Jak pisałem w ubiegłym tygodniu, wielkość i struktura akcjonariatu spółek notowanych na GPW powodują, iż rola i zadania rad nadzorczych na naszym rynku powinny być zupełnie inne niż na rynkach rozwiniętych. Niemniej jednak wymogi wobec tych organów i ich potencjalna odpowiedzialność są wzorowane na tych unijnych, co prowadzi do koncentrowania wysiłków na niekoniecznie najważniejszych celach, a od członków rad wymaga zaangażowania, odpowiedzialności i poniesienia ryzyka na bardzo wysokim poziomie.
Nowe regulacje w coraz większym stopniu starają się wymusić bardziej aktywne działania rad nadzorczych za pomocą stosownych wymogów oraz kija w postaci sankcji. Np. ustawa o biegłych rewidentach stawia bardzo wysokie wymagania wobec członków komitetów audytu oraz grozi im karą pieniężną do wysokości 250 tys. zł. Jeszcze dalej idzie unijne rozporządzenie MAR, które w ogóle nie różnicuje odpowiedzialności członków rad nadzorczych względem członków zarządu.
Oznacza to, że odpowiedzialność członków rad nadzorczych obejmuje takie obszary, które zwyczajowo uznawane były za domenę zarządu, jak np. identyfikacja i publikacja informacji poufnej. Wcześniej uznawaliśmy, że to zarząd wie lepiej, co jest ważne dla spółki i jej inwestorów, powinien się zatem tym zająć. Ale co się stanie, jeśli zarząd się pomyli? I jeśli w wyniku tej pomyłki spółka zagrożona będzie zapłaceniem gigantycznej kary? Czy w takiej sytuacji rada nadzorcza właściwie wykonała swoje zadania? Czy realizacja polityki informacyjnej spółki była przedmiotem systematycznej analizy rady? Czy rada dołożyła w tym zakresie należytej staranności? Czy w spółce w ogóle była polityka informacyjna, a jeśli nie, to w jaki sposób rada mogła nadzorować tę część funkcjonowania emitenta? W przypadku ewentualnych zaniedbań bardzo łatwo będzie wskazać, iż doszło do nich wskutek niedostatecznego nadzoru ze strony rady.
Należy także dodać, że są takie rodzaje informacji poufnej, które z założenia powstają na poziomie rady nadzorczej – chodzi tu o decyzje korporacyjne zastrzeżone do akceptacji rady (a zatem z definicji uznane za ważne dla spółki) lub kluczowe decyzje personalne. Czy np. w przypadku odwołania prezesa rada ma możliwość niezwłocznego zaraportowania o tym fakcie, czy też musi to zrobić za pośrednictwem odwołanego prezesa, który ma dostęp do ESPI lub wie, kto takowym dysponuje? Czy w spółce jest procedura definiująca, na jakim etapie i w jakich okolicznościach dane finansowe zawarte w projekcie raportu rocznego prezentowanego komitetowi audytu nabierają znamion informacji poufnej? Czy brany pod uwagę jest stopień odbiegania od danych historycznych, czy od oczekiwań rynku (jak mierzonych?), w jaki sposób weryfikowany jest poziom pewności tych danych (etap procesu decyzyjnego, skala rozbieżności z biegłym)? Czy może idziemy na żywioł, publikujemy zaskakujące dane finansowe dopiero w raporcie rocznym jako niespodziankę i liczymy, że obejdzie się bez konsekwencji?
W przypadku największych 150 emitentów pojawił się jeszcze jeden obszar informacji poufnych, a mianowicie raportowanie niefinansowe. Pierwsza edycja raportów wypadła dość słabo, ale można mieć nadzieję, że nadzorca i inni interesariusze potraktują to ulgowo. Jednak sporządzając takie raporty za rok 2018, musimy mieć na względzie, iż taryfy ulgowej już raczej nie będzie. A identyfikacja ewentualnych ryzyk w obszarze środowiskowym, społecznym czy pracowniczym jak najbardziej może być ważna dla inwestorów, a zatem wymagająca niezwłocznej publikacji. Czy rada nadzorcza ma tego świadomość, czy wdrożyła stosowne procedury mające na celu identyfikację i publikację ważnych informacji niefinansowych?