Konrad Świrski. Energetyka jest już zarażona korona wirusem

#PROSTOzPARKIETU | W polskiej energetyce nie ma takiego scenariusza, który by nie był bolesny – mówi prof. Konrad Świrski

Publikacja: 02.03.2020 17:00

Gościem Barbary Oksińskiej w Parkiet TV był prof. Konrad Świrski, wykładowca Politechniki Warszawski

Gościem Barbary Oksińskiej w Parkiet TV był prof. Konrad Świrski, wykładowca Politechniki Warszawskiej i prezes Transition Technologies.

Foto: parkiet.com

Jaki to będzie rok dla polskiej energetyki?

Wydaje się, że polska energetyka zaczyna się dostosowywać do europejskiego kursu. Dużo mówimy o zielonym ładzie, o neutralności klimatycznej, ale trzeba też powiedzieć, jakie będą tego konsekwencje dla Polski. Neutralność klimatyczna to zero emisji CO2 w roku 2050 i praktycznie całkowita rezygnacja ze spalania paliw kopalnych w 2040 r. I jeśli mówimy, że chcemy obrać kurs zgodny z europejskim, to znaczy, że wszystkie elektrownie węglowe zostaną zamknięte do roku 2040. I tak dzieje się w krajach Unii Europejskiej, które powoli ogłaszają daty wycofania się z energetyki węglowej. Co więcej, nowy Europejski Zielony Ład jeszcze tę politykę zaostrza, bo mówi też o wycofaniu się z energetyki gazowej, a więc całkowitym wyeliminowaniu paliw kopalnych.

Pierwszy sygnał zmiany kursu już mamy – to fiasko budowy dużego bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka.

Nie da się budować bloków na węgiel, będąc jednocześnie w Unii Europejskiej. A więc ta decyzja jest naturalną konsekwencją tego, że zaczynamy realizować europejskie koncepcje. Pytanie tylko, czy te europejskie koncepcje są realistyczne technicznie i finansowo. Jest to jakiś rodzaj wizji, ale trzeba na to spojrzeć też z punktu widzenia praktycznego. Łatwo jest powiedzieć, że będziemy neutralni klimatycznie, jak to pojawia się na wielu sztandarach politycznych, ale to oznacza, że do roku 2040 musimy zamknąć 80 proc. naszych obecnych mocy wytwórczych. W to miejsce w ciągu 20 lat musimy zbudować inne elektrownie.

Jednak w projekcie Polityki Energetycznej Państwa (PEP) do 2040 r. przewidziana jest i budowa bloku węglowego w Ostrołęce, i budowa kopalni węgla brunatnego Złoczew.

Wygląda na to, że te projekcje odchodzą w niepamięć. Zmienia się struktura zarządzania energetyką – zniknęło Ministerstwo Energii, mamy Ministerstwo Klimatu, co również jest symboliczne. To pokazuje, że nie uciekniemy od tej polityki europejskiej. Ona jest zbyt silna i jeśli zobaczymy, jak w Parlamencie Europejskim głosują wszyscy w sprawach klimatycznych, to nie mamy najmniejszej szansy, żeby przeforsować jakiś inny punkt widzenia.

Czyli projekt PEP należałoby znów przemodelować?

Ja osobiście przeżyłem kilkanaście takich polityk energetycznych. Także branża energetyczna przestała już chyba traktować tego typu dokumenty poważnie. To jest pokazanie pewnej wizji, ale wiadomo, że między wierszami kryje się tam coś innego. Na pewno jednak obecna PEP nie przystaje do Europejskiego Zielonego Ładu, który swoją drogą też nie jest możliwy do zrealizowania w polskich warunkach. Z góry możemy powiedzieć, że nie damy rady go wykonać, no ale na pewno nie możemy też realizować kierunku zawartego w PEP i obstawać przy węglu. Musimy zamienić węgiel na coś innego.

Na co konkretnie?

Polska przyjęła takie rozwiązanie, że tymczasowo posiłkować się będzie paliwem przejściowym. Czyli będziemy dużo inwestować w odnawialne źródła, ale przejściowo będziemy stosować też gaz do produkcji energii. Tymczasem nowe unijne regulacje zaczynają być z inżynierskiego punktu widzenia szaleństwem. Nie tylko eliminujemy węgiel, ale już teraz nawet gaz. Wąż połyka własny ogon. Z inżynierskiego punktu widzenia – czy możliwe jest zamknięcie 80 proc. polskich mocy wytwórczych i w ciągu 20 lat zamienienie ich na źródła, które nie są zasilane gazem? Odpowiedź brzmi – nie ma takiej możliwości. Czy Europie takie wskaźniki uda się osiągnąć w tym czasie? Nie uda się. One prawdopodobnie zostaną lekko zmodyfikowane. Bo jest świat polityków i świat realnych inwestycji energetycznych, które wymagają czasu i stworzenia pewnych technologii, których jeszcze nie ma. Nie da się jednocześnie wyeliminować węgla i gazu. Te paliwa odejdą, ale pewnie o dekadę później albo nawet półtora. Szczególnie że mamy obecnie problem koronawirusa.

Jak on wpłynie na rynek energii?

Zwykle jest tak, że jak spadają wskaźniki gospodarcze, to nagle ta zielona polityka UE już nie jest taka zielona. Tak było podczas poprzedniego kryzysu. Przecież cała zielona rewolucja jest rewolucją dla bogatych. Czyli najlepiej czują się w niej najbogatsze państwa, które chcą inwestować w nowoczesny przemysł i brać na to pieniądze z kieszeni własnych podatników, którzy też są bogaci. Taka jest brutalna prawda. Doskonale się w to inwestuje, kiedy jest dobra koniunktura gospodarcza. Natomiast gdy koniunktura spada, to natychmiast koncentrujemy się na innych sprawach, na ochronie własnej gospodarki i tę zieloną energię odstawia się na bok. Więc myślę, że w tym roku w Parlamencie Europejskim dalej dużo będzie się mówiło o neutralności, ale naciski dotyczące inwestycji nie będą tak ostre.

Czeka nas przestój w realizacji polityki klimatycznej?

Energetyka jest już zarażona koronawirusem. Chiny zużywają mniej energii, a to oznacza, że produkcja we wszystkich krajach za chwilę spadnie, spadną też ceny paliw. Dopiero gdy koronawirus szczęśliwie wygaśnie, to gospodarka wróci na swoje tory i z powrotem będziemy mogli mówić o zielonej rewolucji.

Czy Polska może sobie pozwolić na taki przestój, gdy potrzebne są decyzje inwestycyjne w energetyce?

W polskiej energetyce nie ma takiego scenariusza, który by nie był bolesny – albo ekonomicznie, albo społecznie, albo w postaci samych kłopotów. W związku z tym decyzje nie mogą być podjęte, bo żaden polityk nie chce przyznać, że sytuacja jest dramatyczna. Jeśli w 20 lat mamy zamknąć sektor węglowy, to w 20 lat musimy zamknąć kopalnie. Możemy ewentualnie wynegocjować w UE, że ostatnią elektrownię węglową zamkniemy w roku 2050 czy 2055. Możemy przejściowo przejść na gaz i realizować duże inwestycje w zieloną energię – fotowoltaikę i farmy wiatrowe na morzu. Jestem sceptyczny natomiast co do energetyki jądrowej, bo nie widzę możliwości pozyskania na ten cel pieniędzy.

Polacy drugi rok z rzędu nie odczują wzrostu cen energii elektrycznej. Czy takie rekompensaty to dobry sposób na radzenie sobie z drożejącą energią?

Jestem zdecydowanie przeciwny takim rozwiązaniom. Uważam, że to był jeden z większych błędów, choć potrafię zrozumieć motywację polityków. Znów niestety kwestia cen energii weszła na poziom polityczny, a nie ekonomiczny. Ceny energii wzrosły i prawdopodobnie jest to nieuchronny proces, bo dużą część energii produkujemy z węgla, który jest obciążony europejskimi parapodatkami związanymi z emisją CO2. Nie da się tego przeskoczyć. Gdybyśmy mieli naprawdę konkurencyjny rynek energii dla końcowych użytkowników, to byłaby to szansa dla tańszych dostawców. Najgorsze jest to, że tracimy także ważne pieniądze. Bo przecież pieniądze na rekompensaty biorą się z tzw. opłat za emisję CO2, które mogłyby być skierowane na modernizację polskiej energetyki.

Energetyka
Maciej Bando: Jak uciekać przed deficytem mocy do produkcji prądu
Energetyka
Tauron z wysokim zyskiem za 2023 rok
Energetyka
Akcjonariusze mniejszościowi przegrali z Energą. Chodzi o podział zysków
Energetyka
Wiatraki wykręciły rekordowe wyniki Polenergii
Energetyka
Jak radzić sobie z brakiem mocy? Import energii będzie rósł
Energetyka
Prezes Energi odwołana. Kto zastąpi bliską współpracownicę Daniela Obajtka?