongresu. Trump długo nie będzie miał więc żadnej pewności, z kim się zmierzy w 2020 r., a wyborcy będą mieli dużo rozrywki...

Gospodarka światowa
Sam Bankman-Fried skazany na 25 lat więzienia
Gospodarka światowa
Firma Trumpa jest już spółką memiczną
Gospodarka światowa
Reddit do odstrzału, prześladowca przecenił akcje
Gospodarka światowa
Jen najsłabszy wobec dolara od 1990 roku. Czas na interwencję?
Gospodarka światowa
Kakao drożeje szybciej niż Bitcoin
Gospodarka światowa
Największa gospodarka Europy nie może stanąć na nogi