Po czwartkowych spadkach na Wall Street początek piątkowej sesji na GPW praktycznie z góry był przesądzony. I faktycznie, zgodnie z oczekiwaniami, Warszawa rozpoczęła dzień pod kreską.

Dobrą informacją była ta, że skala przeceny była stosunkowo nieduża. Spadek rzędu 0,3 proc., który na otwarciu zanotował WIG20 trudno było uznać za oznaki paniki. Co prawda jeszcze przed południem przecena się pogłębiła, ale udało się utrzymać nerwy na wodzy. Mało tego, WIG20 w pewnym momencie zaczął nawet odrabiać straty. Niestety brakowało paliwa do tego, by wyjść na plus. Do kupowania akcji nie zachęcała chociażby postawa innych europejskich rynków. Większość indeksów też świeciła na czerwono albo oscylowała przy poziomach zamknięcia z czwartku.

Z racji niezbyt interesującego kalendarza makroekonomicznego szans na większe ruchy trzeba było upatrywać w początku piątkowej sesji na Wall Street. Tym razem jednak dała ona więcej argumentów niedźwiedziom. Główne amerykańskie indeksy zaczęły dzień od spadków, co ostatecznie pogrążyło szanse na to, że WIG20 wyjdzie na plus. W ostatecznym rozrachunku wskaźnik ten spadł 0,7 proc. Lepiej poradziły sobie średnie i małe spółki. mWIG40 zyskał 1,1 proc., natomiast sWIG80 0,6 proc. Inna sprawa, że to właśnie spółki z tego grona były największymi gwiazdami piątkowej sesji. Mocno znowu drożały akcje firm ze stajni Leszka Czarneckiego. Jeśli zaś chodzi o firmy z WIG20 to tutaj niekwestionowanym liderem okazał się Cyfrowy Polsat. Akcje tej firmy podrożały o ponad 5 proc. po deklaracji Zygmunta Solorza w sprawie dywidendy - o czym pisaliśmy już w czwartek.

Bilans całego tygodnia na GPW jest nieco rozczarowujący. WIG20 stracił 1,5 proc., chociaż w środę był nawet powyżej 2400 pkt.