W ostatnich dniach wypłynęła kwestia opodatkowania zysków z operacji kryptowalutami. Jest to bardzo dobry punkt wyjścia do szerszych rozważań o opodatkowaniu zysków kapitałowych z inwestycji w różnego rodzaju instrumenty.
Od czasu do czasu, najczęściej przy okazji różnego rodzaju prac nad kolejnymi strategiami rozwoju polskiego rynku kapitałowego, pojawia się temat zwolnienia z opodatkowania długoterminowych inwestycji w akcje. Teraz dodatkowo wyłonił się wątek opodatkowania kryptowalut. Warto je oba połączyć, tak aby przeanalizować szerszy problem – opodatkowania wszelkiego rodzaju dochodów z kapitału.
Na początku warto sobie zadać pytanie, czy zyski kapitałowe w ogóle powinny podlegać opodatkowaniu. Niektórzy uważają, że skoro pieniądze te były już opodatkowane wcześniej, to nie należy ich obejmować podatkiem po raz kolejny. Gwoli ścisłości trzeba jednak przyznać, że argument ten nie jest w pełni trafiony – chodzi wszak o opodatkowanie zysków, a nie całości zainwestowanych środków. A zatem istnieje uzasadnienie dla opodatkowania tego rodzaju dochodów.
Prowadzi nas to do zadania kolejnego pytania: czy są jakieś powody, dla których zyski z inwestycji w różne typy instrumentów finansowych powinny być różnie opodatkowane? Tu już odpowiedź jest o tyle niejednoznaczna, że różne instrumenty mają różne profile zysku i ryzyka. Najsensowniejszym wydaje się taki system, w ramach którego opodatkowane byłyby zyski (w momencie ich realizacji, tj. zamiany na pieniądz) na poziomie zagregowanego portfela wszystkich inwestycji, z uwzględnieniem wszelkich czynników mających wpływ na wycenę tego portfela (poziomu inflacji, notowań instrumentów finansowych, kursów walutowych i kryptowalutowych).
Czyli przykładowo, jeśli mój portfel składa się z oszczędności zdeponowanych w banku, to należałoby wyliczyć średnią ważoną stopę oprocentowania wszelkich lokat, środków na ROR etc., a następnie porównać je ze wskaźnikiem inflacji. Jeśli by się okazało, że „zyskałem" średnio np. 1,2 proc., a inflacja w danym okresie wyniosła np. 2 proc., to w rzeczywistości straciłem 0,8 proc., a zatem żadnego podatku od tej straty nie powinienem płacić. Co więcej, jeśli miałbym w portfelu inne instrumenty finansowe, na których bym zarobił, to ta strata na lokatach powinna obniżać podstawę opodatkowania z zysku, tak aby wszystko zostało wyliczone na poziomie netto. Jeśli natomiast realizowałbym w danym roku podatkowym zyski np. z akcji niemieckich spółek notowanych we Frankfurcie i bitcoinów, to do wyliczenia zagregowanej pozycji podatkowej należałoby wziąć pod uwagę notowania tych spółek, kurs euro do złotego i kurs bitcoina. Naliczanie wirtualnego zysku przy zamianie jednych instrumentów finansowych na inne nie miałoby wówczas miejsca, bo podatek pojawiałby się dopiero „na wyjściu".