Początek dzisiejszej sesji dawał nadzieję na choćby częściowe odrobienie wczorajszych strat. W pierwszych minutach handlu WIG20 zyskiwał 0,6 proc. Popyt przeważał jednak właściwie tylko w pierwszej godzinie. Im dalej w las, tym sytuacja zaczyna się komplikować. W południe podaż nawet zyskała przewagę i indeks największych spółek na chwilę zjechał pod kreskę. Popyt wyprowadził jednak kontrę. Sytuacja jest dynamiczna. Jedna i druga strona w każdej chwili może przeprowadzić jakiś bardziej zdecydowany atak. W południe wydaje się, że bliżej tego są jednak niedźwiedzie. Zobaczymy czy faktycznie tak będzie.

W gronie największych spółek nie widać jak na razie jakieś panicznej wyprzedaży. Najsłabiej radzi sobie Tauron, ale jego papiery tracą „jedynie" 1,5 proc. Około 1 proc. spada KGHM. Na drugim biegunie jest Mercator, którego papiery zyskują około 3 proc.

Analogicznie do sytuacji na warszawskim parkiecie wyglądają wydarzenia na innych europejskich rynkach. DAX też początkowo próbował odrabiać straty, ale w południe było to już tylko wspomnieniem i również czekamy na jakiś bardziej zdecydowany ruch.

Nerwowe chwile na rynkach to oczywiście pokłosie odmiany delta koronawirusa, która zatacza coraz szersze kręgi i rodzi pytanie o kolejne lockdowny gospodarcze.

Druga część dnia na warszawskiej giełdzie będzie upływała przede wszystkim pod znakiem wydarzeń z Wall Street. Wczoraj doszło tam do przeceny, chociaż na razie o panice nie ma mowy. Kontrakty na amerykańskie indeksy na razie odbijają. Gdyby faktycznie utrzymały kierunek być może i byki w Warszawie zmobilizowałyby się do bardziej zdecydowanych ruchów.