Estońska lekcja dla Polski

Gościem Grzegorza Siemionczyka w piątkowym programie #PROSTOzPARKIETU był Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Publikacja: 23.11.2019 05:00

Estońska lekcja dla Polski

Foto: parkiet.com

Premier Mateusz Morawiecki w expose zapowiedział, że w II połowie 2020 lub w 2021 r. rząd wprowadzi tzw. estoński CIT dla mikro- i małych przedsiębiorstw. Czym estoński system podatkowy różni się od naszego?

Estoński CIT polega na tym, że firma płaci podatek dopiero w momencie, w którym wypłaca dywidendę. Ten mechanizm sprowadza się do tego, że dopóki przedsiębiorstwo nie oddaje zysku właścicielom, tylko wykorzystuje go, reinwestuje albo wykorzystuje do bieżącej działalności, dopóty nie musi płacić podatku.

Czemu taka konstrukcja systemu CIT ma służyć?

Z jednej strony stanowi on dla przedsiębiorstw zachętę do legalizowania działalności. Słabną bodźce do unikania opodatkowania. W naszych warunkach, jak zauważył przewodniczący jednej z organizacji pracodawców, CIT jest de facto podatkiem dobrowolnym, bo firmy mogą na wiele sposobów ograniczyć skalę swoich zobowiązań z tego tytułu, na przykład pompując koszty. W Estonii jest z tym lepiej. Ponadto tamtejszy system stanowi zachętę do inwestowania. W rezultacie Estonia ma stopę inwestycji na poziomie 26 proc. PKB, wyraźnie powyżej unijnej średniej, a niedługo po wprowadzeniu obecnych zasad rozliczania CIT dochodziła ona do 40 proc. PKB. U nas stopa ta wynosi niespełna 21 proc. PKB i wielu ekonomistów uważa jej podwyższenie za priorytet dla polityki gospodarczej.

Głównym celem wprowadzenia estońskiego CIT w Polsce byłoby właśnie pobudzenie inwestycji?

Tak, ale też zachęcenie do płacenia podatków. Jeśli po kilku latach okaże się, że małe firmy rzeczywiście więcej inwestują, to będzie można rozważyć rozszerzenie tego rozwiązania na wszystkich płatników CIT.

Czyli to, co zapowiedział premier, to będzie swego rodzaju pilotaż? Dlaczego estoński sposób rozliczania CIT nie mógłby od razu objąć wszystkich płatników tego podatku?

Nie ma róży bez kolców. Mankamentem estońskiego rozwiązania jest to, że firmy nie płacą CIT tak regularnie jak w tradycyjnym systemie, co oznacza, że przez kilka lat po jego wprowadzeniu wpływy z tego podatku do budżetu mogą być mniejsze. Wprowadzenie estońskiego CIT dla wszystkich podmiotów oznaczałoby w polskich warunkach spadek przychodów z tego podatku o kilka miliardów złotych rocznie, na co mogłaby nie pozwolić reguła wydatkowa.

Czy to na pewno byłby przejściowy spadek wpływów z CIT? W dyskusji na temat estońskiego rozwiązania pojawiają się głosy, że do dziś – czyli niemal 20 lat od zmiany zasad rozliczania się firm z fiskusem – wpływy z CIT w relacji do PKB są w Estonii niskie.

W Estonii dochody z CIT to około 5 proc. ogółu wpływów do budżetu, niewiele mniej niż w Polsce. Tak, że nie wydaje mi się, żebyśmy w średnim terminie ryzykowali istotny spadek przychodów podatkowych. Istnieje obszerna literatura, która pokazuje, że estońskie rozwiązanie jest bodźcem do rozwoju. A to na dłuższą metę byłoby z korzyścią dla budżetu.

Według szacunków Gabriela Zucmana z Uniwersytetu Kalifornijskiego i jego współpracowników Polska traci około 11 proc. potencjalnych wpływów z CIT na rzecz rajów podatkowych, zwykle europejskich. Skoro, jak pan wspomniał, estońskie rozwiązanie zmniejsza bodźce do uchylania się od CIT, to może nawet dochody z tytułu tego podatku mogłyby wzrosnąć?

Taką optymalizację prowadzą głównie duże międzynarodowe podmioty. Jeśli estoński CIT obejmie w dalszej perspektywie także takie firmy, to rzeczywiście może być tak, że system zostanie nieco uszczelniony.

Wśród zalet estońskiego sposobu rozliczania CIT wymienia się to, że jest prosty, przejrzysty. Nie ma pan obaw, że jeśli w Polsce wprowadzimy estoński CIT tylko dla małych firm, to niechcący skomplikujemy system podatkowy, zamiast go uprościć?

Nie mamy wiele do stracenia. Polski system podatkowy nie uchodzi za przyjazny, wręcz przeciwnie. Jakiekolwiek pomysły na jego uproszczenie będą przez przedsiębiorców doceniane. Spodziewałbym się więc raczej pozytywnego odbioru tego pomysłu.

W Polsce już jednak istnieje sporo ułatwień dla mikro- i małych firm, estoński sposób rozliczania CIT będzie kolejnym. Czy to nie będzie, wbrew zamierzeniom, powstrzymywało firm od rozwoju?

Gdy już estoński CIT będzie działał przez kilka lat, będzie trzeba zbadać, czy nie skłania on niektórych firm do ograniczenia ekspansji, żeby utrzymać się w korzystniejszym systemie rozliczania z fiskusem. Trzeba jednak pamiętać, że przy pewnej skali działalności, gdy firmy wychodzą na zagraniczne rynki, i tak funkcjonują w kilku reżimach podatkowych. Dla nich to, jak płacą podatki w Polsce, może nie mieć kluczowego znaczenia. Jednocześnie to estońskie rozwiązanie będzie dla wielu podmiotów zachętą do przechodzenia na bardziej transparentne formy działalności. Duża część problemów związanych z szarą strefą w Polsce wiąże się z działalnością jednoosobowych przedsiębiorstw, które nie są płatnikami CIT. Estoński CIT może być dla takich przedsiębiorstw zachętą, aby przy pewnym poziomie dochodów zmienili formę działalności.

Skoro te estońskie rozwiązania są tak dobre, dlaczego nie są masowo kopiowane na świecie? O ile wiem, zdecydowały się na to tylko Gruzja i Łotwa.

Mechanizm, o którym mówimy, wprowadziły też Niemcy. Podobnie jak ma być początkowo w Polsce, tam estoński sposób płacenia CIT dotyczy tylko małych firm. Ruszenie z posad zasad płacenia podatku od zysków firm jest trudne, bo firmy boją się wszelkich zmian. Relatywnie łatwiej zrobić to w krajach, gdzie ustroje podatkowe dopiero się kształtują. W takich krajach jak Polska czy Niemcy zmiany łatwiej wprowadzać stopniowo.

Zapytałem o to, ponieważ podczas niedawnego seminarium zorganizowanego przez CASE i mBank dr Anna Leszczyłowska zwróciła uwagę na to, że już dziś w Polsce zyski zatrzymane firm są na wyższym poziomie niż w Estonii, a inwestycje są finansowane głównie ze środków własnych, a nie z kredytu. Może więc jest tak, że estońskie rozwiązania są niedopasowane do polskich realiów?

Nie mam co do tego przekonania. Trzeba pamiętać na przykład o tym, jakim problemem jest w Polsce długi okres oczekiwania na płatności za faktury. To ogranicza płynność firm, a tym samym ich możliwości inwestowania, szczególnie gdy nie chcą korzystać z kredytu. Estoński mechanizm płacenia CIT będzie sprzyjał zachowaniu pieniędzy w przedsiębiorstwach. gs

Gospodarka krajowa
Ernest Pytlarczyk, Pekao: Podwyżkę stóp trudno byłoby uzasadnić
Gospodarka krajowa
Zarząd broni prezesa. Mówi o ataku na niezależność banku
Gospodarka krajowa
Wzrost popytu nie strąci inflacji z drogi do celu
Gospodarka krajowa
Zarząd NBP broni Adama Glapińskiego. "To próba złamania niezależności banku"
Gospodarka krajowa
Ogień i woda. Scenariusz PKO BP dla polskiej gospodarki
Gospodarka krajowa
Trybunał Stanu dla prezesa NBP. Jest wniosek grupy posłów