Wydaje się, że to przedwczesna nerwowość. Jeśli ostatnie zachowanie S&P 500 zdefiniujemy jako ponad 4-proc. odbicie w trakcie pięciu sesji następujące po przynajmniej 10-proc. spadku w trakcie dziewięciu sesji pojawiającym się w nie więcej niż cztery miesiące po przynajmniej dwuletnim szczycie indeksu, to w okresie minionych 70 lat znajdziemy tylko cztery takie precedensy (listopad 1987, wrzesień 1998, sierpień 2011 oraz wrzesień 2015 r.). W każdym z tych przypadków po odbiciu w górę następującym po takim jak w styczniu–lutym tąpnięciu cen akcji w USA, w jakieś trzy tygodnie po sytuacji odpowiadającej obecnej indeks był niżej. Nie znaczy to jednak, że spadek musi rozpocząć się już teraz. Projekcja ścieżki S&P 500 uzyskana na podstawie powyższych precedensów robi lokalny dołek na sesji czwartkowej, a potem rośnie przez siedem sesji, wychodząc na nowy lokalny szczyt. Dopiero później rozpoczyna się wtórny spadek kulminujący osiem sesji później testem pierwotnego dołka. Gdyby rynek zachował się zgodnie z tą projekcją, to w ciągu najbliższych sesji WIG20 również powinien rosnąć, za tydzień–półtora wychodząc ponad lokalny szczyt sprzed tygodnia (czyli ponad 2450). Dopiero później przyszedłby spadek cen akcji poprzedzający globalny test lutowych dołków, którego można by się spodziewać w mniej więcej pięć tygodni po pierwotnym minimum WIG z 9 lutego.

Nastawienie krajowych inwestorów indywidualnych nie jest na razie obecnie tak złe, by prowokować kontrarian do zmasowanych zakupów. W przeszłości raczej dobrze sprawdzały się zakupy polskich akcji dokonywane, gdy saldo optymistów i pesymistów w badaniu INI SII spadało poniżej -19 pkt proc. (ostatni raz coś takiego zdarzyło się w połowie listopada). Ale zanotowany w czwartek najniższy poziom tego wskaźnika od 30 listopada (-13,3 pkt proc.) jest raczej niesprzeczny z hipotezę zaczynającego się obecnie kilkusesyjnego odbicia cen akcji w górę.

Warto zwrócić uwagę na nadal dobre wyniki gospodarki w styczniu. Oczywiście nie należy danych mechanicznie przekładać na optymistyczne prognozy dla krajowego rynku akcji. 11 lat temu cykliczna bessa rozpoczęła się już w pięć miesięcy po publikacji podobnie dobrych danych na temat produkcji budowlanej w lutym 2007 r. Z drugiej strony pozytywnie nastawiony spekulant może powiedzieć, że pięć miesięcy to całkiem sporo.