Ofertę skrócono do 26 stycznia, a debiut przyspieszono o dwa dni – z 29 stycznia na 27 stycznia. Już kilka dni temu na rynek trafiły informacje o tym, że InPost nie ma problemów ze znalezieniem chętnych na akcje i że księga popytu została pokryta w całości. Według Bloomberga cena w ofercie będzie w górnej granicy przedziału wynoszącego 14-16 euro. Implikuje to wartość całej spółki na ponad 30 mld zł, co zdaniem ekspertów jest wysoką wyceną.

Oferta obejmuje 175 mln papierów sprzedawanych przez dotychczasowych akcjonariuszy. Stanowią one 35 proc. kapitału InPostu. W ramach opcji dodatkowego przydziału przyznanej globalnemu koordynatorowi oferta może zwiększyć się do nieco ponad 40 proc.

Wcześniej podano też, że fundusze zarządzane przez BlackRock oraz Capital World Investors i GIC Pte zawarły umowę dotyczącą nabycia akcji InPostu w ofercie za 1,03 mld euro. Z tego na BlackRock przypada 430,6 mln euro, a na Capital World i GIC po 300 mln euro. To 68,7 mln akcji, czyli 39 proc. oferowanych, przy cenie 15 euro za akcję.

W IPO nie przeprowadzano nowej emisji. InPost liczy jednak, że debiut na zagranicznej giełdzie pomoże mu w dalszej ekspansji jego paczkomatów (na koniec 2020 r. miał ich w sumie 12,3 tys., z czego 10,8 tys. w Polsce).

InPost był wcześniej notowany na GPW. Spółka popadła jednak w problemy finansowe. W 2017 r. AI Prime z grupy Adventu i Rafał Brzoska ogłosili wezwanie, a potem przymusowy wykup pozostałych akcji Integer.pl i InPostu, po czym spółki zostały wycofane z obrotu. Wtedy ich łączna wycena wynosiła 500 mln zł. W aktualnym IPO InPost jest wyceniany ponad 60 razy wyżej.