Gomułka: Wzrost gospodarczy w budżecie na 2018 roku dość realistyczny

Założony w budżecie na 2018 rok wzrost gospodarczy jest "dosyć realistyczny" a deficyt "wyższy, niż bezpieczny" - komentuje w rozmowie z PAP główny ekonomista Business Centre Club prof. Stanisław Gomułka, pytany o ocenę projektu ustawy budżetowej.

Publikacja: 08.10.2017 09:39

Stanisław Gomułka

Stanisław Gomułka

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Zdaniem głównego ekonomisty BCC, założony w budżecie wzrost gospodarczy jest "dosyć realistyczny".

"Trzeba też przyjąć z aprobatą zapowiedzianą w projekcie budżetu na 2018 rok politykę utrzymania deficytu sektora finansów publicznych, liczonego według metodologii europejskiej, na poziomie poniżej górnego unijnego limitu 3 proc. PKB" - ocenia prof. Gomułka w rozmowie z PAP.

Tym niemniej - dodaje - przy dobrej koniunkturze gospodarczej w Polsce i na świecie, przy założeniu wzrostu PKB 3,8 proc., decyzja o utrzymaniu tego deficytu na poziomie 2,7 proc. oznacza, że deficyt ten jest "wyższy niż bezpieczny".

"Nie powinien być w pobliżu górnej granicy, ale raczej w pobliżu 1 proc. Czyli bezpieczny deficyt powinien być o około 2 punkty procentowe niższy niż planowany" - zaznacza Gomułka (który w 2008 roku był krótko wiceministrem finansów).

Według eksperta projekt budżetu, choć utrzymuje deficyt w granicach unijnych norm, przewiduje zarazem, przy przyjęciu metodologii unijnej, wzrost relacji długu do PKB. To - zdaniem prof. Gomułki - nie jest dobre zjawisko, bo w sytuacji dobrej koniunktury "nie powinniśmy dopuszczać do wzrostu relacji długu do PKB".

Ekspert zaznacza zarazem, że rentowności polskich papierów skarbowych w ostatnich dwóch latach "należą do najwyższych w Unii Europejskiej". "A całkowity koszt obsługi długu publicznego to ok. 30 mld zł rocznie, czyli więcej niż program 500 plus" - mówi.

Tymczasem w okresie wzrostu gospodarczego powinno się raczej podejmować działania na rzecz zmniejszenia kosztów obsługi długu publicznego. "Takich działań w tym budżecie nie ma" - zaznacza.

Gomułka dodaje, że w projekcie budżetu nie znalazł także oceny konsekwencji obniżenia wieku emerytalnego na ogólną podaż pracy, na wzrost gospodarczy i finanse publiczne.

"Według resortu rodziny, pracy i polityki społecznej zatrudnienie z tego tytułu do końca przyszłego roku spadnie o ok. 400 tys. osób, czyli 2,5 proc. To bardzo silny spadek zatrudnienia" - zwraca uwagę Gomułka.

 

To zdaniem profesora może mieć wpływ na wzrost gospodarczy, bo już dziś przedsiębiorstwa zapowiadają zmniejszenie produkcji z powodu braku siły roboczej. Obniżenie wieku emerytalnego akurat zbiegło się bowiem - dodaje ekonomista - z rekordowo niskim bezrobociem. "Dziś jesteśmy już właściwie na poziomie pełnego zatrudnienia, bo te milion osób formalnie zarejestrowanych jako bezrobotni to nie jest rezerwa zatrudnienia" - mówi Gomułka.

Stąd - jego zdaniem - "bardziej kompleksowa ocenia obniżenia wieku emerytalnego powinna się w projekcie budżetu znaleźć".

W przyjętym przez rząd projekcie budżetu na 2018 r. zaplanowano, że dochody państwa w przyszłym roku wyniosą 355,7 mld zł, a wydatki 397,2 mld zł. Tym samym dopuszczono deficyt, który ma nie przekroczyć 41,5 mld zł. Natomiast deficyt sektora finansów publicznych (liczony według metodologii UE) określono na poziomie 2,7 proc. PKB.

Założono, że PKB wzrośnie w ujęciu realnym o 3,8 proc., średnioroczna inflacja wyniesie 2,3 proc., roczny fundusz wynagrodzeń w gospodarce narodowej oraz emerytur i rent zwiększy się przeciętnie w ujęciu nominalnym o 6,3 proc. Rząd spodziewa się przy tym wzrostu konsumpcji w ujęciu nominalnym o 5,9 proc. Założono, że realne tempo wzrostu inwestycji ogółem wyniesie 7,6 proc.

Na wtorek zaplanowane jest w Sejmie pierwsze czytanie projektu budżetu.

Finanse publiczne
Duża nadwyżka w kasie państwa w styczniu
Finanse publiczne
S&P utrzymała ocenę wiarygodności kredytowej Polski
Finanse publiczne
Dług Skarbu Państwa już o 33 mld zł wyższy
Finanse publiczne
Polska złota reguła fiskalna przestaje działać
Finanse publiczne
Dług i deficyt mają wzrosnąć w tym roku
Finanse publiczne
Wydatki socjalne nad Wisłą stale rosną. Czy już są nadmierne?