– Po trzech kwartałach 2018 r. wydawało się, że deweloperzy mieszkaniowi powiedzieli już swoje ostatnie słowo i pokonani przez trudności administracyjne i „niedobory gruntowe" nie będą w stanie w końcówce roku odbudować oferty – komentuje Katarzyna Kuniewicz, dyrektor działu badań rynku mieszkaniowego w JLL REAS Residential Advisory. Podkreśla, że pierwszym niepokojącym sygnałem był 15-proc. spadek (kwartał do kwartału) sprzedaży mieszkań na sześciu głównych rynkach w II kwartale. Potem był wyraźnie słaby na tle kilkunastu poprzednich III kwartał. Wywołało to poważny niepokój uczestników rynku. Obawa, że jest to początek głębszych spadków, była tym większa, im szybciej rosły ceny oferowanych mieszkań, odcinając kolejną grupę najmniej zamożnych potencjalnych nabywców.

– Nic nie wskazywało na to, że tę niepokojącą tendencję uda się odwrócić, a jednak końcówka roku należała do deweloperów. Wstępne wyniki monitoringu rynku pierwotnego pokazują, że w IV kwartale, dzięki wyjątkowo wysokiej liczbie wprowadzonych do oferty projektów, udało się zniwelować słabe wyniki sprzedaży poprzednich kwartałów. Mimo że poziom cen ofertowych sięgnął tego ze szczytowych lat 2007–2008, sprzedaż była wyższa niż w 2016 r. – mówi Kuniewicz. – Branża ma powody do zadowolenia. Dojrzałość spółek pozwala im dość skutecznie łagodzić efekty wejścia rynku w fazę spowolnienia – dodaje.

Liderem sprzedaży jest Dom Development, który znalazł nabywców na 3,6 tys. mieszkań, czyli o 9 proc. mniej niż w rekordowym 2017 r., ale o 32 proc. więcej niż w 2016 r. Na drugim miejscu znalazł się Murapol, który sprzedał 3,56 tys. lokali, a na trzecim Robyg z wynikiem 2,52 tys. Wobec rekordowego 2017 r. to spadek odpowiednio o 1,2 i 27 proc. Wobec 2016 r. Murapol miał sprzedaż wyższą o 17 proc., ale Robyg niższą o 15 proc.