Potencjalna i rzeczywista odpowiedzialność rad nadzorczych

Odpowiedzialność członków rad nadzorczych obejmuje takie obszary, które zwyczajowo uznawano za domenę zarządu.

Publikacja: 30.08.2018 05:00

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, SEG

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, SEG

Foto: materiały prasowe

Jak pisałem w ubiegłym tygodniu, wielkość i struktura akcjonariatu spółek notowanych na GPW powodują, iż rola i zadania rad nadzorczych na naszym rynku powinny być zupełnie inne niż na rynkach rozwiniętych. Niemniej jednak wymogi wobec tych organów i ich potencjalna odpowiedzialność są wzorowane na tych unijnych, co prowadzi do koncentrowania wysiłków na niekoniecznie najważniejszych celach, a od członków rad wymaga zaangażowania, odpowiedzialności i poniesienia ryzyka na bardzo wysokim poziomie.

Nowe regulacje w coraz większym stopniu starają się wymusić bardziej aktywne działania rad nadzorczych za pomocą stosownych wymogów oraz kija w postaci sankcji. Np. ustawa o biegłych rewidentach stawia bardzo wysokie wymagania wobec członków komitetów audytu oraz grozi im karą pieniężną do wysokości 250 tys. zł. Jeszcze dalej idzie unijne rozporządzenie MAR, które w ogóle nie różnicuje odpowiedzialności członków rad nadzorczych względem członków zarządu.

Oznacza to, że odpowiedzialność członków rad nadzorczych obejmuje takie obszary, które zwyczajowo uznawane były za domenę zarządu, jak np. identyfikacja i publikacja informacji poufnej. Wcześniej uznawaliśmy, że to zarząd wie lepiej, co jest ważne dla spółki i jej inwestorów, powinien się zatem tym zająć. Ale co się stanie, jeśli zarząd się pomyli? I jeśli w wyniku tej pomyłki spółka zagrożona będzie zapłaceniem gigantycznej kary? Czy w takiej sytuacji rada nadzorcza właściwie wykonała swoje zadania? Czy realizacja polityki informacyjnej spółki była przedmiotem systematycznej analizy rady? Czy rada dołożyła w tym zakresie należytej staranności? Czy w spółce w ogóle była polityka informacyjna, a jeśli nie, to w jaki sposób rada mogła nadzorować tę część funkcjonowania emitenta? W przypadku ewentualnych zaniedbań bardzo łatwo będzie wskazać, iż doszło do nich wskutek niedostatecznego nadzoru ze strony rady.

Należy także dodać, że są takie rodzaje informacji poufnej, które z założenia powstają na poziomie rady nadzorczej – chodzi tu o decyzje korporacyjne zastrzeżone do akceptacji rady (a zatem z definicji uznane za ważne dla spółki) lub kluczowe decyzje personalne. Czy np. w przypadku odwołania prezesa rada ma możliwość niezwłocznego zaraportowania o tym fakcie, czy też musi to zrobić za pośrednictwem odwołanego prezesa, który ma dostęp do ESPI lub wie, kto takowym dysponuje? Czy w spółce jest procedura definiująca, na jakim etapie i w jakich okolicznościach dane finansowe zawarte w projekcie raportu rocznego prezentowanego komitetowi audytu nabierają znamion informacji poufnej? Czy brany pod uwagę jest stopień odbiegania od danych historycznych, czy od oczekiwań rynku (jak mierzonych?), w jaki sposób weryfikowany jest poziom pewności tych danych (etap procesu decyzyjnego, skala rozbieżności z biegłym)? Czy może idziemy na żywioł, publikujemy zaskakujące dane finansowe dopiero w raporcie rocznym jako niespodziankę i liczymy, że obejdzie się bez konsekwencji?

W przypadku największych 150 emitentów pojawił się jeszcze jeden obszar informacji poufnych, a mianowicie raportowanie niefinansowe. Pierwsza edycja raportów wypadła dość słabo, ale można mieć nadzieję, że nadzorca i inni interesariusze potraktują to ulgowo. Jednak sporządzając takie raporty za rok 2018, musimy mieć na względzie, iż taryfy ulgowej już raczej nie będzie. A identyfikacja ewentualnych ryzyk w obszarze środowiskowym, społecznym czy pracowniczym jak najbardziej może być ważna dla inwestorów, a zatem wymagająca niezwłocznej publikacji. Czy rada nadzorcza ma tego świadomość, czy wdrożyła stosowne procedury mające na celu identyfikację i publikację ważnych informacji niefinansowych?

Kolejnym rodzajem informacji poufnej na poziomie rady może być zidentyfikowanie poważnych zaniedbań zarządu. Czy rada wie, jakie wówczas ciążą na niej wymogi informacyjne? I – po nitce do kłębka – czy ma wdrożony system monitorowania ryzyk dający szansę wykrycia tych zaniedbań na możliwie wczesnym etapie? Czy ma wiedzę „wewnętrzną", względnie stosowny budżet, aby zweryfikować różnego rodzaju analizy przekazywane przez zarząd?

Na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednym obszarze działań i odpowiedzialności rady, tj. o raportowaniu transakcji instrumentami powiązanymi ze spółką dokonywanych przez członków rady, osoby z nimi związane biznesowo, rodzinnie i osoby związane biznesowo z osobami związanymi rodzinnie, czyli art. 19 MAR. Kiedy trzy lata temu podnosiliśmy ten problem, było to postrzegane jako zdarzenie typu barejowskiego „a gdyby tu było nagle przedszkole", ale ostatnie wydarzenia rynkowe pokazały, że mieliśmy rację i niedługo będziemy mogli się przekonać, jaki jest „cennik" w takich przypadkach.

Przedstawione powyżej wybrane zadania i ryzyka członków rad nadzorczych dramatycznie kontrastują z wynagrodzeniami tej grupy zawodowej. Mamy tu do czynienia z olbrzymią zagadką – czy te symboliczne wynagrodzenia (lub nawet pełnienie funkcji w czynie społecznym) właściwie oddają nakład pracy i ponoszone ryzyko? Innymi słowy – czy od członków rad nadzorczych wymaga się tylko „zasiadania" i nigdy włos im z głowy nie spadnie? Ostatnie miesiące i tygodnie przyniosły sporo materiału badawczego i może wkrótce wiele się w tym obszarze dowiemy. Czy można przewodniczyć radzie i nie mieć pojęcia o sytuacji i biznesie spółki? I nie wiedzieć, za co od spółki na konto wpłynęło kilka milionów? Czy członek rady może „wysypywać" na rynek akcje emitenta, nie informując o tym inwestorów?

Jeśli okazałoby się, że członków rad nadzorczych też obowiązują przepisy prawa, gdyby istniejąca od lat potencjalna odpowiedzialność stała się rzeczywistą, to rynek czeka trzęsienie ziemi, gdyż bardzo trudno będzie znaleźć tysiące specjalistów spełniających ustawowe wymogi kompetencyjne chętnych do podjęcia tak wielkiego ryzyka finansowego za pieniądze oferowane obecnie przez emitentów. Ciekawe, czy wówczas rynek pójdzie w kierunku profesjonalizacji rad nadzorczych, czy też wieszczonej już kiedyś przeze mnie peselizacji, czyli komponowania rad ze „słupów", którym jedynym aktywem będzie numer PESEL.

Każdy z powyższych wątków zasługuje na dużo poważniejsze potraktowanie niż krótka wzmianka w felietonie, dlatego przedyskutowane zostaną one szczegółowo podczas kolejnej konferencji w ramach Forum Rad Nadzorczych.

Konferencja „Odpowiedzialność rad nadzorczych w zakresie obowiązków informacyjnych emitenta" odbędzie się 19 września 2018 roku.

Felietony
Wzrost zredukuje dług
Felietony
Wyzwania HR emitentów
Felietony
Wejście tygrysa
Felietony
Czy IPO straciło w oczach funduszy?
Felietony
Zasoby srebra szansą dla zielonej transformacji Polski
Felietony
Spółki lepiej monitorowane