Resort finansów oferował standardowy w tym roku pakiet pięciu serii obligacji. Największym zainteresowaniem inwestorów cieszyły się stałokuponowe pięciolatki PS0123, których sprzedaż sięgnęła blisko 2 mld zł. W dalszej kolejności inwestorzy kupowali zerokuponowe dwulatki OK0419 (1,7 mld zł) oraz pięciolatki o zmiennym oprocentowaniu WZ1122 (1,4 mld zł). Najmniej popularne były stałokuponowe dziesięciolatki DS0727 (niespełna 0,6 mld zł). Taka struktura popytu nie dziwi, bo MF odkupywało jednocześnie zapadające niedługo serie DS1017, WZ0118, PS0418 i PS0718. Te papiery znajdują się zaś głównie w portfelach banków, których zakupy także koncentrują się na obligacjach krótkoterminowych.

Ekonomiści Pekao w raporcie przedaukcyjnym wskazywali, że sprzedaż obligacji powinna wynieść około 5 mld zł. Spodziewali się, że maksymalna rentowność dwulatek, odpowiadająca minimalnej cenie ich sprzedaży, wyniesie 1,65 proc. Faktycznie była nieznacznie niższa, wyniosła 1,63 proc. Na początku sierpnia, na poprzednim przetargu, przekraczała jednak 1,70 proc. Maksymalna rentowność dziesięciolatek spadła do 3,2 proc., w porównaniu z 3,34 proc. w sierpniu. Ekonomiści Pekao spodziewali się powtórki tamtego wyniku.

Ekonomiści BOŚ zwracają uwagę, że do wzrostu cen polskich obligacji przyczynia się ich ograniczona podaż. Od początku roku ich sprzedaż wyniosła niespełna 65 mld zł, w porównaniu z 95 mld zł w pierwszych trzech kwartałach ub.r. Na to nakładają się pozytywne sygnały płynące z polskiej gospodarki oraz wzrost cen (spadek rentowności) obligacji na najważniejszych rynkach: amerykańskim i niemieckim, który zwiększa popyt na bardziej rentowny dług z rynków wschodzących.