Sezon nadzwyczajnych zgromadzeń

Relacje rada – komitet będą areną bardzo ciekawych sporów. Z jednej strony bowiem komitet audytu jest częścią rady nadzorczej, z drugiej jednak ma być najbardziej niezależnym z niezależnych ciał w spółce, a zatem nie powinien radzie podlegać.

Publikacja: 21.09.2017 05:00

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, SEG

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, SEG

Foto: materiały prasowe

Za miesiąc upływa termin dostosowania spółek do obowiązków wynikających z nowej ustawy o biegłych rewidentach. Wbrew nazwie jest tam wiele kwestii, które wprost i bardzo boleśnie dotyczyć będą nie tylko audytorów, ale także emitentów i inwestorów. I wiele z nowych wymogów może zostać zrealizowanych wyłącznie poprzez zwołanie nadzwyczajnego walnego zgromadzenia.

Jednym z takich wymogów jest obowiązek powołania komitetu audytu. Wprawdzie istniał on już wcześniej, ale nie dotyczył wszystkich spółek, a ponadto bardzo istotnie zmieniły się przepisy dotyczące kompozycji i funkcjonowania tego ciała. Przy czym mamy do czynienia z ciekawą zależnością – im mniej precyzyjna definicja, tym wyższa sankcja. Jeśli za współczynnik uznaniowości uznalibyśmy relację wysokości sankcji do precyzji w określeniu obowiązków, to mamy do czynienia z kolejną ustawą, gdzie współczynnik ten dąży do nieskończoności, gdyż kary idą w miliony (10 proc. przychodów netto), wymogi zaś są tak mgliste, że zrozumieć je będzie mógł tylko urzędnik zajmujący się ich egzekwowaniem. A egzekwowanie to odbywać się będzie poza systemem sądowym i bez możliwości merytorycznego odwołania od decyzji administracyjnej.

Mamy zatem nowych adresatów regulacji, nową definicję niezależności, nowe wymogi co do składu komitetu audytu, nowe sankcje i nowe obowiązki informacyjne spółek. Należy także nadmienić, że timing wdrażania tej regulacji został tak sprytnie dobrany, aby pomimo czteromiesięcznego vacatio legis dać spółkom ciekawą alternatywę – ryzykować dostosowanie do projektu przepisu podczas „sezonu" walnych zgromadzeń (do czego – jako SEG – wielokrotnie spółki zachęcaliśmy), względnie zwoływać nadzwyczajne walne zgromadzenia po uchwaleniu ustawy. Dziury regulacyjne powodują bowiem, że najbezpieczniej będzie zakotwiczyć wszelkie działania spółki w decyzjach suwerena, czyli akcjonariusza.

Nowa ustawa, tak radośnie definiująca obowiązki, jak ognia unika kwestii najważniejszej, tj. określenia, czym tak naprawdę jest komitet audytu w strukturze korporacyjnej spółki. Nie jest on bowiem osobnym organem i nie za bardzo wiadomo, jaka jest jego relacja do całości rady nadzorczej, a ma to kolosalne znaczenie w kontekście odpowiedzialności osób fizycznych, będących członkami tych gremiów.

Co zatem powinno zrobić zgromadzenie? Na pewno powołać taki skład rady nadzorczej, aby było możliwe wyłonienie spośród niej komitetu audytu spełniającego kryteria kompozycji określone w ustawie. Czyli przynajmniej dwóch członków niezależnych (według nowej definicji), osoba biegła w rachunkowości, osoba znająca branżę (lub kilka osób znających branżę po kawałku, jakkolwiek by to śmiesznie brzmiało). Dla bezpieczeństwa warto też, aby komitet audytu znalazł zakotwiczenie możliwie wysoko, tj. w statucie spółki, bo sama ustawa niekoniecznie musi być wystarczającą podstawą do jego powołania. Jeśli nie w statucie, to przynajmniej w regulaminie rady nadzorczej, który przecież także wymaga akceptacji zgromadzenia. Można również starać się oprzeć powołanie komitetu audytu o uchwałę rady nadzorczej, ale ja bym zdecydowanie nie polecał takiego rozwiązania.

W ogóle relacje rada – komitet będą areną bardzo ciekawych sporów. Z jednej strony bowiem komitet audytu jest częścią rady nadzorczej, z drugiej jednak – ma być najbardziej niezależnym z niezależnych ciał w spółce, a zatem nie powinien radzie podlegać. Tu chodzi nie tylko o kwestie czysto ambicjonalne, ale o poważne zagadnienia z zakresu odpowiedzialności. Jeśli bowiem komitet nie jest organem spółki i wszelkie decyzje musi formalnie podejmować za pośrednictwem rady, to jak ją do tego zmusić? Jeśli nie zostanie zrealizowane jakieś zadanie komitetu wskutek opieszałości lub obstrukcji rady, to kto ponosi odpowiedzialność? Załóżmy nawet, że komitet wykaże i udowodni podjęcie wszelkich stosownych działań w stosownym czasie – czy wówczas sankcje mają być nakładane na radę? A skoro rada funkcjonuje in gremio, a członkowie komitetu audytu są przecież członkami rady, to broniąc się jako członkowie komitetu, jednocześnie oskarżają siebie jako członków rady? Wiele z tych wątpliwości istniało już wcześniej, ale wraz z wprowadzeniem kosmicznych sankcji przestały być one teoretyczną abstrakcją i w najbliższych dniach staną się bardzo praktyczną rzeczywistością wobec możliwości nałożenia kary administracyjnej do ćwierć miliona złotych na osobę fizyczną.

Podczas wczorajszej konferencji w ramach Forum Rad Nadzorczych najwyższe prawnicze autorytety rynku nie były w stanie wyjaśnić wszystkich wątpliwości, gdyż obiektywnie na gruncie samego prawa i logiki tych wątpliwości rozstrzygnąć zwyczajnie się nie da, a to dlatego, że regulacje są zbyt niedoskonałe, aby była możliwość jednoznacznych interpretacji. W tej sytuacji inwestorzy muszą zadecydować, jak działać pomiędzy bezpieczeństwem regulacyjnym spółki (wymagającym podejmowania decyzji na możliwie najwyższym szczeblu korporacyjnym i przy założeniu skrajnie niekorzystnych przyszłych interpretacji przepisów) a biznesową elastycznością i efektywnością (wymagającą działań na możliwie najniższym szczeblu przy minimalnych kosztach). I w zależności od apetytu na ryzyko przegłosować na walnym zgromadzeniu stosowne rozwiązania. Szkoda tylko, że akcjonariusze dziś muszą zajmować się kwestią apetytu na ryzyko regulacyjne, nie zaś biznesowe.

Mirosław Kachniewski

prezes zarządu, SEG

Felietony
Wzrost zredukuje dług
Felietony
Wyzwania HR emitentów
Felietony
Wejście tygrysa
Felietony
Czy IPO straciło w oczach funduszy?
Felietony
Zasoby srebra szansą dla zielonej transformacji Polski
Felietony
Spółki lepiej monitorowane